Ocknąłem się. Spróbowałem otworzyć oczy. Chyba jeszcze nigdy uniesienie powiek nie było tak trudne. Gdy to zrobiłem, wszystko było rozmazane, ale gdy mrugnąłem kilka razy obraz troszkę się polepszył. Wszędzie było zamieszanie. Musiało upłynąć bardzo mało czasu od postrzału. Nadal leżałem koło Johna, Ann dopiero zauważyła, że coś się stało i zaczyna biec do mnie. Ból w ramieniu, bo tam dostałem kulkę, był okropny. Prawie nie mogłem ruszać ręką, ale wiedziałem, że nie jest to poważna rana. Wyjdę z tego. Ten, co do mnie strzelał, też już leżał na ziemi, postrzelony. Ktoś musiał strzelić do niego tuż po tym, jak on załatwił mnie. Próbuje się unieść. Jest to trudne, ale się nie poddaje. Wreszcie staję na nogi. Trochę się zatrząsłem, ale na szczęście Ann była już blisko i zdążyła mnie złapać.
-Dlaczego tu przybiegłaś? - zapytałem z wyrzutem - Niektórzy nadal mają broń w ręku.
-Dlaczego? No powiedzmy po to, żeby kopnąć cię za to, że dałeś się postrzelić, co? Dobry powód, nie uważasz? - odpowiedziała sarkazmem, ale widziałem, że się martwi
-No dobrze, już dobrze, ale już wszystko dobrze, więc idź w jakieś bezpieczne miejsce aż nie zrobią czegoś z Rogersami. Znajdę cię. Muszę załatwić jeszcze parę spraw, dobrze?
-Tak. Oczywiście. Ale na pewno wszystko dobrze?
-Na pewno -odpowiedziałem i posłałem Ann słaby uśmiech, który odwzajemniła.
Gdy odeszła rozejrzałem się. Wszyscy zdolni do walki agenci zablokowali wrogów, a ludzie Johna zaczynali już się rozchodzić, ale jeden podszedł do mnie.
-Dużo dla niego znaczyłeś. Bardo cię lubił. Weźmiemy jego ciało i urządzimy odpowiedni pogrzeb, dobrze? Gdy znajdziemy odpowiedni pochówek dam ci znać, gdzie i kiedy. - Gdy już chciałem coś powiedzieć, on mnie powstrzymał i mówił dalej - Spokojnie. Ja sam cię namierzę. Myślę, że nie powinien być to duży problem, ale zostaw od czasu do czasu jakąś wskazówkę, dobrze?
-Jasne. Dzięki.
-Nie. To ja dziękuje. Pomogłeś nam, pomogłeś mu. I to nie raz. Masz u nas przysługę jakbyś nie wiedział. Pewnie nie wiesz, ale to nie cała nasza grupa. Jest nas bardzo wiele. O wiele więcej niż sądzisz. On to wszystko zorganizował, więc wiesz, że to nie tylko gadanie, że każdy z nas będzie gotowy kiedyś tą przysługę wypełnić.
-Zdaję sobie sprawy. To dla mnie wiele znaczy. Dziękuje ponownie
Mój rozmówca uśmiechnął się i wziął ciało Johna, a ja patrzyłem jak odchodzi aż nie znikł mi z pola widzenia.
Jedna sprawa załatwiona. Teraz muszę znaleźć Alka, mojego dawnego współlokatora.
Gdy go odszukałem, bardzo zaniepokoił się mną i moim ramieniem. Nie mógł mnie znaleźć podczas walki, ale nie pomyślał, że będę aż tak szalony, żeby uczestniczyć w czymś takim. Pogadaliśmy sobie od serca. Myślę, że domyślił się, ze odchodzę bo zapytał:
-Odchodzisz, prawda? - zapytał ze smutkiem w głosie
-Tak. Przykro mi - odpowiedziałem
-Stary, jeśli będziesz tam szczęśliwy, to będę cieszyć, że odchodzisz.
-Dzięki. Będę.
-Wyślij mi jakąś pocztówkę czasami albo numer do jakiejś panny, dobra? Tylko ładnej, pamiętaj!
Zaczęliśmy się śmiać
-A ty? Co ty zrobisz? - zapytałem
-Myślę, że zostanę. Spodobało mi się tu. Uczę się nowych rzeczy. Gdy już będę wiedzieć wystarczająco odejdę, ale to jeszcze nie dziś
-Rozumiem. Powodzenia
-Dzięki
- A prześlesz mi moje rzeczy z agencji na podany w przyszłości adres?
-Jasne.
-Dzięki. Będę tęsknić i to bardzo
-Ja też.
Pogadaliśmy jeszcze chwilę o mniej istotnych sprawach i pożegnaliśmy się.
Została jeszcze tylko jedna sprawa. Spadochrony
Długo szukałem mojego koleżki z windy, który oblał mnie wodą i który podziwiał mnie za uczestniczenie w imprezie, o kręconych, czarnych włosach. Długo szukałem Dave'a.
Ale po jakimś czasie odnalazłem go. Złapał mój wzrok i uśmiechnął się. Podszedłem do niego.
- I co tam? Ann była u ciebie?
-Ta ślicznotka, tak? Ano była. Kurde niezłe masz prośby, ale ta nie była aż takim dla mnie problemem
-To dobrze. Dzięki, że w ogóle się tego podjąłeś
-Spoko, żaden problem. Polecam się na przyszłość - uśmiechnął się i podał mi dwa specjalne plecaki spadochronowe - Wziąłem dwa. Niebieski dla niej jak coś. Obiecałem
- No tak oczywiście. Co z tego, że ja nie lubię różu i ona pewnie doskonale wiedziała, że coś takiego się wydarzy. Ale dzięki jeszcze raz. Muszę już lecieć
-Ta, jasne, trzymaj się. Papa
Odchodząc, pomachałem mu jeszcze i zacząłem szukać Ann. Znalazłem ją po 5 minutach. Pomagała przy rannych, ale gdy mnie zobaczyła wzięła apteczkę i to mnie zaczęła pieścić bandażami i tymi różnymi. Gdy już w miarę ogarnęła ranę, podziękowałem jej i zaczęliśmy się zbierać. Założyliśmy plecaki i rozciągnęliśmy się. Był mały chaosik, więc nikt nie zauważył, że robimy coś dziwnego - rozgrzewamy się i to jeszcze w dziwnych plecakach, co nie może znaczyć nic innego, niż skok spadochronowy. Gdy byliśmy gotowi stanęliśmy na skaju dachu i szukaliśmy dobrego miejsca na lądowanie.
-Tam. Chyba dobre, nie sądzisz? - powiedziałem i pokazałem na pewne miejsce między budynkami.
-Tak. To się nada - odpowiedziała.
-To gdzież tym razem wyruszamy, co? -spytałem z uśmiechem. To była ta chwila, na którą długo czekałem.
-Myślę, że Grecja. Co sądzisz? Europa pasuje?
-Jak najbardziej. Myślę, ze Grecja to niezły początek.
Rozejrzałem się jeszcze i zobaczyłem Boostera. Patrzył się wprost na nas. I sądząc po jego spojrzeniu dokładnie wiedział, co zamierzamy. W sumie nie dziwie się mu. Widząc moje wcześniejsze zdjęcia z Ann gdy podróżujemy, co innego mógł wywnioskować?
-Do zobaczenie na dole, skarbie - Ann pocałowała mnie i skoczyła z wdziękiem, uśmiechając się.
-Do zobaczenia- szepnąłem w odpowiedzi, bo wiedziałem, że nie usłyszy już mojej odpowiedzi.
Popatrzyłem znowu na Boostera, a on znając moje zamiary i wiedząc, że znam język migowy, dał znak, że pozwala, że dziękuje za to, co zrobiłem i że da mi jakieś 5h zanim inni się skapną.
Kiwnąłem mu głową na znak zrozumienia i podziękowania.
Odwróciłem się i skoczyłem. Od razu wiedziałem, że rozpoczyna się najlepszy okres mojego życia. Po tylu przygodach, walkach, poślizgnięciach i upadkach pojawia się... SZCZĘŚCIE!!!
*********************************************
KONIEC!!!!
Wow! Bardzo dziękuję wszystkim, którzy wytrwali do końca. To dla mnie wiele znaczy. Bardzo przepraszam za wszelkie błędy i ortograficzne, i gramatyczne, ale to moje pierwsze opowiadanie i dopiero się uczę.
Piszcie jak wam się podobało.
CZYTASZ
Agent✔
ActionMichael mieszka w Nowym Jorku i wiedzie z pozoru typowe życie zwyczajnego nastolatka. Jednak w pewnym momencie dzieje się coś, co zmienia wszystko. Dodatkowo tajemnicza przeszłość, która ciągnie się za chłopakiem i agencja, która nie lubi przyjmować...