8

13K 590 19
                                    

Minęło, kilka dni zanim lekarze pozwolili mi wyjść. Po mojej głowie chodziło tysiące myśli i pytań. Wszystkie krążyły wokół Noah.
Czym on jest? Nie jestem pewna czy powiedzieć o tym mamie, a co jeśli uzna mnie za wariatke. Chyba nie powinna.
Kiedy wrócimy do domu, powiem jej wszystko co widziałam. Musi mi uwierzyć, czyż nie? Jest moją mamą. Jedyną osobą, której mogę zaufać.

Całą czwórką jechaliśmy samochodem. Nikt nic nie mówił, szczerze, to cieszyłam się z ciszy, która utrzymywała się w aucie przez kilka godzin. Po długim czasie, dojechaliśmy do domu.
Mama i Steven oznajmili, żebyśmy wszyscy spotkali się w kuchni. Tak, więc zrobiliśmy.

-Posłuchajcie- powiedziała mama i usiadła przy stole, wszyscy jej zawtórowali.-Ja i Steven bierzemy ślub za tydzień. Mamy już wszystko przygotowane. Wesele odbędzie się w restauracji ,,Loressa". Zaprosimy samych najważniejszych przyjaciół. Amaro i Luke, wy możecie wziąć ze sobą, góra dwie osoby. Jutro lub pojutrze omówimy wszystkie szczegóły.

-Okay, więc, tato, mogę wziąć ze sobą Nikki i Zack'a?

-Dobrze, synu tylko oznajmij ich, że mają zachowywać się stosownie, tak jak i ty, jasne?

-Tak, tak- odpowiedział Luke i odszedł, za pewne do swojego pokoju.

-Mamo, możemy porozmawiać, muszę ci coś powiedzieć.

-Oczywiście, kochanie.- mama spojrzała się dziwnym wzrokiem na Steven'a, a potem poszła za mną. Weszłyśmy do sypialni mamy i Steven'a. Usiadłam na łóżku, a mama obok mnie.

-Mamo, posłuchaj. Kiedy weszłam do domu Ruby, zobaczyłam, Noah wgryzającego się w szyję jakiejś dziewczyny. Czy ja zwariowałam?- opowiedziałam szybko.

-Hmm... Amaro, to mogło ci się tylko wydawać. Może wymyśliłaś to sobie? Albo ci się przewidziało?

-Nie, Mamo. To dlatego pobiegłam do naszego, starego domu. Dobrze to pamiętam!

-Amaro, skończ to! Wydawało ci się i tyle! Teraz, lepiej się martw, co nałożysz na wesele, jasne? Mam nadzieję, że nie wrócimy do tego tematu!- wyrzuciła z siebie. Znowu zachowywała się tak samo jak, wtedy, kiedy opuszczaliśmy dom Ruby.

-Jasne.- odpowiedziałam chłodno i wyszłam z jej sypialni. Przez chwilę, stałam na korytarzu oparta o ścianę. Moja matka, minutę temu, uświadomiła mi, że jestem wariatką. Myślałam, że mnie zrozumie i wytłumaczy, że wszystko będzie okay.
Od czasu, kiedy spotkała Steven'a, zmieniła się nie do poznania. Uznam, że teraz to jest nie ważne i pomyślę, kogo by tu zaprosić.
Na pewno sprowadzę Maye i tylko ją. Nie mam więcej przyjaciół. Większość ludzi w moim wieku, nie chciało się przyjaźnić z córką pijaka.
Ja i Maya, byłyśmy bardzo podobne. Miałyśmy te same problemy i dlatego, podtrzymywałyśmy się nawzajem na duchu. Postanowiłam od razu to załatwić, więc wyjęłam telefon i wybrałam numer Mayi. Żeby odebrała, żeby odebrała...

-No hej, Am! Co się tak długo nie odzywałaś?

-Hej, May! To skomplikowane, ale za to, wszystko ci opowiem, kiedy do mnie przyjedziesz!
-Że co?

-Załatwię ci bilet do Nowego Yorku. Nic nie musisz płacić! Tylko, weź ze sobą, ładne i odświętne ubrania, bo będziesz na weselu mojej mamy!

-Ale fajnie! Dobra, a kiedy mam przyjechać?

-Przyjedź, za... 5 dni, dziś jest niedziela, więc wesele odbędzie się w sobotę, a ty przyjedziesz w czwartek. Okay? Pasuje ci?

-Jasne, że tak! No dobra, więc przybędę w czwartek!- zaczęła piszczeć, a ja piszczałam z nią.

-No to do czwartku!

-Do czwartku!- rozłączyłam się. Tak bardzo za nią tęsknie. Może jej opowiedzieć to co widziałam, może to ona mnie zrozumie? Zobaczymy jak przyjedzie. Narazie, nie będę o tym myśleć.
Lepiej, jeśli zajmę się swoim wyglądem. Po tym co się stało, twarz mam całą poobijaną i w sińcach. Ruszyłam do mojego pokoju.
Idąc przez korytarz, zobaczyłam, że przed drzwiami do naszych pokoi, Luke całuje się z tą samą dziewczyną, z którą go widziałam wcześniej, nie powiem, jest bardzo ładna.
Podeszłam do moich drzwi, ale nie mogłam wejść, bo zastawili mi przejście. Odkaszlnęłam, miejąc nadzieję, że mnie zauważą, ale oni, najwyraźniej, byli za bardzo zajęci sobą.

-Hej, czy moglibyście się przesunąć?- nadal nic, czy oni mają wadę słuchu, czy co?-Ej? Chcę wejść do mojego pokoju, więc przesuńcie się, a potem, możecie robić to, co robicie. Okay?- i nic, robią mi na złość, czy tylko mi się wydaje? Tak się bawimy, no to dobra.
Widzę, że dziewczyna Luka'a ma na sobie dość dużo makijażu, z chęcią wykorzystam ten fakt.
Poszłam do kuchni, wzięłam dzbanek, który napełniłam wodą. Czas się zabawić. Poszłam na korytarz.
Stali tam, gdzie wcześniej.

-To co, ruszycie się?- nie odpowiedzieli tylko, dalej namiętnie się całowali. Okay, pytałam się. Uniosłam dzbanek nad ich głowy i wylałam ⅔ wody, która była w naczyniu.
Natychmiast spojrzeli na mnie wściekłym wzrokiem, a ja uśmiechałam się do nich głupio, bo wyglądało to jeszcze lepiej, niż myślałam. Wybuchłam śmiechem. I podeszłam do moich drzwi.

-Prosiłam.- powiedziałam.
Chcieli coś powiedzieć, ale zamknęłam im drzwi przed nosem. Ich twarze były bezcenne. Oddałbym wszystko, żeby jeszcze raz zobaczyć tą dziewczynę ze spływającym makijażem.
Poszłam wybrać sukienkę na wesele, ale, tak jakoś, żadna z moich nie była idealna. Postanowiłam, że zapytam mamy, czy podwiezie mnie do jakiegoś centrum handlowego. Otworzyłam drzwi. Ofiar mojego wodnego przestępku, już nie było. Powędrowałam do salonu. Zobaczyłam, że Luke, ta jego dziewczyna i Steven się kłócą.
Kiedy nieznajoma mnie zobaczyła, natychmiast do mnie podeszła z wściekłą miną i chwyciła mnie za włosy, przez co ja, kopnęłam ją w piszczel, lekko poluźniła uścisk pięści na włosach, wykorzystałam to, chwyciłam za jej rękę i wygięłam do tyłu.
Krzyczała z bólu, a mnie, co najlepsze, to nie przeszkadzało. Steven i Luke, odciągali mnie od niej, ale bez skutku.
W głowie słyszałam tylko głos, żeby cierpiała, za to, że chciała mi sprawić ból. Po kilku chwilach Steven'owi i Luke'owi udało się mnie i ją rozdzielić, mimo wszystko, ja nadal wyrywałam się z uścisku Steven'a do dziewczyny.

-Nikki, wszystko w porządku? Nic ci nie zrobiła ta świruska?- a, więc ma na imię Nikki, czyli to ją, zaprosił Luke na wesele. To będzie się działo.

-Nie, tylko boli mnie trochę ręką i noga.

-Usiądź, przyniosę ci lodu.

-Dzięki.- ten jej głosik, przyprawiał mnie o obrzydzenie. Mam dość, oglądania jej gęby, całej w rozpłyniętym makijażu. Po chwili, uspokoiłam się trochę, oddychałam już spokojniej.

-Co ci odbiło?
-Po prostu się broniłam!- odpowiedziałam Steven'owi.

-Okay, ale nie mogliśmy cię od niej oderwać!

-Przepraszam, jasne? Nie wiem co we mnie wstąpiło.- zobaczyłam, że do pomieszczenia wchodzi mama.

-Wiesz, co twoja córka zrobiła?
-Słucham?

-Biła się z Nikki i kiedy sprawiała jej ogromny ból, nie przestawała! Rozumiesz?

-Tak, rozumiem. Musimy porozmawiać, wszystko ci wyjaśnie.

-No, ja mam nadzieję.- mama, razem ze Steven'em wyszli do swojego pokoju. W salonie zostaliśmy w trójkę.

-Przepraszam, nie wiem, co się ze mną dzieje. Jest okay?

-Jasne.- chciałam odejść, ale nie mogłam się oprzeć, musiałam dopowiedzieć.

-A tak przy okazji, ładny makijaż.- powiedziałam i wybiegłam do swojego pokoju, śmiejąc się na cały głos. Weszłam do mojego nowego azylu, zamknęłam drzwi, oparłam się o nie plecami i zsuwałam w dół. Dopiero teraz do mnie dotarło, co zrobiłam. Ta akcja z wodą, bójka, odzywki. To nie byłam ja. Do oczu napłynęły mi łzy. Co ja takiego wyprawiam?


Oto kolejny! Widzę, że jest was coraz więcej i więcej, z czego ogromnie się cieszę ;) To do następnego ;*

Przyrodni BratOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz