Rozdział 7. Trening.

57 3 2
                                    

Mama mnie podwozi do Naveena i jego siostry - Luny . Jesteśmy przyjaciółmi od nie całego roku, ale zdążyliśmy się bardzo zaprzyjaźnić i często się spotykamy. Teraz czuję, że mam przyjaciół. W szkole podstawowej miałam jedną najbliższą koleżankę, ale często się kłóciłyśmy. Co prwada spotykałyśmy się i rozmawiałyśmy, ale nie czułam tej przyjaźni. W szóstej klasie zostawiła mnie i nie miałam sie do kogo odzywać. Dziewczyny z klasy zaczęły się ze mnie wyśmiewać i przezywać. Nie było to miłe. Nawet wychowawczyni nie reagowała. Chciałam tylko wytrwać do końca roku i skończyć tę szkołę. W gimnazjum myślałam, że zdobędę jakiś przyjaciół i się nie myliłam. Luna jest ode mnie o 2 lata starsza i jest już w nowej szkole. Chciałaby w przyszłości być fotografem. Nawet wychodzą jej piękne zdjecia. Czasami jej zazdroszczę ma swoją pasje, swój cel w przyszłości i dąży do niego, ma talent. A ja? Mówią że potrafię wiele rzeczy zrobić, że wiele umiem, ale ja tego nie rozumiem. Nie mogę znaleźć swojego talentu, ale się nie poddaję. Bardzo lubię tańczyć, śpiewać, czytać książki fantasy i słuchać muzyki. Może uda mi się znaleźć mój cel w życiu, a szczególnie teraz kiedy jestem inna niż ludzie.
O jestem już na miejscu.
- Chodź Lori! - woła Naveen z progu.
- Idę! - wchodzę do środka i ściągam kurtkę i buty.
- Może zaczniesz już ćwiczyć ze mną i Danielem zanim nie znajdziesz swojego strażnika?
- No dobrze.
- Daniel!
- Tak? - pojawił się na progu w kuchni i spogląda na nas. - Witaj cztery! Naveen mi już mówił co i jak. Miło cię znowu widzieć.
- Pana też. - Daniel wynajmuje mieszkanie u Naveena mamy, ale widzę, że bardzo się zrzyli ze sobą. Ich ojciec rozstał się z ich mamą. Mają teraz ciężko, ale to silna rodzina i bardzo dobrze dają sobie rade z trudnościami.
- No to co zaczynamy? - zapytał Daniel.
- Jasne! - zawołał Naveen.
- No to chodźmy.
Schodzimy do garażu. Po lewej były zamknięte drzwi. Widać było, dziurkę od klucza, ale byli na tyle sprytni żeby zainstalować ukryty skaner siatkówki. Dzięki temu mają lepsze zabezpieczenie. Po otwarciu tych drzwi wchodzę do środka. Idę parę kroków powoli i czuję niepokój. Naveen zaświecił światło. Rozglądam się we wszystkie strony aż zauważam, że w moją stronę lecą trzy strzały. Odskoczyłam na bok i upadłam na ziemię, a Naveen zatrzymał je w powietrzu.
- Sory, zapomniałem powiedzieć o tych strzałach, ale masz niezły refleks.- powiedział Naveen.
- Jak ty to zrobiłeś?
- Jakieś dwa dni temu Naveen'owi pokazała się kolejna zdolność - telekineza. Ty też ją dostaniesz, ale w odpowiednim momencie.
Teraz mam okazje rozejrzeć sie bardziej po pomieszczeniu. Było ono małe, ale pełne drzwi. Można było się pogubić. Daniel widząc moje zdziwienie, wytłumaczył mi gdzie co sie znajduje. Po prawej stronie znajdowały sie dwoje drzwi. Pierwsze to toaleta, a drugie to przebieralnia. Na przeciwko mnie bylo troje drzwi, gdzie znajdowal sie magazyn z bronią do ćwiczeń, obok było tzw. audytorium z zaawansowanymi urządzeniami do treningu, a trzecie to zwykla sala, także do ćwiczeń. Po lewej są pracownie, w ktorych Daniel znajdowal różne informacje z całego świata i miał swoją pracownię. Sporo tego jest, ale mam nadzieję, że zapamiętam gdzie co jest.
Po przebraniu sie ruszyłam na zwykla salę ćwiczeń. Naveen wszedł zaraz po mnie.
- Na początek jakie macie zdolności?
- Daniel przecież już wiesz jakie mam. - wtrącił Naveen.
- Wiem, chciałem żeby Lori sie dowiedziała.
- Ona już wie.
- Naprawdę?
- Tak. Ma teleportację i telekinezę.- Odpowiedziałam.- A ja mam tylko jedną zdolność nie licząc że jestem teraz silniejsza, szybsza i wytrzymalsza.
- Jaką?
- A tak. Mówiła ze jakieś światła z rąk. Nie jestem pewny o co chodzi.
- Czytałam tą książkę i dowiedziałam sie że to jest lumen.
- Co to?
- Ta zdolność ma trzy poziomy. Pierwszy to są te światła, drugi to odporność na wysokie temperatury, a trzeci to wzniecanie i kontrolowanie ognia.
- No to nie byle co. - Uśmiechnął sie Naveen.
- Ale twoje zdolności są lepsze. - mówię.
- Oboje macie wspaniałe. Wiecie ile ludzi wam by zazdrościło?
- Tak. Bardzo by chcieli posiadać moc i siłę, ale nie wiedzą co ich czeka.
- Tak. - przyznałam. Musimy zwyciężyć w wojnie o planetę. Tak wyczytałam ze strony, na której jest oznaczony nasz cel istnienia, ale nie pisze jak to mamy zrobić i to jest najtrudniejszy orzech do zgryzienia.
- A z kim mamy walczyć?- zapytał Naveen.
- Ee...Już wiem z kosmitami.
- Nie wiedziałeś?- pyta Daniel.
- Nie.
- A i teraz z rządem. - dodałam.
- No niestety uwzięli się na was.
- Będzie ciężko, ale damy rade, nie Lorii?
-Jasne.
- Dobra. Dzisiaj może poćwiczymy same bloki i samoobronę. Gotowi?
- Do dzieła.
Wyszliśmy już z treningu i właśnie minęła ósma wieczorem. Na szczęście Naveen załatwił transport. Daniel miał mnie zawieść do domu. Mama pewnie bedzie zaraz dzwonić, gdzie jestem i będzie sie martwić. Nie za często puszcza mnie do tak późnej pory. Moja mama uwielbia narzekać o byle co tak jak tata. Nie mam wolnego czasu dla siebie. Nadal nie wiedzą, że nie jestem normalną dziewczyną, a przez to musze poświęcać więcej czasu na treningi, naukę i to co rodzice mi każą codziennie robić, czyli sprzątać. Muszę to robić zazwyczaj sama, bo młodsza siostra musi sie uczyć, bo nie idzie jej za dobrze w szkole,a jest w czwartej klasie podstawówki. Natomiast druga najmłodsza siostra jest w przedszkolu ostatni rok i rodzice tak ją rozpuścili, że nawet swojej zabawki nie posprząta. Ja w jej wieku musiałam już sprzątać swój pokój bez pomocy i jak nie posprzątałam to nie było bajki. Chodziło się wcześnie spać zaraz po wieczorynce. A teraz? Może chodzić sobie, o której chce tak jak ja. Może oglądać sobie, żeby tylko się nie plątała pod nogami, kiedy sprzątam. A oni nie reagują na to co ja chce. Czasami nie czuję się najlepiej w domu i uciekam się do szkoły, której nie lubię, ale tylko na trening z moim tymczasowym opiekunem, albo do Naveena. Bez rodziców czuję sie samotna.

W środę pan Nicket zwolnił naszą dwójkę z lekcji, bo chciał coś przetestować. Właśnie miałam nudzić się na lekcji Wiedzy o Społeczeństwie. Nie lubie tej lekcji. Nie interesuje sie polityką, wolę zajęcia z chemi albo geografi tymi lekcjami się interesuję od dawna. Naveen miał mieć matematykę, której aż nienawidził, więc się bardzo ucieszył ze zwolnienia.
- Wpadłem na pomysł, żeby zrobić wam kostiumy super bohaterów. Co wy na to? - zagadał nauczyciel.
- Kostiumy? Po co? W nich bedziemy wyglądać na głupków.- odpowiedział Naveen
- Żeby wróg was nie rozpoznał, bo jeśli tak się stanie to dowie się cały naród o tym, albo nawet cały świat, a wy bedziecie w niebezpieczeństwie.
- Nie zgadzam się!- odpowiedziałam.
- Dlaczego?
- Kostiumy naprawde?
- A macie inny pomysł?
- No narazie nie, ale zwykle opaski nie wystarczą?
- Napewno was rozpoznają. No ale jak tak chcecie... tylko tymczasowo.
- Tymczasowo? To zamierzasz cos innego wymyśleć?
- Tak. Przecież sie wami opiekuje i nie pozwole abyście zginęli.
- No dobra.
  To będzie ciekawe.
W założonych maskach bedziemy teraz trenować. Ustawilam się gotowa do walki. Zaczęłam od prostych wykopów i lekkich uderzeń. Ósmy oczywiście się obronił. A potem on zaatakował, a ja unikałam.
Po takim krótkim treningu, zmęczeni wróciliśmy do klasy na lekcję.
Teraz będę mogła ratować ludzi, tylko że mamy sie nie wychylać bo to tylko tymczasowo.

Następnego dnia był kolejny trening. Naveen mnie tym razem pokonał. No nie sprawiedliwe on ma dwa treningi dziennie, a ja tylko jeden. Jego zdolności też są lepsze od moich. Muszę się bardziej przykładać do ćwiczeń.
- Dzisiaj potrenyjemy zdolności magiczne. Naveen pokaż pierwszy.
- No dobrze. - teleportowal sie tak szybko, że nie nadążyałam.
- Doskonale. Tu masz piłeczki i bedziesz telekinezą rzucał w kierunku czwórki, a ty próbuj siła umysłu blokować je w powietrzu. A osiem z różnych stron to ma być.
- Tak jest! - i zniknął. Z prawej leciała piłka. Próbuje i odskoczyłam w bok.
- Ale Lori nie uciekaj.
- Nic nie poradzę. Nie mam jeszcze telekinezy.
- Próbuj dalej. - ćwiczyliśmy tak z dobre 5 minut.
- Koniec. A próbowałaś coś z Lumenem?
- Tak. Sprawdziłam, że jestem odporna na wysoką temperaturę. Obszar dopiero powiększam, ale są postępy.
- To bardzo dobrze. Zademonstruj. - Steve wyciągnął zapałki z kieszeni. Zapalił jedną i kazał mi wyprostować jedną rękę. Zrobiłam to, a on po niej poprowadził ogniem. Nic mnie nie piekło, ani bolało czułam tylko delikatne ciepło poruszające się po ręce. Dotarł do moich łopatek, czyli do tej granicy i poczułam jak pali się moja skóra. Tam bolało i to bardzo.
- Aj dotąd narazie!
- To bardzo mało.
- Moja strażniczka, gdyby była zrobiła by to szybciej.
- No trudno pracuj nad tym.
- Dobrze. A jest trzeci poziom tej zdolności.
- Po co mamy go zaczynać jeżeli nie opanowałaś drugiego? - odwrócił sie ode mnie. Nie wierzy, że to potrafię, może mu zademonstruje... zdenerwowalam sie tak bardzo, że zauważyłam mały płomień na jego bluzce i usłyszałam błagania o przestanie. Oj!
- Dobrze już przestań! - uspokoiłam się trochę. - Poćwiczymy to. Więc to jest trzeci stopień?
- Na to wygląda.
- Spróbuj proszę jeszcze tej telekinezy. - kiwnełam głową, ale już nie chętnie. Naveen teleportował sie w różne strony i rzucał piłki. Niezły trening, ale zamiast zatrzymać je w powietrzu to je podpalałam ogniem.
- Lori skup się! - kolejna godzina i byłam już totalnie zmęczona. Koniec na dzisiaj.
- Powtarzamy to jutro Lori. Musisz to umieć.
- Tak jest. - dość tego trzeba ćwiczyć. Nie poddam się!

-----------------------------------------------------------
Jak się podobało proszę o gwiazdki ;)

Mam do was pytanie. Podoba sie wogóle? Bo mam wrażenie że nie zabardzo. Napiszcie czy mam dalej kontynuować opowieść czy nie.
-----------------------------------------------------------
Poprawilam troche ten wątek bo jakoś mi nie pasowaly pewne elementy. Pewnie tez tak mysliliscie?

Nowe Dziedzictwa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz