~Rozdział 13~

386 25 4
                                    

Zamknęłam oczy z chęcią pójścia spać, ale nie mogłam się na tym skupić. Chwilę po wyjściu Megan miałam atak. Nie mogłam złapać oddechu. Lekarze mówili, że choroba zaczyna przybierać na sile, więc wezwali moją babcię. Ciągle mam przed oczami jak płacze, gdy lekarz ją o tym informuje. Później wyszli do gabinetu. Babcia nie chciała bym patrzyła jak płacze.
Poprawiłam wąsy pod nosem i objęłam poduszkę. Wszystko będzie dobrze... Wszystko będzie dobrze... Wszystko będzie dobrze...

Stałam na ogromnej łące. Wkoło było pełno różnobarwnych kwiatów. Dziesięć kroków ode mnie stała para młodych ludzi. Kobieta z długimi blond włosami zaplecionymi w warkocz. Ubrana była w prostą, białą sukienkę do kostek. Obejmowała w pasie wysokiego mężczyznę z brązowymi włosami. On miał czarne, eleganckie spodnie i białą koszulę. Oboje uśmiechali się do mnie szeroko. Kobieta wyciągnęła rękę w moją stronę. Ostatnim razem, gdy ich widziałam leżeli w trumnach w dokładnie tych samych ubraniach. Podbiegłam do nich błyskawicznie zapominając o wszystkim. Przytuliłam się do nich, a oni objęli mnie. Zginęli w wypadku samochodowym. Wjechała w nich ciężarówka. Kierowcy nic się nie stało, ale oni stracili życie.
- Mamo... tato... - wyszeptałam.
Mama założyła moje włosy za ucho. Już nie były krótkie tylko sięgały pasa. Były takie jak zawsze chciałam. Miałam założoną błękitną sukienkę do kolan, a przy moim nosie nie było nic. Mogłam samodzielnie oddychać.
- Wybacz nam córeczko. - powiedziała cicho mama.
- Nie mam wam czego wybaczać. To nie wasza wina. - powiedziałam przez łzy.
- Zostawiliśmy Cię samą z tą chorobą. Byliśmy złymi rodzicami.
- To nie wasza wina. - kolejna łza pociekła mi po policzku.
- Wybacz nam.
Zaraz potem rozpłynęli się w powietrzu.

Wstałam błyskawicznie i przy tym wystraszyłam pielęgniarkę, która znajdowała się w pokoju.
- Zły sen, prawda? - zaśmiała się.
Pokiwałam głową i opadłam na poduszkę. Poprawiłam wąsy tlenowe i przetarłam oczy.
- Która godzina?
- Trzecia w nocy. Śpij jeszcze.
Zgasiła światło i wyszła z pokoju. Znowu zostałam sama.

Meg POV's

Zapięłam bandaż na nodze Jeff'a i rozczochrałam mu włosy. Jak mówił tak się stało. Dzisiaj wieczorem był komunikat o morderstwie w bogatej części miasta. Od dzisiaj ulicę każdej nocy będą patrolowane dopóki nie złapią mordercy. Mówiono coś też o tym, że co jakiś czas będą kontrolowane domy, oraz przeczesywany las wokół miasta. No to się nieźle Jeff wpakował.
Mama chyba zaczęła go tolerować. Przyzwyczaiła się już do jego obecności. Zawszę miała dobre serce i gdy zobaczyła Jeff'a w takim stanie coś w niej drgnęło. Mimo, że doskonale wiedziała, co Jeff zrobił to pomogła mu. Wystraszyła się dopiero, gdy Slenderman zmaterializował się w naszej kuchni i powiedział Jeff'owi, że przez jakiś czas nie będzie mógł wychodzić. Później skierował głowę w moją stronę i w mojej głowie usłyszałam jedno słowo skierowane tylko i wyłącznie do mnie. "Ćwicz". Zaraz potem biały mężczyzna zniknął.
Usiadłam na łóżku obok Jeff'a i spojrzałam w jego oczy. Mimo, że chłopak bardzo się oszpecił będąc dzieckiem, to i tak jest przystojny.
- Dlaczego Slenderman nie zabrał Cię ze sobą? Przecież już kilka razy tak robił. - spytałam.
- Powiedział mi, że mam Ci pomóc w jakiś próbach czy czymś takim. Stało się może coś w tym śnie?
Odpowiedziałam mu sen z najdrobniejszymi szczegółami. Później on dopytywał się co czułam zanim się zmieniłam.
- Złość, stach. Byłam zła na te dwie i przerażona, że stracę kogoś kto jest dla mnie ważny.
- Nawet miesiąc mnie nie znasz, a jestem dla Ciebie ważny? Reszta nastolatek wybrałaby normalne i spokojne życie.
- Ale ja nie jestem normalną nastolatką.
Uśmiechnął się.
- Wiem.

Jeff POV's

- Wiem.
I za to Cię kocham.
Wstałem z jej łóżka i od razu tego pożałowałem. Noga jednak bardzo boli. Usiadłem z powrotem i uśmiechnąłem się krzywo do dziewczyny.
- To ja Cię potrenuje na siedząco.
Zachichotała i wstała. Ustawiła się na środku pokoju i zapytała:
- To co mam robić panie instruktorze?
Pocałować mnie.
- Wyobraź sobie siebie stojąca przed tymi kobietami. Przypomnij sobie wszystkie emocje jakie ci wtedy towarzyszyły. Poczuj to wszystko jeszcze raz. Niech to wszystko do Ciebie wróci.
Skinęła głową i zamknęła oczy. Wzięła parę głębokich wdechów i po chwili nie stała już przede mną ta sama Megan, tylko kobieta z białą skórą, przez którą przechodzą czarne żyły. Miała długie, czarne włosy po kostki oraz czarną sukienkę. Dziewczyna otworzyła oczy i spojrzała w dół.
- Niesamowite! Udało się! - okręciła się na pięcie. - Co dalej?
Przytul mnie.
- Teraz musimy odkryć jak szybciej możesz się przemieniać i od czego zależy to, czy się zmienisz.
Nagle w jej pokoju pojawił się Slenderman. Trzymał w rękach pudełko jak od jubilera.
Spojrzał w jej stronę i patrzył tak przez chwilę w milczeniu. Później przekazał jej najprawdopodobniej wisiorek i zniknął. Kiedy otworzyła pudełeczko zalśniły jej oczy. Wyjęła z niego niewielki, srebrny medalion z czarnym oczkiem. Od razu założyła go i ścisnęła czarny klejnot. Potem coś wyszeptała i stała przede mną normalna Megan. Powtórzyła to i zmieniła się w... właśnie w co? W potworną Megan? Chyba tak.
- Czyli kwestię przemiany mamy z głowy, to co teraz?
Umów się ze mną.
- Teraz musimy wymyślić, co potrafisz. Przykładowo. Slenderman się teleportuje i ma te swoje straszne macki, Laughing Jack jest magicznym klownem, a ja nie mam nic magicznego, ale sobie egzystuje jako morderca.
- Ciekawy plan na życie.
- Dziękuję. Wracając do tego co potrafisz. Możemy się skupić na tym co magiczne lub na tym co fizyczne. Co wolisz?
***
Minęły już dwie godziny, ale odkryliśmy co potrafi Megan. Kontroluje ludzkie umysły oraz może się teleportować. Przydatne. Uśmiechnąłem się słabo do Megan. Ona objęła swój medalion i po chwili stała przede mną w normalnej postaci. Odwzajemniła mój uśmiech i wyciągnęła do mnie rękę.
- Chodźmy na obiad.
- Dobrze.
Księżniczko.
Ująłem jej dłoń i podniosłem się powoli. Skrzywiłem się z bólu. Ona od razu podparła mnie i pomogła mi dokuśtykać do kuchni. Usiadłem przy stole i uśmiechnąłem się do czarnowłosej. Jej mama postawiła przede mną talerz z makaronem w sosie truskawkowym i wróciła nakładać kolejną porcję.
Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Pani Farewell ze zmarszczonymi brwiami poszła otworzyć. Wytężyłem słuch.
- Dzień dobry. - powiedziała zdziwionym tonem mama Megan.
- Dzień dobry. Pani Bethany Farewell? - powiedział jakiś mężczyzna.
- Tak, o co chodzi?
- Mamy nakaz przeszukania pani mieszkanka w związku z ostatnimi morderstwami.
Zamurowało mnie. Spojrzałem na równie przerażoną Megan, a moje serce zaczęło bić szybciej. Przyszły gliny.

Hey! Hey!
Mamy już 13 rozdział! No to nieźle się Jeff wpakował... tylko co dalej? Kolejny rozdział za 10 ☆ i 3 komentarze! Wierzę w Was i uwierzcie, że to naprawdę motywuje do pisami

Jeff i Meg The KillerWhere stories live. Discover now