7

13.2K 592 48
                                    

Jestem przed drzwiami mojego starego domu. Wygląda tak samo jak wtedy, kiedy go opuszczałam. Weszłam do środka. Usłyszałam dźwięk tłuczonego szkła i głośne śmiechy mężczyzn.
Podeszłam bliżej salonu i zobaczyłam tatę, ze swoimi dwoma kolegami, którzy tak jak on, upijają się regularnie.

-Tato?- powiedziałam niepewnie, ten, spojrzał się na mnie i zaczął podchodzić, nie powiem, ogarnął mnie strach. Położył mi dłoń na ramieniu i powiedział.

-Wiedziałem, że wrócisz! Hahahahah!

-Mogę zostać?- spytałam chłodnym głosem.

-Czy możesz zostać...nie! Trzeba było mnie nie zostawiać!

-Wiesz co? Cieszę się, że mogłam spędzić, chociaż kilkanaście dni bez ciebie, nie wiem dlaczego tu wróciłam. Teraz wiem, że wolę żyć na ulicy niż z tobą w tej dziurze!

-Nie będziesz tak do mnie mówić!

-Będę mówić jak chce, bo dla mnie jesteś nikim!

-O nie, tak nie będziemy rozmawiać!- tata, skinął głową na swoich kolegów, a ci podeszli do mnie i złapali za ręce.
Próbowałam się wyrywać, ale byli zbyt silni, nawet jako pijani. Ojciec zrobił trzy kroki w mą stronę, zamachnął się i walnął pięścią w twarz, moją twarz. Nie mogłam uwierzyć, że to zrobił.
Walnął mnie jeszcze z trzy razy.
Ból był nie do zniesienia. Mężczyźni puścili mnie, a ja upadłam na podłogę. Słyszałam ich śmiechy.
Starałam się wstać, przez co, kopali mnie w brzuch. Skuliłam się w geście obronnym, ale na darmo, to ich nie powstrzymywało od zadawania mi bólu. Plułam krwią.
Byłam kompletnie bezbronna. Szumiało mi w uszach, ale i tak usłyszałam, że ktoś wyważył drzwi wejściowe. Zobaczyłam tylko, że ktoś wtargnął do domu, a potem straciłam przytomność.

POV. Luke
-Jak to zniknęła?- spytał mój ojciec.

-Nie wiem, weszłam do jej pokoju, a jej rzeczy nie było. Chodziłam po całej posiadłości, ale ona zniknęła.- mówiła Miranda

-Co teraz zrobimy? Gdzie ona może być?

-Chyba wiem.- Miranda podeszła do swojej torebki i wyjęła telefon.

-Noah...- rozmawiała z niejakim Noah, nie wiem kto to, zresztą mam to gdzieś, gdzie ta dziewczyna się znajduje.
Nie znam jej, a ona chyba się mnie boi. W ogóle, przeszkodziła mi moją zabawę z Nikki.

-O mój Boże, dokąd pobiegła, gdy się dowiedziała?- spytała Miranda przez telefon, a po chwili się rozłączyła. - Musicie szybko dotrzeć do mojego starego domu, tam jest Amara, zapewne z moim mężem. Proszę, pomóżcie jej, on jest zdolny do wszystkiego.

-Nie martw się, już biegniemy. Chodź, Luke.

-A po co tam ja?

-Pomożesz mi i uzyskasz zaufanie Amary. Musicie sobie ufać, będziecie w końcu rodzeństwem.

-No niech ci będzie.

-Świetnie! Tylko bądź spokojna, przyprowadzimy ją.

-Dobrze.- tata na koniec pocałował Mirande. Pobiegliśmy najszybciej jak mogliśmy, dotarliśmy tam po godzinie.
Drzwi były zamknięte, więc wyważyłem je. Weszłem razem z ojcem do, chyba salonu i ujrzałem Amarę, która leżała skulona na podłodze w rogu, a przy stole pili piwo trzej faceci. Byli już pijani.
Podeszliśmy do nich i skopaliśmy ich nie za mocno, tak, żeby żyli, ale i nie za lekko, tak, żeby mieli niezłą nauczkę.
Pobiegłem do Amary i wziąłem ją na ręce. Miała całą poobijaną twarz. Zdecydowaliśmy z tatą, że damy ją w ręce lekarzy.
Tak, więc zrobiliśmy. Pobiegliśmy szybko do szpitala i oddaliśmy pielęgniarkom.

POV.Amara
Otworzyłam oczy i zobaczyłam przed sobą białą ścianę. Jestem w szpitalu. Poznałam to miejsce po zapachu. Odwróciłam lekko głowę w prawo i zobaczyłam, że obok mnie, siedzi Luke, tak, LUKE.

-Co ty tu robisz?- spytałam lekko zachrypniętym głosem.
-Obudziłaś się! - powiedział wesoło.

-Taak, a teraz mów, co ja tu robię?

-Zostałaś pobita, nie pamiętasz?

-Pamiętam, ale myślałam, że to kolejny koszmar.

-Miewasz koszmary?- spytał zaciekawiony.

-Tak, ale co z tego? Każdy je miewa.- usłyszałam, że ktoś wchodzi do sali.

-Mamo!

-O mój Boże! Obudziłaś się!

-Tak, ale nie rozumiem, miałam się nie obudzić?

-Lekarze dawali ci małe szanse na przeżycie.- teraz, dopiero zauważyłam, że ma podpuchnięte i zaczerwienione oczy od płaczu.

-Hej, mamo. Nic mi nie jest.

-To świetnie, skarbie.- Nagle do sali wszedł Noah, wystraszona chwyciłam pierwszą lepszą dłoń, która należała akurat do Luka i szybko usiadłam.

-Wyjdź z tąd! Nie chcę cię widzieć, ty jesteś, potworem. Zostaw mnie w spokoju. Daj mi spokój na zawsze!- wykrzyczałam, wszyscy patrzyli na mnie ze smutkiem.- Nigdy się do mnie nie zbliżaj! Nie mam zamiaru utrzymywać kontaktu z kimś takim jak ty!- chciał coś powiedzieć, ale Steven mu przeszkodził i wyprosił z sali. Moje oczy wypełniły się łzami.

-Skarbie, już dobrze, wrócimy do naszego domu, ze Steven'em i z Luke'iem.- i wtedy przypomniało mi się dlaczego tak naprawdę uciekłam, przez co dowiedziałam się o Noah, przez co zostałam pobita. Wszystko zaczęło się od Luke'a. Puściłam jego dłoń. Rozpłakałam się. Ja już nie wiem gdzie chcę iść i gdzie będę bezpieczna, przynajmniej choć trochę bezpieczniejsza.

Jest i kolejny ;) Mam nadzieję, że się podoba :* Staram się dodawać jak najczęściej i sądze, że choć trochę to docenicie. Do kolejnego ;*

Przyrodni BratOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz