Rozdział 2

1.2K 64 2
                                    


Nienawidzę poniedziałków, a zwłaszcza takich, w których muszę rozmawiać z kretynami takimi jak Chase Whitney. Całe szczęście, że byłam już w domu. Po prostu marzyłam o pójściu pod prysznic!

Po wykąpaniu się oczywiście poszłam sprawdzić telefon (nie jestem jednym z tych maniaków, co chodzą wszędzie z telefonem, ale nie mogłabym też bez niego w tych czasach funkcjonować). Nic nowego.

Włączyłam telewizor, żeby posłuchać wiadomości. Poczułam głód, więc udałam się w kierunku kuchni. W mojej lodówce zwykle znajduje się biegacz pustynny, ale tym razem miałam biały serek i dżem truskawkowy. Nie jest to nie wiadomo jak świetne ,,danie", ale przynajmniej zapycha.

Wróciłam do oglądania telewizji. Nic ciekawego. Przełączyłam kanał - nuda. Następny - nędza. Kolejny - chała. Jeszcze jeden - jak można w ogóle zrobić taki głupi serial?! Następny. O! Wreszcie coś, co lubię.
Nie minęła nawet minuta i wszystko zgasło.

- No świetnie! - krzyknęłam.

Korki padły. Pewnie za niedługo ktoś je naprawi, ale... Co mam teraz ze sobą zrobić?! W telefonie nie mam żadnych ciekawych aplikacji, a nie będę układać pasjansa.

- Zadzwonię do Chloe. Tak. To dobry pomysł... - mówiąc to wbiłam jej numer w komórce.

- Jenny? U Ciebie też wywaliło prąd?

- Tak...

- Masakra! Właśnie kręciłam sobie włosy, kiedy... kiedy... Stało się to! - kręciła sobie włosy? Ha, wszystkim znajomym rozgadała, że ma naturalnie pokręcone. - Ty wiesz jak ja teraz wyglądam?! - na pewno świetnie. No bo przecież osoba o grubych blond włosach, lekko bladej skórze, błękitnych oczach i zgrabnej sylwetce chyba nigdy nie może źle wyglądać! - Wyglądam gorzej niż Einstein, a on już nie żyje! - Chloe jest moją najlepszą przyjaciółką, ale kiedy w grę wchodzi jej wygląd, nie mamy zbytnio o czym rozmawiać.

- Jak rozumiem chodzi Ci o jego włosy... tak?

- No raczej, że tak! Ugh... Zmieńmy temat, bo wybuchnę! Słyszałam, że wpadł na Ciebie Chase Whitney... - przez słuchawkę usłyszałam nutę ekscytacji.

- Niestety. Ale spokojnie. Powiedziałam mu swoje. Jednak on... był miły. To znaczy całkiem miły, bo to przecież Chase! On nie zna tego słowa. Idiota.

- Ale słodki idiota. - przewróciłam oczami. - O! Prąd znów jest! Lecę, bo włosy mi się same nie ułożą. Narazie!

- A ja jeszcze... - rozłączyła się. - ...nie mam prądu. Cześć! - krzyknęłam w komórkę.

Jak na zawołanie włączyli mi prąd.

Godzina 00:07. Spać! Położyłam się w swoim łóżeczku - najcudowniejszym miejscu na Ziemi - i usnęłam.

(Nie) Kocham CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz