6. Sahara

1.7K 273 11
                                    



Tancerki w czerwonych strojach robią obroty, dopasowując tempo do skocznej muzyki. Mężczyźni w białych lnianych sherwani stoją w środku koła, które tworzą kobiety i wybijają rytm, uderzając w ogromne bębny.

Pośród tańczących dostrzegam Miriam. Kiedy zatrzymują się, aby się pochylić, spogląda w moim kierunku, uśmiecha się i robi dodatkowy obrót, który nie był zaplanowany w tym tańcu.

Opieram się o poręcz balkonu. Na dole stoją głównie mężczyźni. Kalifa, żona Al-Mustasima, siedzi przy niskim stole na podwyższeniu, obok niej Hajid i dwie inne kobiety, z którymi kalif ma dzieci. Władcy jednak nigdzie nie widzę.

Sayyidi al-Khoury stoją niedaleko dwóch rzeźb lwów, rozmawiając między sobą. W pewnym momencie jeden z nich, sayyidi Fatin, rozgląda się po sali i jego wzrok zatrzymuje się na mnie. Nie podoba mi się to, jak na mnie patrzy, ale nie ruszam się, nie dając tego po sobie poznać. Jego młodszy brat podąża za jego wzrokiem, a kiedy mnie zauważa, pochyla głowę.

W drodze do sali biesiadnej ziarh Salmak dogonił mnie i Hajida. Powiedział mi, że Amani została wysłana do komnaty jednego z książąt, a niektórzy strażnicy byli pytani o świątynię.

Zastanawiam się, po co im takie informacje i ogarnia mnie niepokój.

Ruszam do schodów okrytych dywanem. Kiedy jestem na dole, muzyka kończy się, tancerki zastygają i wszyscy bijemy brawa. Miriam, nie zważając na protesty Shazad, dziewczyny, z którą tańczyła w duecie, wyłamuje się z formacji i podbiega do mnie. Łapie moje dłonie i unosi je do swojego serca. Jej policzki są zaróżowione, wokół grubych, idealnych brwi namalowane ma świecące kropki ze złotego olejku. Wyglądem przypomina Eopei, boginię piękna z obrazu wiszącego w świątyni.

– Zatańcz z nami – mówi, uśmiechając się.

Oddaję gest i ściskam jej dłonie.

– Nie wiem, co tańczycie.

– To tylko twoja wymówka! – Staje obok mnie i obejmuje moje ramiona. – Poczekamy, aż skończą i dołączymy do tańca, który będziesz znała.

Hajid podnosi się z miejsca przy stole, pochyla w stronę kalify oraz matek swojego rodzeństwa i podchodzi do nas. Przez chwilę w ciszy przypatrujemy się dziewczynom, które rozpoczęły nowy taniec, tym razem wolniejszy.

Ziarh Aref, piętnastolatek, który dopiero, co dostał na plecach swoje święte znaki, próbuje niepostrzeżenie wnieść złotą misę z czerwonym proszkiem holi. Stawia ją przed pustą otomanką stojącą na platformie na wprost od kalify. Mijając sayyidich, unosi dłoń do brwi w geście pozdrowienia.

W wejściu pojawia się Al-Mustasim. Już z miejsca, w którym stoję, widzę, że jego cienie pod oczami są większe niż zazwyczaj. Ubranie jak zwykle ma bogato zdobione, kolia z klejnotami błyszczy się w świetle świec. Chodzi z dziwnym wahaniem, które ludzie niewidzący go codziennie mogliby uznać za nadwyrężenie nogi lub w ogóle go nie zauważyć, ale od razu wiem, że musiał odwiedzić piwnicę z alkoholem. Ta noc na pewno będzie ciężka.

Kalif siada na otomance, a obok niego sayyidi. Tancerki zatrzymują się, muzyka cichnie i uwaga każdego człowieka w sali jest skupiona na czterech mężczyznach. Obok mebla staje wezyr, skanuje wzrokiem tłum. Wielki Ziahr Haadi podchodzi do nich z kielichem wypełnionym winem.

– Tysiące lat temu – zaczyna Al-Mustasim, zadziwiająco pewnym głosem – kiedy jeszcze piasek był zieloną trawą, Nubira, bogini nocy i księżyca panowała nad światem. Niebo, pomimo upływu czasu, zawsze pozostawało ciemne. Ludzie umierali o wiele szybciej, głodowali. Nawet ofiary składane z dzieci nie poruszały zimnego serca bogini.

Wędrujące PiaskiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz