Już jutro moje urodziny. Nie wiem, jak będzie. Boję się, że już następnego dnia stanę się wampirem połączonym z Noah. Nie chcę tak żyć, chcę być szczęśliwa, ale z Luke'iem. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, że ucieczka nie będzie, aż tak trudna. Czy chcę śmierci Noah? Oczywiście, że nie, jest moim bratem i zrobię wszystko, aby nic mu się nie stało, ale na siebie też muszę uważać, dlatego będę szukać sposobów na wydostanie się z tej sytuacji.
Siedziałam z Luke'iem na kanapie, razem oglądaliśmy kabarety. Pamiętam, jak kiedyś oglądałam je z mamą co niedzielę. Tak tęsknie, za tamtymi czasami, kiedy życie było normalne. Teraźniejsze czasy, nie mogą się równać z tamtymi.
-Luke, boję się.
-Wszystko będzie dobrze. Damy radę, jasne?
-Dobrze, że jesteś.
-Też się cieszę, że cię mam.
-Już za 13 godzin moje urodziny.
-Wiem, dlatego już niedługo wyruszymy gdziekolwiek, aby być jak najdalej z tąd.
-Chcesz dla mnie zostawić ojca i tytuł księcia?
-Dla ciebie, mógłbym nawet życie stracić.
-Wolałabym, abyś dla mnie starał się przeżyć jak najdłużej.
-Amaro, jeszcze nikomu nie mówiłem tego od tak dawna, ale, ja... Kocham cię.-spojrzałam się w jego oczy i uśmiechnęłam lekko.
-Ja też cię kocham.- przytuliłam się do niego, odwzajemnił uścisk, ale po chwili odsunął się i wstał.
-Posłuchaj, w tym momencie, nie możemy być razem, musimy udawać poprostu przyjaciół, nikogo więcej, bo gdy mnie złapią, to mogą cię szantażować, a nie chce, abyś cierpiała za moją nieuwagę.
-Okay, ale gdy nam się uda, będziemy razem.
-Zgadza się.Poszłam do pokoju i położyłam się spać. Co będzie jutro o 12, tego nikt nie wie.
Jestem w ogrodzie. Siedzę po turecku na mokrej od rosy trawy. Wdycham świeże powietrze. Nagle przede mną pojawia się Noah.
-Noah, co ty tutaj robisz?
-Wiesz...- usiadł na przeciwko mnie.- niedługo się zobaczymy.
-Nie spotkamy się już nigdy, nie rozumiesz?
-Mylisz się i to bardzo. Amaro, my się połączymy, taka jest prawda.
-To się nie stanie, bo ucieknę od ciebie jak najdalej.
-Znajdziemy się, czy tego chcesz, czy nie. Gdziekolwiek pójdziesz, będziesz za mną tęsknić.
-To nie prawda, jestem w stanie ci się oprzeć!
-Czyżby? A kto cię obroni? Ten Luke? Proszę cię, sam przy pierwszej lepszej okazji cię przemieni.
-Wcale nie. On nie zareaguje, tak jak inne wampiry.
-Tak, ale czy nie pomyślałaś, że poczeka, aż mnie zabiją, a potem sam z łatwością zmieni cię w wampira i będzie miał swojego proroka?
-On by tego nigdy nie zrobił, on mnie kocha.
-Tylko potem się nie zawiedź.- wstał i zaczął odchodzić, wpatrywałam się w jego sylwetkę, która powoli, znikała z mojego pola widzenia.
Obudził mnie krzyk Luke'a.
-Amaro! Obudź się! Amaro!
-Cco?- powiedziałam zaspana.
-Dusiłaś się, myślałem, że nie zdołam cię obudzić.
-Jest okay, która godzina?
-Musimy już iść, jest 10.
-Ubiorę się i możemy jechać.
-Dobra, będę czekać w samochodzie. Nie pakuj się, będziemy zajeżdżać do sklepów po drodze. Mam wystarczającą ilość pieniędzy. Pośpiesz się.
-Jasne.- Luke zszedł na dół. Ubrałam się w wygodny strój. Poszłam do samochodu. Wsiadłam do środka.
-A co z moją mamą, mogę się pożegnać?
-Pewnie, zajedziemy tam na chwilę.
-Okay.- przez całą drogę rozmyślałam o moim śnie. Luke nie mógłby tak mnie wystawić, on mnie kocha. Zresztą moje sny tylko w połowie się spełniają, co oznacza, że spotkam się z Noah, wcześniej czy później. Po jakimś czasie, dojechaliśmy pod dom Steven'a.
-Idź się pożegnać, ja tu zaczekam, tylko się pośpiesz.
-Jasne.- posłałam mu uśmiech i pobiegłam do domu. Weszłam i zobaczyłam mamę siedzącą na kanapie ze Steven'em, który obejmował ją ramieniem.
-Amaro! Córciu, tak się o ciebie bałam!
-Jest dobrze mamo.- przytuliłam się do mamy, a potem objęłam Steven'a.
-Tęskniliśmy za tobą.
-Mamo, Steven, ja i Luke, wyjeżdzamy.
-Jak to?
-Musimy uciekać.
-Nie, Amaro, my chcemy...
-Chcecie co?
-Chcemy zabić Noah, abyś mogła żyć w miarę spokojniej.
-Nie pozwolę, zabić Noah. Moje życie już nigdy nie będzie spokojniejsze. Już zawsze będę żyć w strachu, że ktoś mnie przemieni i będę musiała być jego sługą na zawsze.
-Kochanie, ale..
-Nie, Mamo. Nie możesz tego zrobić, to twój syn, a ja jestem twoją córką, dlatego, błagam cię, nie zabijajcie go.
-Dobrze kochanie.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też. Trzymajcie się i powodzenia córeczko.
-Dziękuję.
-Powodzenia Amaro.
-Dzięki, życzę wam szczęścia.
-Dziękujemy.- odpowiedzieli jednocześnie. Wyszłam i ruszyłam do samochodu.Jedziemy leśną drogą. Nie wiem, gdzie jedziemy, bardziej interesowała mnie godzina.
11:56.
11:57
11:58
11:59
-Luke, jeszcze minuta.
-Hej, wszystko będzie dobrze. Pamiętaj, jestem przy tobie.
-Wiem.- patrzę na zegarek, 12:00. Już czas, trzeba uciekać, przed Noah.
Jesteśmy już z kilka godzin drogi od Nowego Yorku. Jedziemy w kompletnej ciszy. Zaczął padać deszcz. Skupiałam uwagę na spływających po oknie strumyczkach wody. Nagle Luke, skręcił gwałtownie i wpadł w poślizg, przez co wjechaliśmy do rowu. Walnęłam głową o szybę. Ostatnie co widziałam to znajomą mi twarz, zaglądającą przez okno i patrzącą w moje oczy.Heej! Przepraszam, że nie wstawiałam rozdziału ;( niestety, to już będą ostatnie rozdziały, ale zdecydowałam się na drugą część. Mam nadzieję, że się cieszycie. W ostatnim rozdziale, napisze wam nazwę drugiej części. Do kolejnego :*

CZYTASZ
Przyrodni Brat
VampirosMam na imię Amara. Moje życie, było skomplikowane, ale potem skomplikowało się jeszcze bardziej. Kim jestem? Kimś wyjątkowym, niespotykanym i należącym do podziemnego świata... ****** Druga część nosi nazwę ,,Musimy zaufać". Serdecznie zapraszam...