Rozdział 17

852 53 2
                                    


- Co? Ale dlaczego? - Chase'owi zrzedła mina.

- To nie tak, że nie chcę. Bardzo chcę, ale boję się. Boję się, że wszyscy mnie znienawidzą. Chase, Ty jesteś ogromnym przystojniakiem, za to ja jestem w innej rubryce. - odpowiedziałam szybko.

Wydawało mi się, że wszystko, o czym mu mówiłam, spływało po nim jak woda po kaczce. Jego odpowiedź mnie w tym tylko utwierdziła:

- I tak się nie poddam. - wzruszył ramionami. - W najgorszym wypadku możemy być romansującymi przyjaciółmi. - wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu. - A teraz chodź. Jedziemy.

Staliśmy w moim mieszkaniu.

- Jakie lekcje masz w poniedziałek? - spytał, kierując się w stronę sypialni.

- Ee... Matmę, angielski, chemię, historię i WF. A co?

Nie doczekałam się odpowiedzi.
Usłyszałam tylko, jak otwiera mi szafki i pakuje jakieś rzeczy. Mimo to ufałam mu, więc nie musiałam się fatygować po schodach.

Zszedł na dół. W lewej ręce trzymał mój szkolny plecak, a w prawej swoją marynarkę.

- Pakuj szczoteczkę i inne łazienkowe rzeczy i w drogę. - powiedział.

Co? Co to miało być? Stałam w miejscu.

- Jenny, nie każ mi Cię pakować. - przewrócił oczami.

- Ale... - nic więcej nie mogłam powiedzieć.

- Jak mus, to mus. - westchnął.

Pociągnął mnie do łazienki.

- Szczotka do włosów, szczoteczka do zębów, krem do twarzy... - wymieniał. - A potrzebujesz jakichś swoich... No wiesz, czegoś dotyczącego kobiecych spraw?

Powoli docierała do mnie rzeczywistość.

- Co? Czekaj. Daj, sama się spakuję. - zaczęłam grzebać w szafkach. - A gdzie jedziemy?

- To niespodzianka. - dokładnie przyglądał się każdemu mojemu ruchowi.

Była już 23:56, więc było bardzo ciemno. Podjechaliśmy pod jakiś budynek. O tej godzinie nie mogłam rozpoznać, co to za miejsce. Podejrzewałam, że to także dlatego, że rzadko tędy jeździłam. Inaczej bym rozpoznała tę ulicę, choćby po konturach budynków.

- Nie wysiadaj jeszcze. - powiedział Chase i wyszedł z samochodu.

Obszedł samochód i otworzył drzwi po mojej stronie.

- Zamknij oczy.

Posłusznie je zamknęłam i wysiadłam, ale wolał wziąć sprawy w swoje ręce. Dosłownie.

Zakrywał mi oczy rękami i prowadził po krętej drodze, a później po schodach.

Kiedy znów mogłam spoglądać na świat, dotarło do mnie, gdzie się znajdujemy. Byłam w domu Chase'a!

- Nie. - powiedziałam stanowczo.

- Wiesz, czemu Ci zakryłem oczy? Bo właśnie tak byś zareagowała! A teraz przynajmniej już tu jesteś.

- Nie będę u Ciebie nocować, a tym bardziej nie wyobrażaj sobie niczego więcej. - skrzyżowałam ręce na piersi.

- Ja Cię do niczego nie zmuszam, oprócz spania u mnie. - skrzyżował ręce. Papugował mnie! - Proszę! Chcę tylko, żebyś mi zaufała.

Nastała chwila ciszy.

- Gdzie mam spać? - wycedziłam.

W sekundzie do mnie doskoczył z bananem na twarzy.

- Chodź, zaprowadzę Cię.

Znalazłam się w wielkiej sypialni. Była piękna i bardzo skromna. Na środku drewnianej podłogi stało wielkie łoże. Wyglądało na stokroć wygodniejsze od mojego, a moje było bardzo wygodne. Po prawej i lewej stronie pokoju były zasuwane szafy ze szklanymi drzwiami.

- To dwuosobowe łóżko. - szepnął mi do ucha Chase.

Odchrząknęłam.

- Jest już późno. Chcesz się położyć?

Nerwowo pokiwałam głową.

- Pokażę Ci łazienkę.

Byłam już sama w łazience.
Pomieszczenie nie różniło się bardzo od mojego, lecz tu były niebieskie kafelki na ścianie, a na podłodze białe. Moja łazienka jest cała biała.

Rozebrałam się i weszłam pod zimny prysznic.
Wytarłam się niebieskim ręcznikiem, który przygotował dla mnie Chase.

Ubrania. Spojrzałam na plecak.
Gdy go otworzyłam, prawie dostałam zawału.
Chase spakował mi same najkrótsze ciuchy: biały top z napisem: ,,BANG!" i czarne shorty.
O piżamie to już wolę nie wspominać.
To nie tak, że jestem staroświecka. Po prostu nie chciałam się w nic wpakować.

Stanęłam ubrana przed lustrem: rozwichrzone, ciemne blond włosy, blada skóra i króciótka, miętowa sukienka nocna. Super. Po prostu marzyłam, żeby pokazać mu się prawie nago. Schowałam twarz w dłoniach.

- Nie. To nie może się dziać naprawdę. - szepnęłam.

Umyłam zęby, rozczesałam włosy i nakremowałam ciało.

- Dasz radę. To nic takiego. - denerwowałam się.

Wyszłam z łazienki. Razem ze mną ulotniła się para.
Szłam wolno w kierunki sypialni. Bałam się, co tam zastanę.
Otworzyłam drzwi.

Na łóżku siedział Chase i mi się przyglądał.

- Dzięki, że w ogóle coś wziąłeś. Szybciej pomyślałabym, że kazałbyś mi spać bez ciuchów. - uśmiechnęłam się nerwowo.

- To kuszące, ale nie. Jak mówiłem - możesz mi ufać. - uśmiechnął się.

Usiadłam koło niego.

- Dobranoc. - pocałował mnie w czoło i wyszedł.

- Dobranoc. - powiedziałam do samej siebie.

(Nie) Kocham CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz