XI

159 18 4
                                    

Otworzyłem oczy. Głowa tak bardzo mnie boli. Na dworze jest już ciemno. Późna noc. Z oddala słychać bardzo głośną muzykę. Próbuje wstać. Auuuć. O żesz w mordę...Oby to nie to co myślę... Podciągam koszulkę. A jednak. Teraz już wszystko pamiętam:

Gdy tylko dotarłem na dach, zacząłem skradać się do najemnika. Udało mi się to, ale jak to bywa z profesjonalistami nie odbyło się bez walki - co czuję na swoim ciele. Ledwo co, ale pokonałem go jakoś i przygwoździłem. Zacząłem wypytywać o różne rzeczy, ale on tylko przekomarzał się ze mną. Dowiedziałem się tylko, że przecież i tak sam nic nie zdziałam, że planowali to tak długo, że nic ich nie powstrzyma i że już po agencji. Nie chciał mi oczywiście powiedzieć kiedy to nastąpi ani żadnych szczegółów. Trzymał język za zębami. Z resztą co mógłbym mu zrobić? Nic, czego by się bał. On oczywiście nie miał z tym takich problemów. Przy pierwszej możliwej okazji wyjął nóż(chyba z buta) i mnie dźgnął. Potem znowu zaczęliśmy walczyć i tu już miał dużą przewagę, no bo przecież byłem ranny! Raz przywalił mi w głowę i to chyba porządnie, bo zemdlałem. No i jestem tu gdzie jestem: na dachu biurowca, z wielkim siniakiem na głowie i z raną na brzuchu. Pięknie. Po prostu pięknie. Zapewne mój kochany kolega uciekł, gdyż nie chciał mieć jeszcze większych kłopotów(zaskoczył go przecież jakiś dzieciak, gdy spał, więc...).

Siedzę sobie już tak parę minut na dachu, próbując poukładać myśli w głowie. O ja... Przecież ta głośna muzyka, która rozwala mi głowę leci z kierunku budynku agencji. Oby to nie to, co myślę. Wstaję i patrzę. Jest tam niezła impreza. Jak zwykle mam rację. Och, czasami przydałoby się jej nie mieć... Oznacza to, że będę mieć powrót troszkę utrudniony. Rozglądam się za hakiem, bo przecież jakoś wrócić muszę. Uff. Jest. Dobrze, że choć to mi zostawił(może że po prostu nie zauważył). Patrzę na zegarek: 3:47. Tak wcześnie... Musiał mi naprawdę nieźle przywalić w tą głowę. Z oddali widać, że większość tamtejszych ludzi jest upita, co mi sprzyja. Wystrzelam haka. Oddychaj Mike będzie dobrze - myślę sobie i puszczam się dachu. Lecę chyba trochę za szybko, biorąc po uwagę wytrzymałość liny, ale nie zamierzam używać jej ponownie, więc mówi się trudno. Dotarłem. Nareszcie. Ludzie wokół mnie tańczą, śpiewają, wygłupiają się. Muzyka gra na fula, ale wątpię w to że niższe piętra coś słyszą. Ściany w tym budynku są grube, o czym dowiedziałem się zdobywając hak i linkę. Wtapiam się w tłum i kieruję się do windy. Gdy drzwi windy pomału się zamykają i chcę już odetchąć( na szczęście nie potrzeba kodu, bo nie wytrzymałbym chyba jeszcze wspinaczki) ktoś do niej wchodzi. No nie... Gdy próbuje dostrzec kto to taki, nie mogę skupić wzroku. Chyba jednak przed snem wejdę do łazienki, gdzie są apteczki. Tak. Na pewno tak zrobię. Nie wiedząc z kim znajduję się w windzie postanowiłem się nie odzywać, ale ten ktoś(chyba pod wpływem alkoholu) miał ochotę na rozmowę:

-Wow i ty tu jeszcze na imprezie w 1 klasie. Naprawdę niezły z ciebie koleś. Większość osób nawet nie wie o tej imprezie, więc dodatkowy szacun - już wiedziałem kto to. Był to ten sam koleś co oblał mnie wodą pierwszego dnia.

-Cóż ci mogę powiedzieć... - powiedziałem. Proszę tylko nie wchodź do łazienki. Błagam-pomyślałem

Do łazienki pięter zostało: 3,2,1. Uff.

-To pa - mruknąłem i wyszedłem z windy

-Pa - odpowiedział. Jak na niego to krótka wypowiedź. Pewnie był bardzo zmęczony

Rozglądam się za kamerami. Żadnych nie widzę albo po prostu aż tak rozmazuje mi się obraz. Na szczęście wiem, gdzie znajduje się apteczka(pierwsza w życiu wiadomość z lekcji, która przydała mi się w normalnej sytuacji). Otwieram ją i szukam czegoś od dezynfekcji i bandaża. Znalazłem. Szybko opatruję ranę. Wiem, że można w to wątpić, ale to nie pierwsza taka sytuacja w moim życiu, więc musiałem nauczyć się to robić. Wsiadam ponownie do windy. Nie mogę doczekać się już, gdy wreszcie odetchnę.

Za parę minut idę już przez moje piętro do materaca. A po chwili w ubraniach na niego wskakuję. Wszyscy śpią jak zabici, więc być może nawet nikt nie zauważył mojego zniknięcia(może oprócz Alka, ale on to... po prostu on, nie stanowi zagrożenia). Musieli uczyć się do późna. Jestem ciekawy co ja umiem na jutro. Chyba nic. Może, że coś z lekcji, na których za bardzo nie słuchałem. Dobra tam... Będę myśleć o tym jutro, a teraz spać MIKE, należy ci się. I usnąłem...

Agent✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz