Tydzień później...
Nasza wędrówka trwała już siedem dni. Sądziłam, że nie uda nam się przeżyć aż tyle. Czułam, że jesteśmy coraz bliżej bezpiecznej przystani. Im dalej szliśmy, tym mniej widzieliśmy zniszczonych miast, oraz nie było już takiego upału jak w pierwszych dniach, więc spokojnie mogliśmy podróżować w dzień.
Teresa wraz ze swoimi przyjaciółmi trzymała się ode mnie z daleka. W sumie to wcale im się nie dziwiłam. Ja też trzymałabym się z daleka od osoby która chciałaby mnie zabić. Tak chciałam zabić Teresę, ale to był tylko impuls. Nie mogłam już dłużej znieść tego, że ona tęskni za dreszczem i idzie z nami tylko dlatego, że jesteśmy jej jedyną szansą na powrót do jak to ona mówi "jej domu".
-Luci idziesz?-Krzykną Minho.
-Tak!-Odpowiadam podnosząc się z drewnianego pnia.
Szybko podbiegłam do Newta i Minho.
Wędrowaliśmy teraz praktycznie bez przerwy. Obawialiśmy się spotkania tych dziewczyn. Nie wiemy jakie są i jakie mają zamiary wobec nas. No chyba, że nie wiedzą o naszym istnieniu, to zdecydowanie zmienia postać rzeczy. Jednak wolimy być w bezpiecznej przystani przed nimi.
Nic już nie było nam straszne. Przez ten tydzień widzieliśmy naprawdę wiele. Jedyne czego się baliśmy to co z nami zrobi dreszcz gdy będziemy w ich rękach. Cóż ja wcale o tym nie myślałam. Dla mnie jedyną myślą było to co ja zrobię gdy zobaczę Ave Paige. Na pewno ją zobaczę. Ona na pewno tam będzie.
-O czym tak zawzięcie myślisz?-Spytał żartobliwie Newt lekko szturchając mnie łokciem.
-Nie wiem co mam zrobić gdy ją zobaczę-Odpowiadam.
Newt dokładnie mi się przyglądając w pewnej chwili zorientował się o kogo mi chodziło i jego twarz gwałtownie posmutniała.
-Ja też nie wiem Luci-Mówi cicho.
Wcześniej pragnęłam zabić Ave, nadal tego chce, ale boję się, że gdy już z nią skończę, to jej śmierć wcale nie przyniesie mi ulgi tylko jeszcze bardziej mnie dobije. Mam już krew na rękach. Zabiłam Gally'ego. Czułam się wtedy okropnie. Brzydziłam się sobą. A co jeśli z Avą będzie tak samo? Ciekawe jak ona to robi. Jak ona może normalnie funkcjonować. Jak ona może codziennie uśmiechać się do swoich pracowników. Jak oni mogą ją szanować wiedząc, że zabiła tylu ludzi, którzy wcale nie zasługiwali na śmierć.
Niespodziewanie przed moją twarzą stanęła Teresa dziwnie się na mnie patrząc. Zdziwiło mnie to, że odważyła się do mnie podejść, ale skoro to zrobiła, to ma coś ważnego mi do powiedzenia. Więc posłałam jej pytające spojrzenie, a ona złapała mnie za nadgarstek i odciągnęła od chłopców.
-Nie dotykaj mnie!-Warknęłam.
-Dlaczego jesteś na mnie zła Luci? Przecież ja ci nic nie zrobiłam-Mówi ze skruchą w głosie.
-Dlaczego nagle teraz o to pytasz?-Odpowiadam pytaniem na pytanie.
Dziewczyna patrzy się na mnie zaskoczona. Widocznie nie takiej odpowiedzi się spodziewała.
-Hmm cóż bo chce wiedzieć za co mnie nie lubisz. Przecież obie pracowałyśmy dla dreszczu i było nam tam dobrze, więc nie rozumiem dlaczego chciałaś mnie zabić.
Bez zastanowienia rzuciłam się na nią. Powaliłam ją na ziemie przygniatają ją swoim ciałem. Moje ręce znalazły się na jej szyi. Zaczęłam ją dusić.
-Nigdy więcej nie waż się mówić o dreszczu w mojej obecność rozumiesz?!-Krzyknęłam.
Zanim uzyskałam odpowiedź poczułam jak ktoś mnie od niej odciąga. Miałam przeczucie, że był to Newt. Wieczny wybawca.
Odwróciłam się twarzą do niego i posłałam mu wściekłe spojrzenie.
-Dlaczego zawsze to robisz?!-Wrzasnęłam. Byłam kompletnie wściekła. Pozwoliłam by zawładną mną gniew.
-Bo nie chce żebyś zrobiła coś czego potem będziesz żałować-Odpowiada.
Rozejrzałam się dookoła. Wszyscy patrzyli na mnie, wszyscy patrzyli na mnie dziwnie. Spojrzałam na Teresę obok której stał teraz Minho pytając się czy dobrze się czuje.
-Dajcie mi wszyscy święty spokój!-Krzyknęłam chowając twarz w dłoniach.
Bez zastanowienia zaczęłam biec w stronę lasu który znajdował się po mojej prawej stronie. Słyszałam za sobą krzyki Newta i Minho. Biegli za mną, więc przyśpieszyłam i schowałam się. Po paru minutach chłopcy dali sobie spokój i wyszli z lasu, a ja ze swojej kryjówki. Usiadłam na trawie i zaczęłam płakać.
Już naprawdę nie wiedziałam co się ze mną dzieje i kim się staje. Wystarczyłoby tylko jedno dobre słowo o dreszczu z ust przypadkowej osoby, a już byłbym w gotowości by tę osobę zabić, a przecież ja nie chce zabijać, nie chce być zła.
Siedziałam cicho szlochając opierając się o drzewo. Nagle przypomniałam sobie, że jest dokładnie tak samo jak było kiedy zabiłam Gally'ego. Czyli siedzę w lesie opierając się plecami o drzewo i płacze. Brakuje jeszcze tylko zakrwawionego noża i głosu Avy w mojej głowie.
Nagle poczułam jak ktoś zarzucił mi coś na głowę przez co nie widziałam zupełnie niczego. Spanikowana zaczęłam się szarpać, ale ta osoba niestety była silniejsza ode mnie.
-Bądź cicho jeśli chcesz do żyć jutra!-Warknęła. Usłyszałam kobiecy głos. To była Teresa.
***
Kiedy się obudziłam nie mogłam się ruszyć. Byłam przywiązana do drzewa. Znajdowałam się na jakiejś farmie. Nie była praktycznie zniszczona. Pewnie dlatego, że znajduję się dość spory kawałek od pustyni. Zaczęłam się szarpać z nadzieją, że uda mi się poluzować sznury, ale niestety one ani drgnęły.
I w pewnym momencie przypomniałam sobie dlaczego tutaj jestem. Teresa mnie porwała.
Pytanie tylko dlaczego?
CZYTASZ
So Lost||TheScorchTrials
FanfictionSequel-Sisters in the Maze Lucinda wciąż nie może dojść do siebie po stracie siostry.Kompletnie zamyka się w sobie.Straciła jedyną osobę na świecie którą kochała ponad wszystko.Potrafi dogadać się tylko z Newtem ponieważ on również na swój sposób ko...