~Rozdział 22~

248 18 0
                                    

 - Nie możesz! - krzyknął Jeff.
- Chcę odzyskać normalne życie — wyszeptałam.
- Chcesz przeżyć wszystko jeszcze raz? Każdą klasę, każdą sytuację na nowo?
- Teraz podejmę inne decyzje niż wcześniej. Wszystko potoczy się inaczej — powiedziałam, machając nogami.
  Siedzieliśmy w pokoju Jeff'a. On chodził po całym pokoju, a ja siedziałam na biurku. Cały czas czujnie obserwowałam chłopaka.
- Ale wtedy nie będziesz znała mnie. Nie możesz się cofnąć w czasie!
- Już podjęłam decyzję.
- To tak jak z tym wyjazdem? Ja nie mam nic do gadania? Świetnie! - wyrzucił w górę ręce. - A może po prostu chcesz wrócić do tego palanta?
- Mi też jest z tym ciężko Jeff, ale chcę wrócić do normalnego życia. Gdybyś miał szansę cofnąć się do dnia, w którym zabiłeś rodzinę. Zrobiłbyś to jeszcze raz? Czy zmienił przeszłość?
- Zmienił przeszłość — wyszeptał.
- No właśnie, a ja mam teraz taką możliwość.
- Megan. Proszę, przemyśl to — spojrzał mi w oczy.
  Widziałam w jego błękitnych oczach ból. Zacisnęłam powieki z całych sił. Jestem samolubna. Łza spłynęła po moim policzku, a sekundę później poczułam na dłoniach ręce Jeff'a. Otworzyłam oczy i uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Jeden dzień — wyszeptał. - Zostań tu jeszcze jeden dzień.
  Skinęłam głową i wstałam z biurka. Jeff od razu mnie przytulił. Czy ja naprawdę chce wracać do przeszłości? Od nowa przeżywać to wszystko? Ja zachowam wspomnienia, a oni nie. Zniknę z ich głów, ale oni z mojej nie. Ciekawe, czy nadal będę mogła się zmieniać?
Odsunęłam się od chłopaka na krok i złapałam go za rękę.
- Chodźmy do pozostałych — powiedziałam.
  On tylko skinął głową i uśmiechnął się słabo. Pociągnęłam go w stronę drzwi i wspólnie wyszliśmy z pokoju. Poszliśmy do salonu, w którym siedział Ben oraz Toby.
- Co tam u was gołąbeczki? - zapytał Ben, odrywając wzrok od komputera.
- Zamknij się Ben — warknął Jeff.
  Usiadłam obok Toby'ego. Jeff natomiast poszedł po jakąś książkę.
- Stało się coś? - szepnął mi do ucha Toby. - Jeff nigdy nie czyta.
- Odchodzę stąd. Chyba źle to znosi.
- Dlaczego odchodzisz? - krzyknął Toby.
  Po chwili w pokoju pojawili się wszyscy. Zaczynając od Sally i Laughing'ów, przez Hoddie'ego i Masky'ego, aż po Jane i Jack'a. Wszyscy skierowali na mnie wzrok. Za Bezokim dostrzegłam też Slendermana.
- Kto odchodzi? - zapytała Jill.
  Podniosłam dłoń.
- Niby dlaczego? - spytał jej partner.
- Chce wrócić do dawnego życia.
Korzystasz z tego, co ci mówiłem?
  Skinęłam głową, nie wiedząc, czy inni też słyszeli Slendermana. Mężczyzna w garniturze powtórzył mój ruch i zniknął.
- Źle ci z nami? - zapytała Sally, wpatrując się we mnie swoimi małymi oczami.
- Nie skarbie, ale tęsknię za rodziną, a skoro mam okazję do nich wrócić to, czemu by nie?
- A będziesz nas odwiedzać?
- Nie będę miała jak.
- W takim razie ja się nie zgadzam — dziewczynka skrzyżowała ręce na piersiach. - Kto się będzie ze mną bawił?
- Przepraszam Sally.
  Łza spłynęła mi po policzku. Dziewczynka wstała z podłogi i usiadła mi na kolanach. Objęłam ja i przytuliłam jak młodszą siostrę. Jak ja uwielbiam tę dziewczynkę.
- Czyli to już postanowione? - zapytał Toby.
- Tak.
- Kiedy? - odezwał się Masky.
- Jutro. Chce jeszcze spędzić z wami trochę czasu.
- Pobawisz się ze mną? - Sally uniosła głowę.
- Jasne — uśmiechnęłam się do niej szeroko.
  Dziewczynka nagle zniknęła. Domyśliłam się, że przeniosła się do swojego pokoju, po zabawki. Mam teraz jakiejś dziesięć minut na rozmowę z innymi.
  Jill i Jane stanęły przede mną ze skrzyżowanymi rękami.
- Nie zdarzyłyśmy się poznać, a ty już wyjeżdżasz. Jak tylko skończysz się bawić z małą, to idziesz do mnie do pokoju. Pogadamy sobie — powiedziała Jane.
  Skinęłam głową i uśmiechnęłam się do nich. Wyłapałam wzrok Jeff'a. Od samego początku siedzi cicho. Uśmiechnęłam się do niego lekko, a on odwrócił wzrok. Muszę z nim porozmawiać. Ponownie.

***

  Minął już cały dzień. Bawiłam się z Sally, rozmawiałam z dziewczynami i byłam na chwilę u Slendermana. Teraz zmierzam w stronę pokoju Jeff'a. Nie rozmawiałam z nim od rana.
Pomału otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Jeff leżał na łóżku i patrzył w sufit. Podeszłam do łóżka i położyłam się obok niego. Splotłam nasze ręce i spytałam cicho:
- Jesteś na mnie zły?
  On obrócił się w moją stronę. Zrobiłam dokładnie to samo. Teraz oko w oko. Jeff spojrzał na nasze splecione dłonie i pogłaskał mnie po knykciach.
- Nie jestem zły. Sam bym zrobił dokładnie to samo, ale mi przykro. Jesteś pierwszą osobą, w której jestem zakochany i tak po prostu mnie zostawisz.
- Przepraszam. Wiesz, dlaczego to robię.
- Wiem — westchnął. - Nigdy o tobie nie zapomnę — pocałował mnie w dłoń.
- Ja o tobie też.
  Przysunęłam się bliżej niego i wtuliłam w jego tors. On objął mnie w pasie. Zamknęłam oczy, myśląc o jutrzejszej podróży.

***

  Przełknęłam ślinę i złapałam Jeff'a za rękę.
- Wiesz, że cię kocham? - uśmiechnęłam się lekko.
- Ja ciebie też — przyłożył swoje czoło do mojego. - Proszę, nie rób tego.
- Jeff, proszę, nie powiększaj mojego poczucia winy.
  Chłopak położył swoje dłonie na moich policzkach i pocałował mnie. Na początku pomału, a później coraz bardziej namiętnie. Objęłam go za szyję i przyciągnęłam do siebie. Ta chwila mogłaby trwać wieczność. Niestety po chwili Jeff odsunął się i spojrzał mi w oczy.
- Nie zapomnij o mnie — wyszeptał.
- Nie zapomnę.
  Odsunęłam się od chłopaka i złapałam medalion w dłoń. Wypowiedziałam formułkę i zmieniłam postać.
- Megan? - usłyszałam cichy głos.
  Odwróciłam się i zobaczyłam Sally z niewielką bransoletką z ręce. Dziewczynka podała mi ja. Była zrobiona z różowego, miękkiego sznurka. Miał na sobie dwanaście koralików. Każdy z literka innego koloru. Założyłam bransoletkę na prawą rękę i spytałam:
- Co oznaczają te literki.
- Pierwsza, czyli różowe „S" oznacza Sally. Ciemnoniebieskie „J" oznacza Eyeless'a. Żółte „H" to Hoddie. Fioletowe „J" to Laughing Jack. Pomarańczowe „M" to Masky. Czarne „J" to Jane. Jasnoniebieskie „T" to Toby. Zielone „B" to Ben. Liliowe „J" to Jill. Szare „S" to Slenderman. Czerwone „J" to Jeff, a jasnoczerwone „M" to Megan. To prezent od nas wszystkich. Taki, żebyś o nas nie zapomniała — dziewczynka się uśmiechnęła.
Poczułam jak po moim policzku płynie łza. Przytuliłam dziewczynkę z całej siły i pocałowałam ja w skroń.
- Jesteś cudowna Sally.
- To od nas wszystkich. Od twojej rodziny.
  Rozglądnęłam się wkoło. Na łące obok domu znalazło się mnóstwo osób. Każdy podszedł i mnie przytulił. Sally ma rację. Oni są moja rodzina.
Gotowa? - zapytał Slenderman, gdy Jane się ode mnie odsunęła.
Skinęłam głową i chwyciłam medalion.
- Żegnajcie — powiedziałam, powstrzymując łzy.
  Oni wszyscy pomachali mi, a Jeff uśmiechnął się pokrzepiająco. Spojrzałam na nich po raz ostatni i zamknęłam oczy. „Chcę się cofnąć w czasie" pomyślałam i po chwili poczułam lekki powiew wiatru.

Jeff i Meg The KillerWhere stories live. Discover now