Otworzyłam oczy i spojrzałam na chłopaka śpiącego obok mnie. Był bez bluzy, przez co widziałam jego umięśnioną klatę. Podczas snu wyglądał bardzo niewinnie i słodko. Niczym nie on. Uśmiechnęłam się pod nosem i spróbowałam wstać, ale Jeff od razu mnie do siebie przyciągnął i przytulił, chowając swoją głowę w moich włosach. Przełknęłam ślinę, przypominając sobie, że nie jest on normalnym człowiekiem. Kątem oka sprawdziłam godzinę. Jedenasta dwanaście. Trochę zbyt długo spałam. Szturchnęłam czarnowłosego łokciem w brzuch, by móc się uwolnić.
— Jeszcze pięć minut mamo — mruknął i obrócił się na drugi bok, oddając mi możliwość ruchu.
— Nie jestem twoją mamą — szepnęłam, jednocześnie podnosząc kołdrę.
— Jeszcze chwilę Slendi — zakrył się nią po uszy.
Zachichotałam i wstałam. Kto by pomyślał, że będę spać przez całą noc w łóżku z seryjnym mordercą i nie będę się go bać? To brzmi jak dobry dowcip, ale tak naprawdę nie czułam żadnego strachu przy nim.
Wyjęłam z szafy potargane ciemne jeansy, biały podkoszulek i czerwoną koszulę w kratę. Poszłam do łazienki, przebrałam się, spięłam czarne włosy w koński ogon i wróciłam do pokoju. W sumie to mojej mamy już nie ma, więc teoretycznie mogę krzyczeć.
— Pięć minut minęło leniu! — wrzasnęłam Jeffowi prosto do ucha.
Od razu usiadł na łóżku jak oparzony, a ja zaczęłam się śmiać niczym psychopata. Spojrzał na mnie jak na jakiegoś wariata, potem wystawił mi język i wrócił do spania, mrucząc coś pod nosem. Westchnęłam tylko i wyszłam z pokoju. Ruszyłam do kuchni, a gdy już się w niej znajdowałam, wyjęłam składniki z szafek. Kątem oka zobaczyłam liścik od mamy. Przeczytałam go szybko. Napisała, że dzisiaj wyjątkowo wróci o dwudziestej drugiej i mam do niej zadzwonić, gdy tylko wstanę. Pobiegłam do mojego pokoju po telefon, rzuciłam okiem na psychopatę, który spał z głową spadającą z łóżka i nogami dyndającymi z drugiej strony. Był cały odkryty, więc zauważyłam, że śpi w samych bokserkach. Zachichotałam cicho i wróciłam do kuchni. Wybrałam numer mamy, która odebrała po pierwszym sygnale.
— Hej słonko dobrze się czujesz?
— Tak mamo. Zameldowałam się, jak kazałaś. Wracam teraz do przygotowania śniadania dobrze?
— Tak. Smacznego skarbie. Zadzwonię potem.
— Dziękuję mamo. Papa.
Rozłączyłam się, odłożyłam telefon na blat i wrzuciłam trochę masła na patelnie. Gdy się już rozpuściło, wrzuciłam na patelnie potargane kawałki szynki, a po podsmażeniu ich wbiłam kilka jajek. Cały czas nuciłam pod nosem „Sun is Shining", jednocześnie mieszając drewnianą łyżką. Nagle usłyszałam cichy śmiech. Odwróciłam się i spojrzałam w stronę drzwi. Jeff opierał się niedbale o futrynę. Był bez bluzy i w samych bokserkach, a na jego ustach malował się szeroki uśmiech, mimo że już wcześniej był na nich wycięty. Wróciłam wzrokiem do patelni i spłonęłam rumieńcem.
— Ładnie śpiewasz — powiedział.
— Dziękuję, ale mam dla ciebie jedną drobną zasadę — szepnęłam.
— Dawaj — usłyszałam, że odsuwa krzesło.
— Jeśli masz zamiar tu chwilowo „mieszkać" — ruszyłam palcami. — To błagam, zakładaj chociaż spodnie.
— Zasady jak u Slendermana— mruknął i wyszedł.
Pokręciłam głową z uśmiechem i nałożyłam jajecznicę na talerze. Umyłam patelkę, zaniosłam jedzenie na stół i zaczęłam pomału jeść. Po chwili wrócił Jeff z mokrą głową i w czarnych spodniach. Od razu zaczął jeść swoją porcję. Kątem oka zobaczyłam, że nawet stopy miał białe.
YOU ARE READING
Jeff i Meg The Killer
FanfictionMegan Farewell. Dziewczyna, której rodzice są po rozwodzie. Można powiedzieć, że jest typową, amerykańską dziewczyną, ale co jeśli wam powiem, że jest inna niż wszystkie? Niestety ona sama o tym nie wie. Sekret zostaje przed nią uchylony, gdy poznaj...