~Prolog~

875 63 19
                                    

  Zamknęłam ostrożnie drzwi, zdjęłam szpilki i ruszyłam po cichu do mojego pokoju. Gdy już miałam rękę na klamce, światło w korytarzu zaświeciło się i usłyszałam za mną chrząknięcie. Powoli odwróciłam się w stronę osoby stojącej za mną. Kobieta w wieku trzydziestu dziewięciu lat. Ubrana w fioletowy szlafrok do kolan i puchate kapcie. Rozpuszczone, czarne włosy całe w nieładzie opadały jej na ramiona.

— Cześć mamo — uśmiechnęłam się lekko i do niej pomachałam ze strachem.

— Gdzie to się chodzi po nocach? — zapytała, splatając ręce na piersi.

  Spojrzałam na zegarek.

— Czy ja wiem — podrapałam się po głowie. — nocą tego nie można nazwać — spojrzałam szybko na zegar stojący na szafce. — jest dopiero pierwsza.

  Spojrzała na mnie spode łba, a ja szepnęłam „dobranoc" i wślizgnęłam się do mojego pokoju. Oparłam się plecami o drzwi i zaśmiałam się cicho. Właśnie wróciłam z osiemnastki mojego chłopaka Jordana. Przed chwilą odprowadziłam moją pijaną przyjaciółkę Charlotte do jej domu. Rozejrzałam się po pokoju. Ciemnoniebieskie ściany pasujące do pościeli identycznego koloru, biurko i szafa z ciemnego drewna, a na samym środku porozrzucane ubrania, które zakrywały czarny dywan. Wzięłam biały podkoszulek i krótkie spodenki identycznego koloru. Wyszłam z pokoju i ruszyłam do łazienki, zdjęłam czerwoną sukienkę sięgającą do połowy ud, a potem przebrałam się w piżamę. Wykąpie się rano. Ziewnęłam i wróciłam do pokoju. Wpełzłam pod kołdrę i zgasiłam lampkę nocną, która kształtem przypominała kwiat róży. Przykryłam się po uszy, zwinęłam w kłębek i odleciałam do krainy snów.

  Poczułam lekki powiew zimnego powietrza. Uchyliłam lekko powieki i spojrzałam na świecące niebieskie cyferki zegara. Trzecia szesnaście. Wspaniale. Przewróciłam się na drugi bok i zamknęłam oczy, ale miałam dziwne uczucie. Jakby ktoś mnie obserwował. Podniosłam się do pozycji siedzącej i się rozejrzałam. Wtedy go zobaczyłam. Biała skóra, czarne długie włosy i krwawy uśmiech. Ubrany w białą bluzę brudną od krwi oraz czarne spodnie dresowe. W ręce trzymał zakrwawiony nóż i patrzył prosto na mnie. Nie wydałam z siebie żadnego dźwięku, tylko patrzyłam na włamywacza a on na mnie. Ta chwila ciągnęła się niemiłosiernie, aż w końcu obcy poruszył się do przodu i powiedział tylko:

— Ciii... idź spać.

  A potem rzucił się na mnie z nożem. W porę zdążyłam zeskoczyć z łóżka i teraz stałam przy drzwiach. Dobrze, że nic nie piłam, bo już bym leżała martwa. Morderca spojrzał na mnie jak na kosmitę, a potem ruszył w moją stronę. Stałam jak słup soli. Nie mogłam się poruszyć. Chłopak zatrzymał się krok przede mną, podniósł moją rękę i wyciął mi na dłoni trzy litery „J.T.K.".

— Jesteś moja — szepnął.

  Zaraz potem odsunął się ode mnie i wyskoczył przez okno. Gdy tylko zniknął z pola mojego wzroku, osunęłam się na podłogę i zaczęłam szlochać. Kto to był? Czemu mnie nie zabił? Co go powstrzymało? Te pytania krążyły po mojej głowie. Podniosłam się, dopiero gdy zegar wskazywał trzecią pięćdziesiąt dwa. Weszłam do toalety, opatrzyłam dłoń i wróciłam do pokoju. Zamknęłam okno i sprawdziłam, czy jest dobrze domknięte dwa razy, dopiero wtedy położyłam się do łóżka. Ten chłopak mnie nie zabił, a na pewno chciał to zrobić. Ja nie chcę umierać.

  Łza spłynęła po moim policzku. Jutro muszę porozmawiać o tym z mamą. Chcę wiedzieć, kim był ten chłopak i czemu mnie nie zabił.  


Hejka!

Oto krótki prolog mojej historii o Jeff'ie. Jeśli się spodobało, skomentuj i polub. Będzie mi bardzo miło. Jeśli ktoś byłby chętny do zrobienia okładki, to zapraszam do pisania w wiadomościach.
Pozdrawiam!
Gabika1


Jeff i Meg The KillerWhere stories live. Discover now