06."Bo przecież zabijanie,to specjalność dreszczu"

176 24 1
                                    

Szliśmy już z dobrych parę minut.Na początku byłam w stanie zauważyć osobę która szła przede mną,lecz im dłużej szliśmy tym mniej widziałam,aż w końcu nie widziałam już niczego prócz czerni.W tle słychać było tylko stukot butów streferów o kamienną posadzkę.Przyśpieszyłam lekko tępo,i szybko tego pożałowałam ponieważ wpadłam prosto na plecy jakiegoś chłopca.

-Purwa.-Warkną chłopak upadając.Po głosie rozpoznałam go.To był Jace.

-Przepraszam.Nie widziałam Ciebie.

-Ogay.-Burkną.

-Co tam się dzieje?-Krzykną Minho.

-Lucinda na mnie wpadła.-Odpowiedział Jace.

-Ehh..Musimy uważać.-Odparł szatyn.

Po słowach Minho znowu nastała grobowa cisza.Na szczęście ja szłam jako ostania,więc nikt prócz Jace'a się nie przewrócił.Miałam takie dziwne przeczucia,że dreszcz przygotował dla nas jakieś niespodzianki.Wiem,że na pewno ktoś w tym przenosie zginie,bo przecież zabijanie,to specjalność dreszczu.

Szliśmy naprawdę długo.Byłam już wykończona,moja rana na nodze dawała o sobie znać.Strasznie mnie bolała,ale nikomu nic nie mówiłam.Nie chciałam spowolnić grupy przez to,że jestem ranna.W myślach błagałam,by ktoś poprosił o kilkuminutowy postój,niestety moje myśli nie zostały wysłuchane.W sumie nie dziwiłam się dlaczego tylko ja jestem już zmęczona.Chłopcy przez trzy lata mieszkali w miejscu które wymagało dobrej sprawności fizycznej.W końcu z barku sił opadłam z hukiem na posadzkę.Jęknęłam cicho z bólu.

-Co jest?-Krzykną Newt.

-Lucinda chyba się przewróciła.-Odparł Jace.

-Luci wszystko w porządku?-Spytał Minho.

-Tak.-Skłamałam.

Niespodziewanie czyjeś ręce podniosły mnie,ale nie poczułam podłogi,więc ta osoba trzymała mnie na rękach.Dziwnie się czułam.Chciałam szybko wyrwać się tej osobie,ale ona mi na to nie pozwoliła.

-Uspokój się,to tylko ja.-Powiedział Newt.

-Postaw mnie.-Burknęłam.

-Ale....-Zaczął,ale natychmiast mu przerwałam.

-Postaw mnie.Nic mi nie jest.

Ty razem blondyn mnie posłuchał i szybko postawił mnie na ziemi.Ponownie zaczęłam iść lekko kuśtykając.Newt nie dał za wygraną i chwilę później przełożył moją rękę przez swoją szyje tym samym pomagając mi szybciej iść.Denerwowało mnie to,że był taki opiekuńczy w stosunku do mnie.Pamiętam gdy w strefie wydzierał się na mnie prawie każdego dnia.Nawet gdy mnie przeprosił za swoje zachowanie,wciąż trzymał dystans.Więc co teraz się zmieniło?Bardzo chciałabym go o to zapytać,lecz mój brak pewności siebie mi na to nie pozwala.

W płaskim przenosie momentalnie zrobiło się zimno.Poczułam się jak w zimie na śniegu.Z radością przywitałam lekkie dreszcze na mojej skórze spowodowane chłodnym powiewem wiatru.Tak dawno nie czułam zimna.Odkąd pożoga rozprzestrzeniła się już po całym świecie,zima przestała przychodzić,i nastało wieczne lato.Od razu do głowy wpadło mi wspomnienie z czasów gdy ja miałam 10 lat,a moja siostra 8.Bawiłyśmy się na śniegu,lepiłyśmy bałwana razem z rodzicami.Standardowo odbyła się bitwa na śnieżki,która nie skończyła się dla mnie dobrze ponieważ Abby trafiła gałką prosto w moje oko.Następnego dnia prawie w ogóle nie mogłam go otwierać.Abby co pięć minut mnie przepraszała,ja tylko z uśmiechem mówiłam jej,że nic mi nie jest,ale ona,wciąż przepraszała.

W Przenosie rozległy się głośnie szepty streferów narzekające na zimno które tutaj panowało.Minho co chwilę starał się ich uspokoić,co nie szło mu za dobrze.

So Lost||TheScorchTrialsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz