Rozdział 9

2.1K 42 0
                                    

To już tydzień jak siedzę u Ginger a pracy i mieszkania ani widu ani słychu. Cholera jakby nagle wszystkie mieszkania i posady były zajęte, nawet te najpodlejsze. Jak tak dalej pójdzie to zostanę na jej łasce a bardzo bym tego nie chciała. Owszem Jude jest bardzo wyrozumiała i nigdy nie narzeka bo widzi jak się staram, ale mimo wszystko widzę, że ją też zaczyna to trochę męczyć. Andriej się do niej nie odzywa (w sensie prywatnym bo zawodowo widują się codziennie) i często płacze w łazience. Cholerny dupek, dlaczego ją wini za to, że się wtrąciłam? Jak tylko go spotkam bez Gin to od razu z nim o tym pogadam. Moje rozważania przerywa dźwięk mojego telefonu:

-Cześć mamo. –na wyświetlaczu widnieje zdjęcie mojej matki. Jej twarz jest trochę zmęczona i zbyt pomarszczona jak na jej 44 lata. Kiedyś wyglądała ślicznie, ale od kiedy nie ma taty podupadła na zdrowiu i przestała o siebie dbać. To chyba dlatego nie wyszła ponownie za mąż przez te 10 lat, bo nikt nie chciał tak zaniedbanej kobiety.

-Kochanie... -słyszę, że lekko pociąga nosem i chlipie.

 -słyszę, że lekko pociąga nosem i chlipie

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Mamo coś się stało? –czuję niepokój. Wiem, że coś jest nie tak skoro moja matka płacze.

-Słuchaj córciu, wiem, że nie masz tam zbyt różowo, ale bar tonie w długach i chcą mi go zabrać. Potrzebuję pieniędzy. Musisz mi pomóc.

-Ale mamo ja nie mam pieniędzy. Dobrze wiesz, że pracuję tylko na pół etatu w barze, więc starcza tylko na to czego potrzebuję w danym momencie. –kłamie na prędce i uczuję jak ogarnia mnie panika. Przecież matka nie wie, że rzuciłam studia i straciłam stypendia, że utrzymuję się sama. –Mamo ile potrzebujesz tych pieniędzy?

-Dziesięć tysięcy funtów, żeby nadgonić trochę, zapłacić raty i spłacić zamówione towary. –mówi to tak jakbym faktycznie miała jej dać tą kasę.

-Jezu! Mamo! Ja tyle kasy w życiu na oczy nie widziałam! Przecież to jakaś kwota z kosmosu. Sprzedaj ten bar!

-Nigdy! Dobrze wiesz, że obiecałam ojcu, że zajmę się barem i słowa dotrzymam!

-Ale ja nie mam jak pożyczyć ci tych pieniędzy. Naprawdę ich nie mam.

-Wierzę w ciebie. Poproś o pożyczkę studencką. Dadzą ci bo dobrze się uczysz. Musisz mi pomóc!

-Dobrze mamo zobaczę co da się zrobić. –kłamię, ale przecież nie powiem jej teraz prawdy przez telefon. Po prostu tam pojadę i jej pomogę ze wszystkim. Jezu kogo ja oszukuje?! Nie wrócę tam! Nie ma mowy!

-Dziękuję córeczko.

-Pa mamo. –rozłączam się jak najszybciej. Boże co ja mam teraz zrobić? Skąd wezmę tyle kasy? Może Jude oddałaby mi jeszcze jedną przysługę i pożyczyła chociaż połowę. Wyśle to matce i powiem, że tylko tyle mi dali. Nie może mieć do mnie o to pretensji. Przecież pomagam jej jak tylko mogę. O kurwa! Już 11 a ja obiecałam Ginger, że o 11 wyjdę z domu bo ona przyjedzie tu z klientem. Szlag! Trzeba się ulotnić. Już przekręcałam górny zamek w drzwiach kiedy słyszałam na klatce głos Jude. Była już z klientem więc musiałam się jakoś ewakuować. Na szczęście nasza klatka prowadziła jeszcze pół piętra w górę na malutki daszek więc po cichu weszłam tam i schowałam się w cieniu. Obserwowałam moją koleżankę i nowego przybysza. Mężczyzna ok. czterdziestki, średniego wzrostu, ale niższy od niej, śniada cera i z brodą, chyba Hindus, mało przystojny chociaż ubrany w drogi garnitur. Jak ona to robi, że może to robić bez uczuć? Chyba nigdy tego nie zrozumiem. Dobra, droga wolna więc po cichu schodzę na dół. Może kupię coś na obiad, żeby zabić czas? Zawsze dłuży mi się czas kiedy Jude jest z klientami. Wychodzę z klatki i... Nie no to chyba jakiś żart?

 Nie no to chyba jakiś żart?

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.
Pod MaskąWhere stories live. Discover now