~Rozdział 11~

373 32 3
                                    

Powoli podniosłam się z kamiennej podłogi. Dlaczego jakaś głupia, stara krowa ma decydować o moim losie, a nie ja sama. Zacisnęłam pięści i najgłośniej jak potrafiłam krzyknęłam:
- Nie będziesz za mnie decydować!
Moje słowa roznosiły się echem po pomieszczeniu. Nagle ona pojawiła się pomiędzy ludźmi, których sama stworzyła.
- Chcesz się założyć? - wysyczała.
- To moje życie! Znajdę inne rozwiązanie! Bez decyzji!
Zniknęła tak szybko jak się pojawiła, a ja usłyszałam tylko jej śmiech mrożący krew w żyłach, który rozchodził się po całym pomieszczeniu. Zacisnęłam powieki i uspokoiłam oddech. Żadnych pochobnych decyzji. Skoro to jest mój sen mogę robić w nim co tylko chcę. Wyobraziłam sobie, że ogień przy wyjściu znika i pomału uchyliłam powieki. Udało się. Biegiem ruszyłam do drzwi i wybiegłam z dziwnego pomieszczenia. Znów byłam na powietrzu. Zważywszy na to, że ta wiedźma ma zdolność do zatrzymania mnie we śnie muszę sama wymyślić metodę jak się obudzić. Ruszyłam w przeciwną stronę do... właśnie... do czego? Świątyni? Uznajmy, że tak. Cały czas muszę być dobrej myśli.
Nagle stanęłam jak wryta. Ktoś stał pomiędzy dwoma przejściami wyrytymi w wielkiej skale. Kobieta również nie miała tęczówek. Blond włosy spływały jej po plecach. Wyglądała na znacznie młodszą niż Wyrocznia. Pewnym głosem zapytałam:
- Kim jesteś?
Ona tylko uśmiechnęła się lekko i rozłożyła ręce. W dwóch przejściach pojawiły się obrazy. Na jednym był Jeff, który siedział przy moim łóżku i ściskał i rękę całując co chwilę. Na mój policzek wypłynęły rumieńce. W drugim natomiast byłam ja, gdy zamykałam pomalutku drzwi do domu. Znów miałam na sobie tamtą sukienkę. To wspomnienie z nocy, gdy pierwszy raz spotkałam Jeff'a. Przynajmniej pierwszy, który pamiętam.
- Masz wybór. Możesz wrócić do swojego ciała, które zna świat mroku i morderstw, ale możesz też wybrać świat spokoju. W nim nie będziesz nawet pamiętała o istnieniu kogoś takiego jak Jeff. Wybór należy do Ciebie. - powiedziała bardzo spokojnym głosem.
- Ale po co mi ten wybór? - krzyknęłam kobiecie w twarz.
- To ma ukształtować twój los. Tak zostało powiedziane i nikt nie wie dlaczego. Nawet my. Teraz wybierz.
- A jak nie chcę? - zapytałam twardo.
Ona tylko się roześmiała.
- Co się stanie jeśli nie wybiorę?
- Zostaniesz tu na zawsze. Oni będą myśleć, że jesteś w śpiączce a tak naprawdę będziesz w transie. Nie do wybudzenia.
- A jeśli ktoś mnie stąd wyciągnie?
- To jest niewykonalne moja droga.
- Kłamiesz. - warknęłam.
- Niestety nie, a teraz wybierz.
- Nie.
- Sama tego chciałaś. - powiedziała bez uczuć i zniknęła.
Razem z nią zniknęły również portale. Cały świat w którym się znajdowałam zaczął się powoli rozpadać. Rozglądnęłam się nerwowo. Świątynia. Zaczęłam biec w jej kierunku. Może to mój sen, ale to one mają tu władze. Zobaczyłam budynek i od razu przyśpieszyłam. Wbiegłam po kamiennych schodach i zatrzasnęłam ciężkie drzwi. Po pomieszczeniu rozległ się śmiech Wyroczni. Odwróciłam się błyskawicznie w jej stronę.
- Trzeba było wybrać. Teraz masz co chciałaś!
- Nie rozumiem po co mam wybierać! Te światy da się przecież pogodzić! Kto mi każe wybierać? - załamał mi się głos.
Ona tylko roześmiała się, a za nią pojawiła się ta druga. Ich śmiech przeszył mnie od stóp do głów.
- Zamknijcie się! - krzyknęłam łapiąc się za głowę. - Zamknijcie się!
Ich śmiech przybrał na sile, a ja nagle poczułam jakby ktoś przełożył wajchę w mojej głowie. Popatrzyłam na nie. Już nie wyglądały tak samo. Teraz obie były czarno-białe. Wszystko takie było. Spojrzałam w dół. Okazało się, że zamiast kamiennej posadzki pod moimi stopami jest lustro. Przyjrzałam się uważnie kobiecie, która w nim widniała. Stała dokładnie w tym samym miejscu, co ja powinnam. To nie mogę być ja!

Jeff POV'S

Mama Meg ponownie została wezwana przez lekarza. Zrobili jej już wszystkie możliwe badania, ale nic nie wykryli. Mówią, że jest w stanie podobnym do śpiączki, ale w niej nie jest. To jest skomplikowane. Slenderman nie może jej zbadać, bo jest trzymetrowym potworem! Raczej go tu nie wpuszczą. Prędzej spróbują zabić.
- Co jest twojej kuzynce? - zapytała dziewczynka.
- Nie wiem Jen, ale chciałbym to wiedzieć. - westchnąłem.
- A powiesz mi prawdę? - zapytała.
Jej ton głosu sprawił, że aż odwróciłem się w jej stronę.
- Jasne, a o co chodzi?
- To nie jest twoja kuzynka prawda?
- Nie, nie jest moją kuzynką. - odgarnąłem Meg włosy z oczu.
- Kochasz ją prawda?
- Nie wiem Jen. Wiem, że się o nią strasznie boję.
- Widać Liu, widać.
Wtedy drzwi otworzyły się i pojawiła się w nich mama Megan. Uśmiechnąłem się do niej lekko. Rozcięcie na ustach zaczęło już się zabliźniać, a ja nie mam siły by ponownie pociąć twarz.
- I jak ciociu?
Mama Meg kazała mi tak do niej mówić puki jesteśmy w szpitalu.
- Bez zmian Liu. - odparła smutno.
Westchnąłem i mocniej ścisnąłem dłoń Megan.
- Idę po kawę. Też chcesz? - zapytała mama Meg.
- Poproszę. - uśmiechnąłem się do niej słabo.
Odwdzięczyła mi się tym samym i wyszła. Może mógłbym tu jakoś przemycić Slendi'ego? Moglibyśmy się zamienić ciałami. Zrobił tak kiedyś z Toby'im. Warto spróbować.
Nagle sztywna od tygodnia Megan bardzo mocno ścisnęła moją dłoń. Natychmiast wstałem. Dziewczyna zacisnęła drugą dłoń w pięść a moją sciskała mocniej niż by potrafiła. Coś jest nie tak. Wygięła się w łuk i krzknęła przeraźliwie. Kątem oka zobaczyłem jak Jennifer chowa się pod kołdrą. Sekundę później do pokoju wpadli lekarze i odsunęli mnie od dziewczyny. Znowu krzyknęła i nagle otworzyła oczy, ale nie miała tam swoich pięknych, zielonych tęczówek tylko calutkie czarne. Krzyknęła ponownie się wyginając się w łuk. Od jej szyi, poprzez policzki aż do oczu odchodziły czarne żyły. Lekarze zaczęli coś do sobie krzyczeć. Następnym co usłyszałem były dźwięk upadającego kubka z kawą. Mama Megan wróciła. Jej córka po raz kolejny krzyknęła i nagle wszystko uichło. Megan ponownie powróciła do zmrożonej pozycji, a lekarze stali jak sparaliżowani patrząc jak czarne żyły znikają ze skóry Meg. Co tu się stało?
- Co...co to było? - zapytała Jennifer zza kołdry.
- Nie mam pojęcia. - powiedziałem w tym samym czasie co lekarz.

  Koniec kolejnego rozdziału! Jak wam się podobał? Dzisiaj był niestety znacznie, krótszy i przepraszam was za to. Nowa okładka dzięki @gabi12959 Nowy rozdział pojawi się, gdy będą dwa komentarze i pięć gwiazdek. To bardzo mało więc dacie radę! Do następnego!

☆Gwiazdka? Komentarz? To motywuje!

Jeff i Meg The KillerWhere stories live. Discover now