Rywalizacja szkolna?

16 3 3
                                    

- Nie będzie jutro walk. Nie będzie ich do końca tygodnia, a może i dłużej.
- Dalczego?
- Rada miasta stwierdziła, że potrzebują czasu. I nie mogę rozpoczynać drugiej rundy.
- Na co oni potrzebują czasu?
- Próbowałem się dowiedzieć, ale powiedzieli ze napewno się dowiem, ale później.
- Ciekawe o ci im chodzi.
- Nie wiem. Szczerze mówiąc to nie wiem jak mam zrobic drugą rundę. Pani dyrektor miała pomysł, ale jeszcze go nie zdradziła. - Po korytarzu rozchodzi się dźwięk mówiący, że ktoś sie zbliża. Podeszłam do drzwi i słuchałam. Po chwili wchodzi pani dyrektor.
- To ja może już pójdę. - nie chce im przeszkadzać w planowaniu.
- Do zobaczenia.

Na jutro nie mam żadnych zadań, wiec idę do przyjaciół. Przychodzę do ich domu jak zawsze. Witam się z Naveen'em i wchodzę do środka.
- Jak tam zawody?- Pierwsze jest jego pytanie na powitanie. - wiesz już jak będzie wyglądać druga runda?
- Nie wiem. I nie będzie jej.
- Jak to?
- Rada miasta kazała się wstrzymać z rozpoczęciem drugiej rundy, ale dlaczego to nie wiem.
- No trudno.
- Ale podejrzewam co się świeci.
- Co takiego?
- Śniło mi się coś o tym turnieju.
- Tobie zawsze sie coś proroczego śni. Tak jak ci się śniła wojna i co? Potem twoja rodzina się pokłóciła i to poważnie.
- A ty to jeszcze pamiętasz?
- A tak mi sie przypomniało. Widzisz nawet nie mam tak złej pamięci jak ty.
- Hehe no może...
- Czwarty to w ogóle zapomniał wszystkiego. Nawet go porwali. Haha. - śmiał się. Uwielbiam kiedy przyjaciele się śmieją. Nawet kiedy nie rozumiem z czego, ale teraz jakoś nie śmieszyło mnie to.
- Może mu się przypomni? Ale dobra. Sen. No właśnie była w nim dziewczyna. Trochę dziwne wyglądała. I byłyśmy na sali. Widziałam siebie walczącą a na przeciwko był blady chłopak. Widziałeś te potwory wczoraj?
- No jak mógłbym je przeoczyć.
- A no tak przecież cię zranił jeden z nich. Wybacz moja pamięć. Haha... No to właśnie poczułam ból. Przebił mieczem mój brzuch. Obok niego pojawił się jeden z nich, tych potworów. Siedem nazwała ich Mogadorczykami. I podał mu miecz, a on zdjął maskę i rzucił nim we mnie. Wyglądał jak oni.
- Ciekawe... Zamaskowany wróg... Nieznana dziewczyna...
- Jeszcze jedno. Miała bransoletkę tak jak my. Z bronią. Może... rada miasta chce przeprowadzić walki w innych szkołach...
- To jest możliwe... Dlatego potrzebowali by tego czasu, ale dlaczego?
- Dlaczego co?
- Po co by mieli rozprowadzać to na powiat albo nawet na województwo?
- Ooo nie!
- No właśnie.
- To takie proste. Trzeba Steve'owi powiedzieć!
- Jutro podejdziemy do niego. Zwalniasz się z matmy?
- Może nawet sam na to wpadnie.
- Może...

Następnego dnia na przerwie spotkaliśmy pana Nicketa.
- Proszę pana musimy porozmawiać. Najlepiej sami.
- Coś się stało?
- Zaraz powiemy panu, ale musi pan nas zwolnić chociaż na chwilę.
- Dobrze. Czekajcie przy sali lustrzanej.
- Dobrze.

Weszliśmy do sali i czekaliśmy aż nauczyciel przyjdzie. Rozległ się dzwonek i do sali lustrzanej po kilku minutach zjawił się Steve z herbatą w reku.
- Co sie takiego stało?- zapytał.
- Obawiam sie że musimy zrezygnować z turnieju. - odpowiedział Naveen. Słysząc to Steve zaksztusił się herbatą.
- Dlaczego?
- Jak myśli pan po co wstrzymali drugą rundę w naszej szkole?
- Żeby sprawdzić czy jest bezpiecznie.
- Możliwe. Ale my podejrzewamy, żeby zrobić ten turniej w innych szkołach. Wtedy wyłaniani są najsilniejsi uczniowie a więc jesteśmy zagrożeni. Jeśli jeszcze laboratorium to wesprze to już w ogóle. - Steve podskoczył jak wystraszony.
- Żem sam na to nie wpadł. Ale spokojnie coś wymyśli się. Zresztą skoro wy jako następcy jestescie silniejsi to też możecie spotkać swoich.
- To już nie wiem co robić. - Odpowiedziałam.
- Startujcie normalnie w turnieju. Jak będą jakieś problemy to wiecie gdzie szukać pomocy. Zawsze wam pomogę.
- Steve. Czy jak zainteresuje się tym laboratorium to czy będzie szansa uratowania pana córki? - na to wspomnienie sie wzdrygnął.
- Zależy... Jeśli będzie trzeba jeździć w różne miejsca. To jest szansa. Jeśli oni ja przywiozą to będzie jeszcze łatwiej. Bo wtedy zrobimy zasadzkę na nich. Gdyby tak znalazło się jeszcze kilku następców...
- Znajdziemy ich! Spokojnie. A co pan wymyślił z tym maskowaniem się?
- Mam plan narazie. A gdybyście przyjmowali postać z jakiejś animacji?
- To jest świetny plan. - Odpowiedziałam. - Animacji... na przykład japońskiej?
- Może być.
- Nie! - zaprzeczył Naveen.
- Dlatego? Wiem, że nie lubisz anime, ale nawet nie widziałeś ani jednego odcinka. Czemu wszyscy ci co nie oglądali tak twierdzą? Lepsze od tych zwykłych bohaterów.
- Będziesz tak tego bronić?
- A uwierz mi, że tak. Będę.
- Spokojnie. Poszukam jeszcze innego sposobu.
- Ja jestem za tym! Może jak dostaniemy te postacie to także dostaniemy ich umiejętności?
- Ciekawa myśl. Idźcie już na lekcje, chyba, że chcecie jeszcze coś omówić?
- Narazie nie.

Popołudniu pan Nicket złapał mnie i powiedział:
- Dzwoniłem tam w sprawie turnieju. Uczniowie nie dali mi spokoju. Wiesz... zachwyceni tym byli tak że zostałem zmuszony, ale to nieważne. Nie to chciałem ci powiedzieć. Mieliście rację co do tego wstrzymania. Do naszej szkoły przybędą uczniowie z innych szkół, by rywalizować z wami.
- Wiedziałam!

-----------------------------------------------------------
No i kolejny rozdział. Jeśli znaleźliście jakieś niezrozumiałe zdania piszcie! Chciałabym poprostu dobrze przekazać treść. Napewno nie tylko ja na tym skorzystam 😉 Liczę także na gwiazdki to wielka motywacja!

Nowe Dziedzictwa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz