Co ja mam zrobić? Uwolnić ich? To na pewno, ale kiedy i jak? Muszę coś wymyślić. Lepiej pójdę na górę, bo co jeśli przyjdzie i zastanie mnie nie tam gdzie mam być. Zgasiłam światło i weszłam na górę.
Zamknęłam piwnice i usiadłam na łóżku. Po dziesięciu minutach, Zack wparował do domku. Siedziałam spokojnie, wpatrując się w podłogę.
-Nareszcie się obudziłaś! Jak się spało słonko?
-A co cię to obchodzi, przecież i tak trzymasz mnie tu dla mojej krwi.- odpowiedziałam chłodno.
-No wiesz, lubię jak mój posiłek jest zadbany.
-Śmieszne.
-A więc będziesz siostrą Luke'a. Bardzo ciekawie.
-Nigdy nie będę jego rodziną.
-Jak twoja matka ożeni się z jego ojcem, to raczej będziesz.
-Czy Steven, też jest...
-Wampirem? Tak, on jest naszym królem skarbie.
-Jak to, królem?- nie mogę w to uwierzyć, czyli on też jest wampirem, a na dodatek jest królem tych morderców!
-Posłuchaj, nawet my mamy swojego władcę, naszym jest Steven. Szczerze, to dziwie się, że wybrał sobie za małżonkę człowieka, ale kto co lubi.
-W takim razie Luke jest księciem?
-Tak. Ja jestem jego przyjacielem, a Nikki, wybrał sobie na przyszłą małżonkę, rozumiesz?
-To dlatego ją przemienił, tak?
-Zgadza się. Skąd wiesz, że ją przemienił, przecież ludzie nie umieją rozróżniać wampirów?
-Nie ważne.
-Mów!- krzyknął. Przestraszył mnie, ale nie na długo. Czemu nie pomyślałam o tym wcześniej? On nie może mi nic poważnego zrobić. W takim razie muszę to wykorzystać. Podbiegłam szybko do łazienki i zamknęłam się na klucz. Zack zaczął dobijać się do drzwi.
Zawinęłam ręcznik wokół dłoni i rozbiłam lustro. Siedem lat nieszczęścia w tamtej chwili, nie przeszkadzało mi. Wzięłam jeden z większych kawałków szkła i przyłożyłam sobie do nadgarstka.
Odwróciłam się w stronę drzwi i czekałam, aż Zack je wyważy. Po krótkiej chwili, zrobił to. Przyglądał się mi z wściekłością.
-Odłóż to, albo skończy się to źle!
-Zrobisz to co ci powiem, jeśli nie, zabije się. Mówię poważnie!
-Dobra, i tak tego nie zrobisz!- spojrzałam na szkło i wbiłam je w skórę, raniłam swój nadgarstek. Krew spływała po mojej dłoni i skapywała na podłogę.
-Stój! Dobra, dobra. Zrobię co chcesz, ale cię nie uwolnienie. Jasne?
-Tak.- szybko przestałam się ranić, chwyciłam końcówkę mojej bluzki i tamowałam krwawienie.
-No, więc... Uwolnisz ludzi z piwnicy.
-Co?! Byłaś na dole?! Za dużo sobie pozwalasz, wiesz? Nie zrobie tego!
-Na pewno?- znowu przyłożyłam szkło do nadgarstka. Miałam nadzieję, że odpuści i nie będę musiała tego powtarzać, ale skoro muszę.
-Dobra! Przestań! Uwolnie ich! Słyszysz?
-Świetnie!- Zack podszedł do kopuły i otworzył ją bez żadnego wysiłku. Zszedł po schodach i zaczął wynosić ludzi.
Było mi ich szkoda, musieli siedzieć tam tyle czasu. Ich rodziny musiały się naprawdę martwić.
Kiedy skończył, wpakował ich wszystkich do samochodu. Dziwie się, że wszyscy się tam zmieścili.
-Zawiozę ich przed szpital, a potem ucieknę. Pasuje?
-Tak. Dziękuje.
-Tak, tak.- Zack wyszedł, a ja byłam szczęśliwa, że udało mi się ich uwolnić. Chwila... Czy ja słyszałam dźwięk zamykanych zamków w drzwiach? Nie! Nie słyszałam! Pobiegłam do drzwi i... Otworzyłam je.
Jestem wolna. Nareszcie! Wybiegłam do lasu. Błądziłam przez jakiś czas, ale po jakiś trzech godzinach marszu, znalazłam domek. Nie powinnam była tam wchodzić, ale musiałam.
Wiem, że na podstawie tych wszystkich horrorów, nikt by tam nie wszedł, ale ja, po prostu musiałam się uwolnić od tego potwora. Zapukałam kilka razy, ale nikt nie otwierał.
Chciałam odejść, ale usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Odwróciłam się na pięcie i zobaczyłam w drzwiach przystojnego blondyna.
-Hej!
-Um... Cześć!
-Kim jesteś?
-Jestem Amara. Zgubiłam się, wiesz może w którą stronę mam iść, żeby dotrzeć do jakiejś większej cywilizacji?- zaśmiał się, on jest naprawdę uroczy!
-Jestem Scott, może chcesz do kogoś zadzwonić, bo droga do miasta jest dość długa. Wejdź, dam ci telefon.
-Dzięki, ale...
-To nie będzie problem.- przez chwilę się zawahałam, ale skoro mam możliwość telefonu do mamy, to czemu nie.
-No dobra.- zaprosił mnie gestem ręki do domu. Przeszłam przez próg. Scott zamknął drzwi. Weszłam głębiej, przypuszczam, że do salonu. Na podłodze ujrzałam tych samych ludzi co w piwnicy. A na kanapie obok Zack'a! Nie wierzę! Co on tu robi?!
-Ha! Wiedziałem, że uciekniesz, ale nie myślałem, że się tu spotkamy! Jak tam bieganko, słonko?- kipiałam z wściekłości. Jaki z niego idiota! Myślałam, że nie jest, aż takim draniem.
Myślałam, że zrobi to, co mu kazałam. Podbiegłam do ludzi. Sprawdzałam każdemu puls, ale w żadnym z ciał nie było życia. Łza spłynęła mi po policzku. Byłam taka szczęśliwa myśląc, że uratowałam ich od niego, ale teraz oni nie żyją. Jak mogłam być tak głupia.
Słyszałam śmiechy Scott'a i Zack'a. Podeszli do mnie i stali za moimi plecami.
Zdenerwowana, rzuciłam się z pięściami na Zack'a. Biłam go w tors, jednocześnie płacząc. Miałam go dość. Miałam dość ich wszystkich. Poczułam, że wzrasta we mnie wściekłość i... Siła?
Nagle, rzuciłam nim o ścianę. Tak, zrobiłam to. Wpatrywał się we mnie ze zdziwieniem, zresztą ja też byłam zdziwiona. Od kiedy byłam, aż tak silna?
Spojrzałam na moje ręce, nie wiedząc co się dzieje.
-Jak ty to zrobiłaś, co?!- Zack podszedł do mnie, wymachując rękami. Przyznam, że było to trochę śmieszne.
-Ja sama nie wiem. Co się ze mną dzieje?- powiedziałam szeptem do siebie, ale wiem, że oni, mnie usłyszeli.
-Kim ty jesteś?- zapytał z zaciekawieniem Scott. Najgorsze jest to, że nie znam odpowiedzi.Heeej! Przepraszam, że nie dodałam rozdziału wczoraj, ale dziś jest! I obiecuję, że jutro też będzie! Do następnego! ;*

CZYTASZ
Przyrodni Brat
VampireMam na imię Amara. Moje życie, było skomplikowane, ale potem skomplikowało się jeszcze bardziej. Kim jestem? Kimś wyjątkowym, niespotykanym i należącym do podziemnego świata... ****** Druga część nosi nazwę ,,Musimy zaufać". Serdecznie zapraszam...