Koniec walk.

18 2 1
                                    

Nie możliwe to Naveen! Obok niego jest John i trzyma ręce na ranie.
- Naveen! - Pobiegłam do niego.
- Jego szukałaś? - zapytała zmartwionym głosem.
- Tak. - Łzy już kręciły mi się w oczach. - Spokojnie. John go uzdrowi. Też potrafi uleczyć jak ta pielęgniarka za którą szłaś. Tylko to może być dla ciebie szok.
- Nie absolutnie! Siedem już mnie uzdrowiła, wiec wiem jakie to uczucie.
- To dobrze, ale i tak trzeba go zanieść do Mariny. Idź już na salę. My się nim zajmiemy. - Powoli się oddalałam i podsluchiwałam co mówią. Usłyszałam tylko kilka słów na przykład :
- Popatrz to numer osiem.
- To jest raczej jego nastepca.
- Ale mamy szczęście. A ta dziewczyna? Czyżby ona także? - Oni nie wiedzą? Siedem wiedziała, a oni nie?

Naveen ocknął się tuż przed zakończeniem. Zdążył jeszcze wygrać dwie walki przez co przeszedł do następnej rundy. Ja także się dostałam. Było ciężko, ale udało się. Po zakończeniu czekaliśmy na Steve'a aż posprząta papiery. Z holu głównego wziął nas na spotkanie.
- Zaczekacie tutaj zrobimy małą niespodziankę.
- No dobrze... ale nie jestem do końca pewna czy to już będzie niespodzianka.
- Bedzie, będzie. - wszedł tam. Słyszeliśmy wszystko. - Mam niespodziankę.
- Wiem. Przyprowadziłeś następców. - odezwała się dziewczyna.
- Skąd to wiesz ... eee...
- No już wprowadź ich. - otworzyłam telekinezą drzwi i weszliśmy. - Osiem jak miło cię widzieć. - powiedział z uśmiechem na twarzy czwarty.
- Eee... dzień dobry... my się znamy?
- Byłeś nie przytomny i ranny. A ja cię szukałam. I znaleźli twój symbol. - Odpowiedziałam.
- Dokładnie. A ty jakim jesteś numerem? - Trochę się bałam pokazać im, ale nie wiem czemu.
- To siedem wam nie powiedziała?- popatrzyli się na nią zdziwieni. Ona tylko wypuściła powietrze.
- Nie pamiętasz?- powiedziała
- Czego?
- Sam mi mówiłeś, że pierwszą osobą jaka do mnie zajrzy bedzie twój nastepca. Przewidziałeś to.
- Naprawdę? Nie pamietam. - zdziwiony był. - A więc to jest mój nastepca?- prawie wykrzyczał tylko nie wiem czy z radości czy ze strachu. Usiadł, uspokoił się i próbował coś powiedzieć:
- Eee... ja jestem...
- Wiem. - przerwałam mu.
- Pomyślałem John, że nauczysz ją tego co umiesz. Zgadasz się?
- No mógłbym. - powiedział niepewnym głosem.
- Dzięki. A i jeszcze jedno pytanie. John?
- Tak?
- Ile osób mają szukać?
- Chwila co?
- Ile osób mają szukać?
- Nie pamiętam albo po przejściu przez portal zapomniałem. Dziesięciu? A może dwudziestu osób? Wybacz zapomniałem.
- No trudno. Może byśmy już kończyli zaraz minie...
- Chwileczkę!- powiedziała sześć. - Czy znaleźliście już kogoś?
- Tak. Twojego następcę. - odpowiedział Naveen.
- A mogłabym tą osobe zobaczyć jutro?
- No nie zabardzo. Uczy się w innej szkole.
- A po szkole?
- Pewnie będzie miec sporo nauki...
- A dałbyś radę ją poinformować żeby tu przyszła albo skontaktowała się ze mną...
- Nie wiem. - Prawie krzyknął i teleportował się stąd.
- Zdenerwowałam go? - zapytała przestraszona mnie. Nie wiedziała co się stało
- Sama też nie mogę rozgryść o co mu ostatnio chodzi.
- Aha. Rozumiem.
- Mogę tylko powiedzieć że tą osobą jest jego starsza siostra.
- Siostra?
- Tak.
- Dobrze. Dziękuję ci.
- Kończymy już. - zawołał czwarty.
- Jasne. Do zobaczenia...
- Lori. Lori Rinne.
- Jasne. Dzięki Lori. - Pan Nicket uruchomił maszynę i już ich nie było.
- Cieszę się ze udało się ich namówić. Przynajmniej masz załatwione lekcje z samym numerem czwartym.
- Dziękuję, ale coś mi tu nie gra...
- Co?
- Cztery się dziwnie zachowywał. Tak nie chętne do tego podszedł.
- Może boi się że nie będzie ci w stanie pomóc?
- Zobaczymy. Dobrze muszę już iść. Do widzenia.
- Część! Do zobaczenia jutro!

Następnego dnia rozpoczęły się walki dla klas trzecich. Podeszłam do Steva myślałam że mogę mu pomóc, ale nie potrzebował jej. Zostałam tam tak czy siak. Trzecioklasiści także zaciekle walczyli. Ciekawe widowiska z tego wyszły.
W pewnym momencie nauczycielowi zadzwonił telefon.
- Lori? Mógłabyś przypilnować tych dokumentów?
- Jasne.
- Dzieki. - I wyszedł. Podszedł do mnie czwarty.
- O witaj. Zastępujesz pana Nicketa?
- Część tylko na chwilę, poszedł odebrać telefon.
- Dobrze. Wiesz gdzie powpisywac? Trochę się spieszymy.
- Eee... Jakby to powiedzieć...
- Nie powiedział ci? No to trudno wpisz tu... - pokazywał mi co, gdzie mam wpisać. I musiałam jeszcze ogłosić kto z kim walczy. Trochę sie bałam ale on dodał mi odwagi słowami " dasz radę!". - Dzięki. - Powiedział i poszedł. Już teraz wiem co i jak. Podchodzi teraz szósta.
- Hej Lori! - Woła podchodząc do mnie. - zapiszesz coś?
- Jasne. Wyniki?
- Tak. Dzięki. - Zabrałam się za wpisywanie. Nauczyciel już zdarzył przyjść.
- Dzięki za pomoc, ale nie mówiłem żebyś cokolwiek wypełniała.
- Przepraszam, ale czwarty mi pokazał i mówił że sie spieszy.
- No dobrze. Możesz już iść. - ogłosił kolejnych przeciwników.
- Ja bym wolała posiedzieć tutaj. Naveena nie ma, więc nie wiem co mam robić.
- Możesz iść do małej salki i poćwiczyć. - odpowiedział.
- No dobrze. - Zrobiłam jak powiedział.

Po zakończeniu poszłam pomóc mu w papierach.
- Wie pan kto będzie jutro walczył? Bo ma pan już zwycięzców i pewnie plan jak rozegrać drugą rundę...
- Nie! - krzyknął.
- Co nie? - zapytalam trochę przestraszona.
- Nie będzie jutro walk.

-----------------------------------------------------------
Witajcie! Podobał się kolejny rozdział? Jak myślicie będą dalsze walki czy może odwołane zostały? Piszcie w komentarzu ;)
I liczę na gwiazdki 😉

Nowe Dziedzictwa.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz