Koniec.

150 14 2
                                    

Krzyknęłam głośno z bólu. Padłam na ziemię głośno szlochając. Harriet wraz z Minho szybko podbiegli do bóldożercy atakując go. Moja rana zaczęła bardzo mocno krwawic, a ja coraz głośniej krzyczeć. Newt pomagał streferom dostać się do helikoptera. Nikt nie zwracał na mnie uwagi i przez chwilę pomyślałam, że mnie tu zostawią. Jednak po paru sekundach podbiegł do mnie Jace i wziął mnie na ręce. Podbiegł do helikoptera delikatnie położył mnie w środku po czym zaczął pomagać innym.

Obok mnie znalazła się jakaś pielęgniarka, która starała się zatamować moje krwawienie co niezbyt dobrze jej wychodziło. Zadawała mi jeszcze gorszy ból niż ten cholerny bóldożerca. Miałam ochotę palnąć ją w głowę.

Kiedy prawie wszyscy byli już w ogromnym helikopterze, ten niespodziewanie powoli zaczął wzbijać się ku górze. Przerażona spojrzałam na Minho i Harriet którym do tej pory nie udało się pokonać bóldożercy.

-Hej! Co wy robicie?! Przecież niektórzy jeszcze nie wsiedli!!-Krzyknęłam do pilota.

-Więc niech lepiej się pospieszą-Odpowiedział oschłym tonem.

Do helikoptera wsiadł Newt. Posłał mi współczujące spojrzenie po czym z całych sił zaczął krzyczeć by wszyscy biegli do helikoptera. Harriet i Minho postanowili zostawić bóldożercę i zaczęli biec w naszą stronę, ale bóldożerca nie dał za wygraną i biegł tuż za nimi.

Na szczęście Harriet i Minho udało się wskoczyć do środka. Myślałam, że wszyscy ci co przeżyli są już w środku gdy naglę w nasza stronę zaczął biec Jace. Szatyn biegł najszybciej jak mógł. Minho wydzierał się do pilota, że ma na Jace'a zaczekać, a ja patrzyłam na przerażenie które było widać w jego oczach.

Newt wyciągną ręce w jego stronę, a Jace skoczył łapiąc ręce Newta. Chwilę później Sonya podbiegła do Newta pomagając mu wciągnąć Jace'a do środka. Chłopak opadł na podłogę i odetchną z ulgą, a ja wraz z nim. Nie chciałabym aby on umarł lub tam został. Uratował mnie.

***

-Jak noga?-Spytała Harriet siadając obok mnie.

-Boli, ale da się wytrzymać-Odpowiadam lekko uśmiechając się do dziewczyny.

-Zaraz będziemy na miejscu- Oznajmił strażnik siedzący naprzeciwko mnie.

-Czy tylko ja myślę teraz o tym co z nami zrobią gdy już będziemy w ich siedzibie?-Spytała Sonya.

-Nie, nie tylko ty- Odpowiedziałam.

Przez jakieś pół godziny każdy z nas nie odzywał się do nikogo. Wszyscy siedzieliśmy cicho pogrążeni w myślach. Cóż wszyscy oprócz mnie. Chyba tylko mnie denerwowała już ta cisza. Cały czas kręciłam się starając ułożyć się tak aby było mi wygodnie, ale było to bardzo ciężkie zwłaszcza, że przy każdym ruchu towarzyszył znany mi już ból. Miałam dosyć, i kiedy chciałam przerwać tą ciszę naglę z podłogi wstał strażnik patrząc na nas.

-Jesteśmy na miejscu- Powiedział.

Czułam jak lądujemy, a po dwóch minutach byliśmy już na lądzie. Każdy ze streferów zaczął opuszczać helikopter i iść za strażnikiem. Niestety ja wciąż siedziałam na ziemi ponieważ nie mogłam chodzić.

-Mam wziąć cię na ręce księżniczko?-Spytał żartobliwie Minho, który staną przede mną.

-Nie pora na żarty Minho- Burknęłam.

-Dobra dobra - Powiedział, po czym wziął mnie na ręce i opuściliśmy helikopter.

Właśnie weszliśmy do głównej siedziby dreszczu. Bardzo różniła się od tej siedziby w labiryncie. Ta była o wiele większa i o wiele ładniejsza. Widać było, że włożyli dużo pieniędzy na budowę tego cholerstwa.

Strażnik zaprowadził nas do ogromnej sali w której znajdowało się mnóstwo fotelów. Pewnie była to ich jakaś sala zebrań lub coś w tym stylu. Każdy z nas usiadł wygodnie na fotelu. Teraz pozostało nam czekać, aż ktoś tutaj przyjdzie i powie co z nami dalej będzie.

-Boicie się?-Spytał Thomas.

-Nie-Odpowiedziałam szybko.

-Ja też nie. No bo w końcu co oni jeszcze mogą nam zrobić?-Spytała Harriet.

-Uwierz mi. Dreszcz ma bardzo bujną wyobraźnie- Odpowiedziałam.

Do sali nagle weszła jakaś młoda kobieta. Kiedy odwróciła się w naszą stronę od razu ją rozpoznałam. To była Teresa.

Dziewczyna zauważyła mnie. Widać było, że jest zaskoczona tym, że mnie widzi. Pewnie od początku wiedziała, że dziewczyny dostały zadanie by mnie zabić, a ona dostała zadanie by mnie do nich doprowadzić. Posłałam jej wściekłe spojrzenie , a ona szeroko się uśmiechnęła.

Drzwi ponownie się otworzyły, a do sali wszedł nie kto inny jak Ava Paige. Ona również była zdziwiona tym, że widzi mnie tutaj żywą, ale zaraz potem ona również posłała mi szeroki uśmiech. Co one mają z tym głupim uśmiechaniem się?!

-Witajcie ponownie. Bardzo cieszę się widząc, że jest was tu tak dużo. Zapewne każdy z was zastanawia się jakie mamy dalsze plany co do was, ale nie martwcie się to nie będzie nic strasznego. Wszystkiego dowiecie się jutro, a dzisiaj powinniście odpocząć moja podopieczna wskaże pokoje dziewcząt i chłopców-Powiedziała.

Kiedy Ava zakończyła swoją sztuczną przemowę, drzwi ponownie się otworzyły, a ja zamarłam na widok osoby która się w nich pojawiła. Zaczęłam się zastanawiać czy przypadkiem nie mam zwidów, zaczęłam szybko zamykać i otwierać oczy, ale to nic nie dało. Ona wciąż tam stała i patrzyła się prosto na mnie.

-Abby- Wyjąkałam.

xxx

Tak więc oto koniec drugiej części. Zapewne większość z was chce mnie teraz udusić za to, że przerwałam w takim momencie..ups..

Od razu mówię, że napiszę trzecią część, a pierwszy rozdział powinien pojawić się za parę dni lub tydzień albo dwa :) Do zobaczenia!

So Lost||TheScorchTrialsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz