Przekręciłam klucze i weszłam do domu. Po tym co się dowiedziałam u Slendermana postanowiłam wrócić do domu. Jeff powiedział, że przeprowadzi mnie przez las, a potem pójdzie coś załatwić. Jak ja mam wybrać pomiędzy nimi wszystkimi, a moją mamą i normalnym życiem? Każdy by chciał, żeby jego życie było niezwykłe, zwariowane i pełne przygód. Nie ukrywam ja też bym tego chciała, ale nie kosztem utraty najbliższej mi osoby! Musi być inne wyjście...
Weszłam do kuchni, nalałam sobie wody do szklanki i nagle usłyszałam, że idzie telewizor. Ktoś tam jest. Mama wraca dopiero jutro wieczorem, więc to nie ona. Jeff poszedł załatwić jakąś sprawę, więc to też nie on. Charlotte i Jordan, którym czasami zdarzało się przychodzić i oglądać u mnie telewizor, leżą w szpitalu. Oni też odpadają. Więc kto?
Wzięłam nóż leżący na blacie i zaczęłam pomału się skradać w kierunku salonu. Wysunęłam głowę zza framugi, spojrzałam w stronę kanapy i stanęłam jak wryta.
- Mama! - krzyknęłam i podbiegłam do kobiety.
Przytuliła mnie z całych sił. Zaczęła mnie czule głaskać po głowie, a potem pocałowała mnie w czoło.
- Jak się cieszę, że nic Ci nie jest. - wyszeptała.
- Co miałoby mi się stać mamo?
- Wiesz co spotkało Lottie i Jordana? Pamiętasz psychopatę w twoim pokoju? Martwiłam się o Ciebie córciu.
Łza spłynęła z jej policzka prosto w moje włosy. Muzyka kończąca serial zaczęła grać w tle.
- Czemu nie odwiedziłaś swoich przyjaciół? - zapytała po chwili.
- Nie nazywaj ich tak. - warknęłam i zacisnęłam pięści. - Oni już nie są moimi przyjaciółmi. - łza spłynęła mi po policzku.
- Widzę, że dużo mnie ominęło. - pociągnęła mnie na kanapę. - Opowiadaj wszystko.***
Siedziałam zapłakana na kanapie. Podczas mojej opowieści mama nie pisnęła nawet słówka. Kiedy skończyłam przytuliła mnie mocno do siebie. Pominęłam oczywiście w całej historii wątek Jeff'a. Chyba by zeszła na zawał, gdybym jej powiedziała, że przyjaźnie się z psychopatami i seryjnymi mordercami.
Otarłam łzę ściekającą po policzku i powiedziałam:
- Idę do pokoju mamo. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też. Dobranoc skarbie.
Uśmiechnęłam się lekko i wyszłam z salonu. Skoro mama wróciła, a Jeff i tym nie wie... to oznacza tylko jedno. Zaraz tu wpadnie i narobi ambarasu. Przyśpieszyłam kroku, otworzyłam drzwi i stanęłam jak wryta. Szybko weszłam do pokoju i oparłam się o drzwi, a potem wybuchnęłam śmiechem. Jeff siedział na moim oknie z jedną nogą w pokoju a drugą jeszcze na zewnątrz i siłował się z zamkiem okna, który przytrzasnął jego kaptur.
- Wyglądam jak kochanek przyłapany na gorącym uczynku, że aż tak Cię to bawi? - zapytał nie odrywając oczu od zamka.
- Dokładnie tak wyglądasz. - zaśmiałam się i podeszłam by mu pomóc.
Szybko się z tym uwinęłam i gdy tylko Jeff był wolny ukłonił mi się i powiedział:
- Dzięki Ci piękna niewiasto za uratowanie z rąk tego potwora.
Przewróciłam oczami i nagle przypomniałam sobie czemu ty przyszłam.
- Mama wróciła. Masz teraz uważać, jasne?
- Oczywiście niewiasto. - poruszył figlarnie brwiami i wziął mnie na ręce, na co zareagowałam cichym piśnięciem, a potem rzucił mnie na łóżko.
Spojrzałam na zegarek. 21:34. Nie tak źle. Skoro mama wróciła wcześniej z wyjazdu firmowego to zapewne zaraz pójdzie spać by odrobić stracone godziny w biurze. Poprawiłam się na łóżku i oparłam na łokciach. Jeff kombinował coś przy moim biurku. Wyciągnęłam głowę jak najdalej potrafiłam, ale i tak nic nie zobaczyłam.
- Co kombinujesz? - zapytałam.
- Nic nic. - mruknął.
- Ta... - wstałam z łóżka i podeszłam do szafy.
Jeff natychmiast usiadł na tym co robił. Zaśmiałam się i wyjęłam z szafy spodnie dresowe i T-shirt. Mruknęłam, że zaraz wracam i wyszłam z pokoju. Otworzyłam drzwi łazienki i od razu uderzyło mnie ciężkie powietrze w pokoju. Mama przed chwilą musiała brać prysznic. Przetarłam zaparowane lustro i spojrzałam na swoje odbicie. Wyglądałam strasznie. Oczy podkrążone od płaczu, włosy w kompletnym nieładzie. Jedynym co ratowało mój wygląd były iskierki szczęścia w oczach. Uśmiechnęłam się ponuro do odbicia i odkręciłam wodę. Kropelki szybko uderzały o basen prysznica, a para zaczęła się lekko wydobywać zza szklanych drzwi. Zrzuciłam dzisiejsze ubrania i weszłam pod strumień ciepłej, odpreżającej wody.
Po paru minutach wyszłam z kabiny.
Zwiazałam włosy ręcznikiem i przebrałam się w piżame. Umyłam szybko zęby, chwyciłam szczotke do włosów do jednej ręki i wyszłam z łazienki. Otworzyłam drzwi do mojego pokoju i powolutku weszłam do środka. Jeff'a nie było już przy biurku tylko leżał wygodnie na łóżku. Uśmiechnęłam się do niego i usiadłam przy biurku. Wyjęłam mokre włosy z ręcznika i zaczęłam rozczesywać.
- Słodko wyglądasz w mokrych włosach. Jak takie niewiniątko. - powiedział Jeff przeszywając mnie spojrzeniem.
Zarumieniłam się lekko na co on wybuchnął śmiechem. Potem wstał z łóżka, przekręcił klucz w zamku i zdjął przez głowę bluzę. Dopiero teraz zauważyłam, że przez jej środek przebiega rządek czerwonych plam. Jakby ktoś na niego farbą nachlapał. Żołądek podskoczył mi do gardła. Przed chwilą kogoś zabił, a teraz się do mnie uśmiecha i żartuje. Ochyda. Wstrząsnął mną dreszcz. Jeff od razu na mnie spojrzał.
- Wszystko okej? - zapytał zmartwiony.
- Zabiłeś kogoś zabił tu przyszłeś?
Zapadła grobowa cisza. Spojrzał na mnie uważnie, a potem uśmiechnął się ponuro i odparł:
- Owszem. Jednego chłopaka. Nie znasz go. Obiecuję. - położył rękę na piersi.
- Jak się nazywa? - zapytałam lekko drżącym głosem.
- Kevin Tyler.
Na te dwa słowa przed oczami stanął mi chłopak, którego w szkole zna każdy. Zna tylko ze słyszenia, ponieważ on z nikim nie rozmawia. Co przerwę siedzi sam za kontenerami ze śmieciami. Na w-fie też nie ćwiczy tylko tam siedzi. Ma czarne włosy zawsze niedbale ułożone. Chodzi ubrany w bluzy, które zakrywają ręce aż do nadgarstków, zza których czasami wystaje bandaż okrywający rany robione żyletką. Ponoć kiedyś Kevin próbował się powiesić, ale jego mama w porę go znalazła. Teraz Kevin musi być szczęśliwy. Dostał to czego chciał. Śmierć.
Spojrzałam na Jeff'a, a z policzka pociekła mi łza. Jedna symboliczna łza. On błyskawicznie znalazł się przy mnie, postawił mnie do pionu i mocno przytulił. Nie objęłam go. Stałam z rękami przy bokach kompletnie bez wyrazu twarzy. Po chwili odsunęłam się od niego i położyłam się na łóżku.
- Dobranoc. - powiedziałam oschle.
Przykryłam się kołdrą i zamknęłam oczy. Dopiero po paru minutach usłyszałam jak Jeff podchodzi do łóżka i wpełza obok mnie, ale ja udawałam, że śpię. Westchnął ciężko i położył swoją rękę na mojej talii. Potem przyciągnął mnie do siebie i wyszeptał mi we włosy:
- Dobranoc Megan.
YOU ARE READING
Jeff i Meg The Killer
FanfictionMegan Farewell. Dziewczyna, której rodzice są po rozwodzie. Można powiedzieć, że jest typową, amerykańską dziewczyną, ale co jeśli wam powiem, że jest inna niż wszystkie? Niestety ona sama o tym nie wie. Sekret zostaje przed nią uchylony, gdy poznaj...