Dzisiaj trochę inaczej, ten rozdział był już dodany, ale ze względu braku pomysłu, musiałam zmienić końcówkę. Przepraszam, że tak długo czekaliście na nowy rozdział, ale klasa maturalna to nie przelewki. Niedługo matura także, myślę że nic wstawię. Ale po maturze biorę się ostro do pisania! 😉
^^^^^^^^^^^^^^KURT
Blaine nie wraca już od 30 minut. Zaczynam się niepokoić.
-Może powinienem tam iść -mówię do Rachel
-Nie! Kurt, lepiej niech sobie sami to wyjaśnią, wiem, że się martwisz, ale jest z nim Finn. Nic się nie stanie.
Wiem, że mówi to tylko po to, by mnie pocieszyć, a tak naprawdę sama się martwi. Mija 40 minut od wyjścia chłopaków i żadnego odzewu. Nie wiem co mam robić, dlatego wychodzę z samochodu, by nabrać świeżego powietrza.
-Rach idziesz ze mną?
-Nie zostanę i poczekam.
Kiwam głową i odchodzę zobaczyć okolicę, choć tak naprawdę chcę się uspokoić. Obok mieszkania Blaine, wait obok starego mieszkania Blaine jest plac zabaw. Uśmiechnąłem się pod nosem, ponieważ ostatni raz w takim miejscu byłem jako dziecko. Od razu skierowałem się w stronę huśtawek. Już nie pamiętam kiedy ostatnio się bujałem, dlatego siadam na huśtawce, i zaczynam się odpychać. Nawet było zabawnie, ponieważ dawno nie czułem tego przysłowiowego wiatru we włosach. Nie trwało to długo, ponieważ nagle poczułem popchniecie. Nie spodziewałem się tego, dlatego spadłem ze sprzętu.
Otrząsnąłem się, rozejrzałem, ale nikogo nie zobaczyłem. To było dziwne...
BLAINE
Kiedy otworzyłem drzwi, byłem zaskoczony, ponieważ nie myślałem, że spotkam matkę Sebastiana! Z drugiej strony odetchnąłem z ulgą, gdzieś tam miałem nadzieję, że go nie spotkam.
-Dzień dobry -powiedziałem zdziwiony
-Witaj Blaine
-Ja, ja, ja przyjechałem po rzeczy - Mówiłem co raz ciszej, byłem zawstydzony, ale czym
... Przecież to wina Sebastiana...-Domyślam się - powiedziała łagodnie
Weszliśmy do mieszkania, oczywiście pierwsze co przyszły to wspomnienia z tamtej nocy... Od razu wszystko zaczęło mnie boleć. Nie poddam się. Nie mogę okazać bólu ani strachu.
-Napijecie się herbaty?
-Nie dziękujemy, my tylko na chwilę -odpowiedział Finn, kiedy ja zacząłem władać rzeczy to torby.
Po 10 minutach pakowania miałem 2 walizki i 3 torby. Trochę nazbierało się tych rzeczy. Kiedy chcieliśmy juz wyjść z moim przyjacielem. Pani Smythe nas zatrzymała wskazując miejsca obok niej. Chciała porozmawiać, ale czy ja tego chciałem. To wszytko jest takie zakręcone. Ale koniec końców się zgodziłem. Chciałem mieć to już za sobą. Mama Sebastiana spojrzała wymownie na Finna. Może ma rację, lepiej nich nie będzie przy tej rozmowie.-Poczekałbyś na zewnątrz, zaraz do Ciebie dojdę.
Kiwnął głową i wyszedł. Wróciłem wzrokiem do kobiety. Widać, że się zastanawiała nad czymś.
-Blainie, wiem wszystko, wiem, dlaczego wylądowałeś w szpitalu, wiem, że to wina mojego syna.
Przy ostatnim zdaniu w ogóle na mnie nie patrzyła, wnioskuje , że nie spodziewała się po swoim synie takich czynów
-Nie chcę go usprawiedliwiać, bo to co zrobił, jest wprost nie wybaczalne, ale mam nadzieje, że kiedyś mu wybaczysz. Sebastian teraz zbłądził, nie wie co robić. Nie oczekuję od Ciebie, że będziesz teraz przy nim, ale myślę, że to by mu pomogło. By był z nim ktoś bliski- jak wy byliście.
Jestem zszokowany! Wybaczyć, być, że co?
-A pani?
-Oczywiście, że będę z nim, ale on z chwilą będzie potrzebował przyjaciela, a nie matki.
Nie wiem, co odpowiedzieć, powiedzieć... Nawet nie wiem jak to wyrazić. Dlatego patrzę się na panią Smythe z otwartą buzią.
-Nie oczekuję od Ciebie teraz odpowiedz, ale chcę byś to przemyślał- dobrze.
-Tak, przemyślę...
Nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy, ale stało się. Na razie nie chcę o tym myśleć, dlatego żegnam się z matką Sebastiana i wychodzę.
-Przepraszam Cię, że tak długo czekałeś -kieruję te słowa do Finna
-Nie ma sprawy możemy już iść, założę się, że moja żona z Kurtem niepokoją się
-Tak, masz rację
...
KURT
W końcu sami! Gdy już przenieśliśmy wszystkie rzeczy Blaina, napiliśmy się herbaty, Finchel w końcu odjechali. Kocham ich, ale chciałem już być z nim na sam. I oto nadszedł wyczekiwany moment. Siadam obok Blaine i pytam jak się czuje.
-Kurt pytasz się o to co 5 minut.
-Ale tym razem pytam jak się czujesz w nowym mieszkaniu?
-Chyba, że tak -uśmiecha się do mnie i przybliża
-Bardzo mi się tutaj podoba. Zwłaszcza jeden element... - rozgląda się, a przy ostatnim słowem jego wzrok zatrzymuje się na mnie.
I wtedy nie wytrzymujemy napięcia. Zaczynamy się namiętnie całować. Robi się co raz bardziej gorąca, czuję jak jego ręką wędruje za bluzkę. Jego pocałunki zniżają się na szyję. Jest tak cudownie! On jest niesamowity, nikt przed Blainem tak na mnie nie działał . Kiedy rozkoszuje się tą chwilą i jestem pewien, że zaraz TO zrobimy. Mój chłopak się wycofuje. Po prostu siada obok mnie, jeszcze chwilę temu nie mógł się ode mnie oderwać, a teraz siada obok i próbuje uspokoić oddech.-Coś nie tak?
Przerywam tę niezręczna ciszę, która nas połączyła.
-Wszystko dobrze, Kurt jesteś fantastyczny, ale to moja pierwsza noc w mieszkaniu. Dopiero wróciłem ze szpitala, sam rozumiesz, jeszcze matka Sebastiana...
-Tak, rozumiem przepraszam.
-Nie,nie to ja powinienem przeprosić.
-To może pójdziemy już spać, w końcu już jest po 1?
-To był długi dzień...
-Zgadzam się, zaraz przyniosę Ci pościel, będziesz spał w pokój Rach
-Dziękuję
Wychodzę uszykować łózko dla Blaine. Z jednej strony go rozumiem, ale z drugiej chciałbym żeby te chwile trwały jak najdłużej, mimo że znamy się tak krótko. Wracam do salonu powiadomić Blaine o gotowym łóżku, na to on kiwa głową i idzie do pokoju mojej byłej współlokatorki. I w ten sposób rozchodzimy się do własnych łóżek. Przebieram się w piżamę i kładę się myśląc o tym jak to będzie z Blainem, jak nasze losy się potoczą. Kiedy już jestem blisko zaśnięcia, słyszę ciche pukanie, szybko ręką próbuję zaświecić lampkę, lecz mnie coś przytrzymuje
-Nie świeć, ja tylko chciałem, to znaczy, ja
-Pewnie, chodź się połóż przy mnie
I tak zasnęliśmy przytulani do siebie.