Pierwsza runda.

27 2 1
                                    

Właśnie brała zamach i miała mnie przewrócić, ale udało mi się zrobić unik. Nie był on dokładny, bo upadłam na ziemię tak jak ona. Sędzia ogłosił że mamy po jednym punkcie. Zostały jeszcze dwa do zebrania. Tym razem ja wzięłam zamach, a ona unik. Jednak mi udało utrzymać równowagę, a jej nie i kolejny punkt był mój. Przy trzeciej próbie, walczyliśmy poważniej. Biegła w moją stronę i uderzała raz po razie, a ostrze odbijało się od mojego. Popchalam ją i odsunęła się do tyłu zbierając się na następny atak. Kolejny zamach, tym razem celem są lewe żebra. Schyliłam się i mieczem podbiłam jej broń. Miecz wypadł jej z ręki i opadł na ziemię. Pobiegłam po niego i zwróciłam przeciwko jej, ale ona już leżała na ziemi. Usłyszałam gwizdek. Koniec walki.
- Dzięki. - odpowiedziała kiedy pomogłam jej wstać.
- To ja dziękuję za walkę. Fajnie było.
- Gratulacje.
- Jakie gratulacje? Po prostu to była dla mnie zabawą.
Weszłyśmy na balkonik, z którego możemy oglądać pojedynki pozostałych uczestników.
Nadeszła kolej przyjaciela. Swoją rundę załatwił bardzo szybko. Trzy ruchy i już wygrana.
- Jak on to zrobił? - zapytała.
- Nie wiesz jeszcze ile on umie. Wiem, pozory mylą. A teraz przepraszam cię. Muszę coś załatwić. - Zeszłam ze schodów i pobiegłam do przyjaciela.
- Naveen! Gratulacje! Widziałam walkę.
- Dzięki. Ja twoją też. Bawiłaś się z nią nie?
- Tak. Uważałam jeszcze żeby jej nie zranić. Nienawidzę jej, ale to nie znaczy, że muszę ją ranić.
- Rozumiem. A właśnie... Steve kazał nam przyjść po zakończeniu tej rundy do sali lustrzanej. Znaczy się po zakończeniu walk drugich klas.
- Dobra. Wiesz co znowu wymyślił?
- Skąd mam wiedzieć. Nie jestem wróżbitą.
- Ok. Chodź idziemy popatrzeć na naszych następnych przeciwników?
- No dobra. - wróciliśmy na balkonik. Rozlega się głos nauczyciela.
- Następne walki to: Lori Rinne i Angelika Duk oraz Naveen Eori i Patryk Szar. - Po ogłoszeniu weszliśmy na salę gimnastyczną i ustawiliśmy się we wskazanych miejscach. Na przeciwko nas ustawili się przeciwnicy. Na dźwięk gwizdka rozpoczęliśmy walki. Nie zdążyłam wyciągnąć swojej broni, a dziewczyna zaczęła wymachiwac mieczem we wszystkie strony by mnie trafić. Urodzona w żebro upadłam na ziemię.
- I co może pokonałaś przewodniczącą, ale ja się nie dam!
- Heh jeszcze zobaczymy. - wstałam z wielkim bólem. I wyjęłam miecz. Teraz pokażę jej kto tu rządzi! Zaatakowała mnie tym samym sposobem co poprzednio. Zrobiłam unik podcinajac jej nogi. Teraz punkt jest mój. Szybko się podniosła i tym razem to ja zaatakowałam, myląc ja przy tym. Przez co poraz drugi leży na ziemi. Chwytam się za palącą już ranę. Czuje, że moja koszulka jest mokra. Patrzę się na nią i widzę czerwoną plamę. Niestety pan Nicket nie przewidział tego.
Muszę się teraz skupić na walce. Moja przeciwniczka już się podniosła. Zdenerwowana że może przegrać wymachuje mieczem we wszystkie strony całkowicie nie kontrolując siebie. Robię unik i widzę że nie trzyma go mocno. Wykorzystuję to podbijając go w górę przez co znajduje się w powietrzu i powalam ją na podłogę. Zrezygnowana nie wstaje, tylko leży.
- Wstawaj. Dobrze ci poszło. - powiedziałam z uśmiechem.
- To tobie, a nie mi. - Oburzyła się.
- Ale to są tylko zawody.
- Dla ciebie! Dla mnie są czymś ważniejszym. - odpowiedziała. - Idź już sobie!
- No dobra. - posłuchałam rozkazu. Widocznie nie umie przegrywać. Przechodziłam koło Steve'a, a on mnie zaczepił.
- Lori! Co ci się stało? Krwawisz!
- A dałam się uderzyć, żeby nabrała pewności, że wygra.
- Sprytny plan. Chciałaś ją osłabić?
- Coś w tym stylu.
- Ale z tą raną to nie ma żartów. Idź do gabinetu pielęgniarki!
- No dobrze. - obok mnie pojawił się sędzia i przekazał że Naveen wygrał.
- O właśnie skończył. Może pójdzie z tobą?
- Nie trzeba. - Poszłam do pielęgniarki.
- Dzień dobry. Przyszłam, żeby pani opatrzyła ranę. - stanęłam w progu. W gabinecie nie było znajomej mi pani pielęgniarki. Była to inna osoba. Moje znamię zaczęło świecić. Tak same z siebie. I czułam, że ją skąś znam. Ta osoba miała brązowe, długie włosy. Miała ubrany fartuszek pielęgniarki, ale nią nie była. Odwróciła się do mnie i uśmiechnęła.
- Witaj cztery.

-----------------------------------------------------------
No i kolejny rozdział. Trochę są krótkie, ale staram się je przedłużyć. Chyba że wolicie takie krótkie? Mam nadzieję że się spodobał ;) liczę na gwiazdki to bardzo motywuje ;)

Nowe Dziedzictwa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz