~Rozdział 10~

399 25 0
                                    

Przekręciłam klucze i weszłam do domu. Po tym co się dowiedziałam u Slendermana postanowiłam wrócić do domu. Jeff powiedział, że przeprowadzi mnie przez las, a potem pójdzie coś załatwić. Jak ja mam wybrać pomiędzy nimi wszystkimi, a moją mamą i normalnym życiem? Każdy by chciał, żeby jego życie było niezwykłe, zwariowane i pełne przygód. Nie ukrywam ja też bym tego chciała, ale nie kosztem utraty najbliższej mi osoby! Musi być inne wyjście...
Weszłam do kuchni, nalałam sobie wody do szklanki i nagle usłyszałam, że idzie telewizor. Ktoś tam jest. Mama wraca dopiero jutro wieczorem, więc to nie ona. Jeff poszedł załatwić jakąś sprawę, więc to też nie on. Charlotte i Jordan, którym czasami zdarzało się przychodzić i oglądać u mnie telewizor, leżą w szpitalu. Oni też odpadają. Więc kto?
Wzięłam nóż leżący na blacie i zaczęłam pomału się skradać w kierunku salonu. Wysunęłam głowę zza framugi, spojrzałam w stronę kanapy i stanęłam jak wryta.
- Mama! - krzyknęłam i podbiegłam do kobiety.
Przytuliła mnie z całych sił. Zaczęła mnie czule głaskać po głowie, a potem pocałowała mnie w czoło.
- Jak się cieszę, że nic Ci nie jest. - wyszeptała.
- Co miałoby mi się stać mamo?
- Wiesz co spotkało Lottie i Jordana? Pamiętasz psychopatę w twoim pokoju? Martwiłam się o Ciebie córciu.
Łza spłynęła z jej policzka prosto w moje włosy. Muzyka kończąca serial zaczęła grać w tle.
- Czemu nie odwiedziłaś swoich przyjaciół? - zapytała po chwili.
- Nie nazywaj ich tak. - warknęłam i zacisnęłam pięści. - Oni już nie są moimi przyjaciółmi. - łza spłynęła mi po policzku.
- Widzę, że dużo mnie ominęło. - pociągnęła mnie na kanapę. - Opowiadaj wszystko.

***

Siedziałam zapłakana na kanapie. Podczas mojej opowieści mama nie pisnęła nawet słówka. Kiedy skończyłam przytuliła mnie mocno do siebie. Pominęłam oczywiście w całej historii wątek Jeff'a. Chyba by zeszła na zawał, gdybym jej powiedziała, że przyjaźnie się z psychopatami i seryjnymi mordercami.
Otarłam łzę ściekającą po policzku i powiedziałam:
- Idę do pokoju mamo. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Dobranoc skarbie.
Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z salonu. Skoro mama wróciła, a Jeff i tym nie wie... to oznacza tylko jedno. Zaraz tu wpadnie i narobi ambarasu. Przyśpieszyłam kroku, otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Szybko weszłam do pokoju i oparłam się o drzwi, a potem wybuchnęłam śmiechem. Jeff siedział na moim oknie z jedną nogą w pokoju a drugą jeszcze na zewnątrz i siłował się z zamkiem okna, który przytrzasnął jego kaptur.
- Wyglądam jak kochanek przyłapany na gorącym uczynku, że aż tak Cię to bawi? - zapytał nie odrywając oczu od zamka.
- Dokładnie tak wyglądasz. - zaśmiałam się i podeszłam by mu pomóc.
Szybko się z tym uwinęłam i gdy tylko Jeff był wolny ukłonił mi się i powiedział:
- Dzięki Ci piękna niewiasto za uratowanie z rąk tego potwora.
Przewróciłam oczami i nagle przypomniałam sobie czemu ty przyszłam.
- Mama wróciła. Masz teraz uważać, jasne?
- Oczywiście niewiasto. - poruszył figlarnie brwiami i wziął mnie na ręce, na co zareagowałam cichym piśnięciem, a potem rzucił mnie na łóżko.
Spojrzałam na zegarek. 21:34. Nie tak źle. Skoro mama wróciła wcześniej z wyjazdu firmowego to zapewne zaraz pójdzie spać by odrobić stracone godziny w biurze. Poprawiłam się na łóżku i oparłam na łokciach. Jeff kombinował coś przy moim biurku. Wyciągnęłam głowę jak najdalej potrafiłam, ale i tak nic nie zobaczyłam.
- Co kombinujesz? - zapytałam.
- Nic nic. - mruknął.
- Ta... - wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.
Jeff natychmiast usiadł na tym co robił. Zaśmiałam się i wyjęłam z szafy spodnie dresowe i T-shirt. Mruknęłam, że zaraz wracam i wyszłam z pokoju. Otworzyłam drzwi łazienki i od razu uderzyło mnie ciężkie powietrze w pokoju. Mama przed chwilą musiała brać prysznic. Przetarłam zaparowane lustro i spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam strasznie. Oczy podkrążone od płaczu, włosy w kompletnym nieładzie. Jedynym co ratowało mój wygląd były iskierki szczęścia w oczach. Uśmiechnęłam się ponuro do odbicia i odkręciłam wodę. Kropelki szybko uderzały o basen prysznica, a para zaczęła się lekko wydobywać zza szklanych drzwi. Zrzuciłam dzisiejsze ubrania i weszłam pod strumień ciepłej, odpreżającej wody.
Po paru minutach wyszłam z kabiny.
Zwiazałam włosy ręcznikiem i przebrałam się w piżame. Umyłam szybko zęby, chwyciłam szczotke do włosów do jednej ręki i wyszłam z łazienki. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju i powolutku weszłam do środka. Jeff'a nie było już przy biurku tylko leżał wygodnie na łóżku. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam przy biurku. Wyjęłam mokre włosy z ręcznika i zaczęłam rozczesywać.
- Słodko wyglądasz w mokrych włosach. Jak takie niewiniątko. - powiedział Jeff przeszywając mnie spojrzeniem.
Zarumieniłam się lekko na co on wybuchnął śmiechem. Potem wstał z łóżka, przekręcił klucz w zamku i zdjął przez głowę bluzę. Dopiero teraz zauważyłam, że przez jej środek przebiega rządek czerwonych plam. Jakby ktoś na niego farbą nachlapał. Żołądek podskoczył mi do gardła. Przed chwilą kogoś zabił, a teraz się do mnie uśmiecha i żartuje. Ochyda. Wstrząsnął mną dreszcz. Jeff od razu na mnie spojrzał.
- Wszystko okej? - zapytał zmartwiony.
- Zabiłeś kogoś zabił tu przyszłeś?
Zapadła grobowa cisza. Spojrzał na mnie uważnie, a potem uśmiechnął się ponuro i odparł:
- Owszem. Jednego chłopaka. Nie znasz go. Obiecuję. - położył rękę na piersi.
- Jak się nazywa? - zapytałam lekko drżącym głosem.
- Kevin Tyler.
Na te dwa słowa przed oczami stanął mi chłopak, którego w szkole zna każdy. Zna tylko ze słyszenia, ponieważ on z nikim nie rozmawia. Co przerwę siedzi sam za kontenerami ze śmieciami. Na w-fie też nie ćwiczy tylko tam siedzi. Ma czarne włosy zawsze niedbale ułożone. Chodzi ubrany w bluzy, które zakrywają ręce aż do nadgarstków, zza których czasami wystaje bandaż okrywający rany robione żyletką. Ponoć kiedyś Kevin próbował się powiesić, ale jego mama w porę go znalazła. Teraz Kevin musi być szczęśliwy. Dostał to czego chciał. Śmierć.
Spojrzałam na Jeff'a, a z policzka pociekła mi łza. Jedna symboliczna łza. On błyskawicznie znalazł się przy mnie, postawił mnie do pionu i mocno przytulił. Nie objęłam go. Stałam z rękami przy bokach kompletnie bez wyrazu twarzy. Po chwili odsunęłam się od niego i położyłam się na łóżku.
- Dobranoc. - powiedziałam oschle.
Przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Dopiero po paru minutach usłyszałam jak Jeff podchodzi do łóżka i wpełza obok mnie, ale ja udawałam, że śpię. Westchnął ciężko i położył swoją rękę na mojej talii. Potem przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał mi we włosy:
- Dobranoc Megan.

Jeff i Meg The KillerWhere stories live. Discover now