12."Czuję się tam jak w domu."

114 16 1
                                    

Wszyscy byliśmy zdziwieni gdy Teresa opowiedziała nam o grupie dziewczyn które tędy przechodziły. Powiedziały jej, że są streferkami i idą do bezpiecznej przystani. Ale jakim cudem one były streferkami? Zawsze myślałam, że to chłopcy byli jedynymi streferami. Zawsze wmawiano mi, że istnieje tylko jeden labirynt. Pytanie tylko dlaczego dreszcz to przede mną zataił? I kolejne pytanie. Co się stanie kiedy spotkamy te dziewczyny? Czy będziemy musieli ze sobą rywalizować? Czy tylko jedna grupa może przeżyć? Mam nadzieję, że nie.

-Nie mogę już tego słuchać. Ruszamy.-Burkną Minho wstając z podłogi.

Wszyscy poszli w ślady Minho wraz ze mną. Jednak gdy tylko chcieliśmy opuścić blok, Przejście zablokował nam ten chłopiec z blond czupryną. Mierzył prosto do nas z pistoletu.

-Nie tak szybko.-Mówi Teresa podchodząc bliżej.

-Czego chcecie?-Warkną Newt.

-Byłam głupia wypuszczając te dziewczyny. Nie zamierzam popełnić tego błędu po raz drugi. Idziecie do bezpiecznej przystani, a tam otrzymacie lek na tego wirusa. Tak się składa, że ja i moi przyjaciele jesteśmy zarażeni i też chcemy lek.-Odpowiedziała stanowczym tonem.

Nie widziałam żadnego problemu by zabrać ich razem z nami. Wyglądali dość sympatycznie no i mieli broń, a my nie mieliśmy nic. Problem w tym, że chłopcy raczej nie podzielą mojego zdania. Boję się, że gdy im odmówimy, to oni kogoś zabiją, a ja naprawdę nie chce już więcej patrzeć jak ktoś umiera, a zwłaszcza jak ktoś umiera zastrzelony.

-Nigdzie was nie zabieramy. I nie strasz mnie tym swoim pistolecikiem. Nas jest dużo, a was nie-Warkną Jace podchodząc bliżej do Teresy.

-Zanim ktokolwiek zdoła odebrać mi broń. Powybijam większość z was.-Odpowiada szatynka pewnym siebie tonem sprawiając, że Jace spuszcza głowę w dół.

Postanowiłam interweniować. Może przekonam ich, że nawet jak ich zabierzemy to nie wiadomo czy Dreszcz przyjmie ich z otwartymi ramionami. Zmarnowali by tylko swój czas idąc z nami.

-Tereso. Ja wiem, że chcecie zostać wyleczeni z tego wirusa. Wiem, że nie chcecie oszaleć, ale co z tego, że pójdziecie razem z nami? Nie wiemy czy dreszcz was przyjmie, a co jeśli nie? Stracicie tylko swój czas który wam został.

Miałam nadzieje, że moje słowa w pewnym stopniu przekonały, ale Teresa posłała mi tylko złowieszcze spojrzenie wymierzając we mnie broń.

-Zaryzykujemy. I tak nie mamy nic do stracenia!- Krzyknęła.

-Dajcie nam chwilę. -Poprosił Minho.

-Dwie minuty.-Warkną mężczyzna z hiszpańskim akcentem po czym on wraz z innymi wyszedł z budynku zamykając za sobą drzwi.

Ja wraz z Newtem, Thomasem, Minho i Jace'm odsunęliśmy się od grupki pozostałych streferów by móc się w spokoju naradzić.

-Co robimy?-Spytał Thomas upewniając się, że nikt nas nie podsłuchuję.

-To oczywiste! Nie bierzemy ich i tyle-Odpowiedział Jace.

-Jeśli ich nie weźmiemy to zabiją kogoś-Powiedziałam ze smutkiem w głosie.

-Weźmy ich. Z nimi mamy większe szanse na przeżycie. Mają broń. A jak dreszcz ich nie przyjmie to przecież nie będzie nasza wina, bo ich ostrzegaliśmy-Oznajmił Minho czekając na głos innych w tej sprawie.

-Dobra zgadzam się-Powiedział Newt.

Wszyscy między sobą zgodziliśmy się. Nawet Jace chodź bardzo nie chętnie. Spytaliśmy się jeszcze pozostałych streferów co o tym myślą. Większość się zgodziła. Kiedy mieliśmy zamiar ich już zawołać. Oni weszli z hukiem do budynku wymierzając w nas swoją bronią. Przysięgam, że jeśli jeszcze raz któryś z nich wyceluje we mnie, to nie ręczę za siebie.

-A więc, podjęliście już decyzję?-Spytała Teresa.

-Tak.-Odpowiedział Minho.

-I?-Spytała niecierpliwiąc się.

-Możecie iść z nami. Jednakże pamiętajcie, że idziecie na własną odpowiedzialność.-Warkną Azjata.

-Prowadźcie. Będziemy iść z tyłu-Odpowiedziała uśmiechnięta Teresa wychodząc z budynku.

***

Zanim opuściliśmy miasto. Czekaliśmy parę minut aż Teresa i inni pożegnają się ze swoimi przyjaciółmi. Później każdy szedł w ciszy. Zazwyczaj kiedy podróżowaliśmy to ktoś ze sobą gawędził, ale teraz nie było słychać nic prócz lekkiego podmuchu wiatru. Co jakiś czas spoglądałam na Teresę. Wciąż nie dawało mi to spokoju, że ją w jakiś sposób znam. Nie mogłam wytrzymać. Musiałam się jej spytać czy pracowała dla dreszczu.

Kiedy zaczęłam odsuwać się od chłopców posłali mi pytające spojrzenie, ale kiedy zauważyli, że podchodzę do Teresy wzruszyli tylko ramionami i odwrócili wzrok. Przez parę sekund szłam ramie w ramie z Teresą w kompletnej ciszy. W końcu odważyłam się spytać.

-Pracowałaś kiedyś dla dreszczu?

Dziewczyna słysząc moje pytanie wykrzywiła twarz w lekkim grymasie.

-Wiedziałam, że kiedyś się mnie o to spytasz. Tak pracowałam dla nich-Odpowiada nie patrząc na mnie.

-Kojarzę ciebie. Kiedy usłyszałam twoje imię od razu wiedziałam ,że pracowałaś dla nich ,ale skąd cię znam? Nigdy nie pracowałyśmy razem.

-Pracowałam z twoją siostrą. Razem zajmowałyśmy się zamykaniem wrót w labiryncie oraz wypuszczaniem tych bóldożerców. A tak właściwie to gdzie jest Abby? Wiem tylko tyle, że trafiła do labiryntu, i ty też skoro jesteś teraz wśród streferów.

Minęła chwila zanim byłam w stanie wydusić z siebie odpowiedź na którą czekała Teresa.

-Abby..Ona nie żyję...Ava Paige ją zabiła.-Odpowiadam spuszczając głowę w dół.

Teresa ręką dotknęła mojego ramienia. Posłała mi pełne współczucia spojrzenie. Wciąż czułam ból wspominając jej śmierć, ale trochę pogodziłam się z tym, że już nigdy jej nie zobaczę.

Teresa chciała wiedzieć jak to się stało. Opowiedziałam jej wszystko od początku do końca. Opowiedziałam to jak trafiłam do strefy, a Abby mnie nie pamiętała. Później powoli wspomnienia zaczęły jej wracać ponieważ została użądlona przez bóldożerce, opowiedziałam jej o tym jak wyszliśmy z labiryntu gdzie czekała na nas Ava. Powiedziałam jej jak w chwili gniewu wyznałam dla kanclerz, że to Abby zdradziła współrzędne placówek dreszczu.

Teresa widząc moją minę chyba zorientowałą się, że obwiniam się o jej śmierć. Nic nie powiedziała. Jednak wciąż trzymała rękę na moim ramieniu dodając mi otuchy.

-A co się stało z tobą? Jakim cudem znalazłaś się w tym mieście?-Zmieniam temat.

-Dreszcz stwierdził, że nie ma ze mnie pożytku, więc wysłał mnie do tego miasta-Odpowiedziała.

-Skoro cię nie chcieli to po co tam wracasz?-Pytam.

-Bo byłam w dreszczu od małego. Bo czuję się tam bezpiecznie. Bo czuję się tam jak w domu.

I czar prysł. Zbyt szybko polubiłam Teresę. Teraz czułam do niej wstręt i odrazę. Chciałam wybuchnąć śmiechem gdy usłyszałam, że czuła się tam jak w domu.

Szybko odsunęłam się od niej i ponownie szłam w towarzystwie chłopców. Teresa chyba domyśliła się dlaczego tak szybko od niej odeszłam bo nawet nie próbowała mnie zatrzymać.

I dobrze.


So Lost||TheScorchTrialsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz