Rozdział 6

3K 46 1
                                    

Szedł do nas z tak wkurwioną miną, że zwyczajnie się go przestraszyłam. Wielki jak dąb a do tego widocznie umięśniony (jak zaczął się spinać to mało nie pękła jego marynarka). Kiedy był już jakieś trzy kroki od naszego stolika, skuliłam się w sobie i wbiłam w kanapę. W życiu nie widziałam nikogo w takim stanie w jakim był on wtedy. Podszedł do Carmen, która siedziała z brzegu i wyciągnął ją z loży, ale tylko po to żeby dobrać się do Ginger. Wyciągnął ją ciągnąc za ramię co bardzo widocznie sprawiało jej ból, który malował się na jej twarzy. Cholera ona była mega przerażona a on krzyczał co do niej niezrozumiale mieszając angielski z (chyba) rosyjskim. I wtedy obudził się nagle mój wewnętrzny bohater.

-Słuchaj dupku! Puść ją natychmiast! –krzyknęłam podchodząc do niego i mojej koleżanki, która już prawie płakała –co ty sobie kurwa wyobrażasz?! Że jak masz garnitur za 1000 £ to możesz pomiatać ludźmi?! –i wtedy zrobiłam najgłupszą rzecz jaka chyba przyszła mi kiedykolwiek do głowy, uderzyłam go pięścią w ramię. O kurwa ale zabolało. Z czego on je miał? Ze stali? To jakaś pieprzona proteza? A on co? Zaczął się śmiać! Jebaniec śmiał się ze mnie tak bardzo, że puścił ramię Jude. No naprawdę moja puchnąca dłoń to był powód do śmiechu...

-A ty dzieciaku co się wtrącasz? I widzisz zrobiłaś sobie niepotrzebnie krzywdę. –zupełnie przestała interesować go Ginger za to podszedł do mnie i wziął moją puchnącą dłoń w swoje ręcę. Podmuchał... CO KURWA?! On mi jeszcze na tą dłoń dmucha? WTF?! –Widzisz i dlatego właśnie nie bije się nieznajomych. Mam nadzieję, że nie połamałaś sobie żadnych kości. –cholera, ten uśmiech...

-Puszczaj! –lekko oprzytomniałam i wyrwałam swoją rękę. Posłałam mu swoje najbardziej wkurwione spojrzenie jakie miałam w zanadrzu, ale chyba w połączeniu z moim upojeniem alkoholowym nie wyglądało ono zbyt poważnie bo wielkolud tylko się zaśmiał. –Nieładnie się tak śmiać z czyjejś krzywdy! –spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami. Boże skąd się tacy biorą?

-Przykro mi. Spokojnej nocy. –I odszedł do Jude. Powiedział jeszcze coś jej na ucho. Skinął na mnie głową i odszedł ze swoim przyjacielem, którego w tym zamieszaniu dopiero zobaczyłam. Był trochę niższy, starszy i miał trochę subtelniejszy wyraz twarzy. Uśmiechnął się do mnie zawadiacko i odszedł z terminatorem.

-Ali czy ty zwariowałaś?! Nigdy więcej tego nie rób! –powiedziała zaniepokojona całą sytuacją Lucy

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

-Ali czy ty zwariowałaś?! Nigdy więcej tego nie rób! –powiedziała zaniepokojona całą sytuacją Lucy.

-Jedźmy już do domu. Dość wrażeń na dziś. –westchnęła Ginger i sięgnęła po swoją kurtkę.

-Ginger ja bardzo przepraszam.. Nie chciałam sprawiać kłopotu, po prostu przestraszyłam się, że zrobi ci krzywdę. –bąknęłam zawstydzona. Czułam, że zrobiłam coś nieodpowiedniego.

-Nic się nie stało. Po prostu muszę jeszcze coś załatwić słonko. –Jude uśmiechnęła się więc potulnie ubrałam kurtkę i zaczęłyśmy wychodzić. Jezu jak to dobrze, że ta noc się już kończy. Muszę jechać do domu i zanurzyć tą dłoń w lodzie. Spuchła i boli a ja nie mam pieniędzy żeby iść do lekarza a na odszkodowanie od tego wielkiego dupka nie mam co liczyć. Po pierwsze sama go uderzyłam a po drugie chyba bym się bała nawet wspomnieć, że potrzebuję na lekarza czy coś... Boże do domu i idę spać! Dobrze, że mam swoje duże łóżko...

Pod MaskąWhere stories live. Discover now