Rozdział 21

966 54 1
                                    


- Auu! - Chase zawył z bólu.

- Przepraszam. - obmywałam mu twarz wacikiem. - Dziwię się, że nie masz złamanego nosa. - zastanawiałam się na głos. - Mocno oberwałeś...

- Jake jest ode mnie słabszy. Widać to nawet na pierwszy rzut oka. - wzruszył ramionami.

- Albo wpadłeś w furię i naparzałeś go z całej siły, a on był wyczerpany. - stwierdziłam.

- Żal Ci go? - podniósł ton.

- Nie. - powiedziałam prawdę.

Nie odpowiedział. Skupiłam się na jego twarzy. Starałam się ignorować ból oka.

- Bardzo Cię boli? - spytał w końcu.

- Nie. - skłamałam. Bolało jak diabli, ale nie mogłam mu sprawić przykrości. Sięgnęłam do apteczki po chusteczki i plastry.

- Spójrz w górę. - podniosłam mu brodę i przyłożyłam chustkę do jego nosa. Nadal leciała mu krew.
Chciałam nakleić mu malutki plasterek na rozcięcie na wardze, ale odmówił.

Siedział przez chwilę z twarzą zwróconą do sufitu, ale znudziło mu się to i zagadnął:

- Czy on Ci coś wcześniej zrobił? I jak w ogóle się tu znalazł?

- Przez przypadek go wpuściłam... - usiadłam koło niego na wannie. - Nie zdążyłam zamknąć drzwi. Na szczęście Chloe tu była...

- Jenny, - kucnął przede mną. - powiedz, co Ci chciał zrobić.

- A jak myślisz? - po moim policzku spłynęła pierwsza łza.

Wyszłam z pomieszczenia, ale Chase poszedł za mną. Położyłam się na łóżku. Moje policzki były mokre.

- Nie płacz. - przyciągnął mnie do siebie. - Obiecuję Ci, że już Cię nie dotknie.

Leżeliśmy w ciszy. Nie wiem jak długo, ale z każdą kolejną sekundą czułam się lepiej, aż w końcu byłam w stanie się podnieść. Chase spojrzał na mnie smutnymi oczami. Chyba nadal nie mógł się pogodzić z tym, że przypadkowo zrobił mi krzywdę.

- Powiesz mi, co się stało Chloe? - odezwał się cicho.

Chwilę milczałam, potakując głową.

- To było dokładnie miesiąc przed rozpoczęciem roku szkolnego. - zaczęłam. - Jechałyśmy z Chloe do kina. Ulice nie były bardzo przepełnione. Ona prowadziła. Nagle na skrzyżowaniu z prawej strony nadjechała ciężarówka, jakby wyrosła spod ziemi. Chloe nie zdążyła zareagować. Opowiadała, że kiedy się ocknęła, wszędzie było pełno krwi i - co gorsza - moje nieruchome ciało. Ona miała złamaną rękę i lekki wstrząs mózgu, a ja byłam w śpiączce. Podobno codziennie mnie odwiedzała w szpitalu i robiła rzeczy, które robimy teraz. Malowała twarz, paznokcie, i opowiadała o wszystkim. Bardzo się obwiniała, choć to nie była jej wina. Od tamtej pory, gdy widzi dużą ilość krwi, widzi ten okropny wypadek. Ale obudziłam się i mam się całkiem dobrze. - uśmiechnęłam się lekko.

- To okropne. Dzięki Bogu, że się wybudziłaś. - pocałował mnie w usta.

- Wiesz co, mam genialny sposób na zagojenie Twojej rany na ustach.

Pocałowałam go z mnóstwem czułości.
Nim się obejrzałam, leżałam u jego boku w samej bieliźnie, ale na tym się skończyło. To był długi dzień. Chase musiał wracać do domu i przygotować się do jutrzejszych zajęć. Ja to olałam i pogrążyłam się w głębokim śnie.

Nazajutrz rano zrobiłam sobie podwójny make-up. Ubrałam się w krótką, fioletową sukieneczkę i wyszłam z domu. Na dole czekał na mnie Chase.

- Chcesz poznać Beck'a? - spytał, kiedy szliśmy z Chloe korytarzem. Wszyscy na nas patrzyli. W sumie, to się nie dziwię. Chase z rozwalonym nosem i ja z podwójną tapetą na twarzy.

- Jasne. Chloe?

Przytaknęła.

Beck okazał się nieco mniej przystojnym chłopakiem od Chase'a, jednak również był bardzo sympatyczny. Zauważyłam, że wpadł w oko Chloe.

- Skala od jednego do dziesięciu. - powiedziałam do niej, kiedy szłyśmy na naszą lekcję.

- Piętnaście.

Zaśmiałam się.

Kiedy weszłyśmy do klasy, Jake spojrzał na nas, ale w ułamku sekundy odwrócił wzrok. Wyglądał okropnie. Podbite oczy, czerwone policzki, rozcięte czoło i usta oraz posiniaczony nos.
Byłam w lekkim szoku, że Chase może tak kogoś załatwić.

Na przerwie obiadowej siedzieliśmy w czwórkę przy jednym ze stolików na dworze. Dokładnie na tym, przy którym od dwóch lat siedzieli Chase i Beck. Rozmawialiśmy i żartowaliśmy. Beck już wiedział, co się wczoraj stało, ale nie wtrącał się w to. W pewnej chwili podszedł do nas James - nieco mądrzejszy kolega Jake'a. Miał na sobie szare spodnie i białą koszulkę.

- Tak? - odezwał się niechętnie Chase.

- Chcę Was przeprosić za Jake'a... To idiota. Bardzo mi przykro, że tak się sprawy potoczyły...

- Dzięki, ale nie potrzebujemy współczucia. - rzuciłam.

- Jasne, że nie. Nie po to tu jestem.

- Więc po co? - wtrąciła się Chloe.

- Ten debil porozpowiadał wszystkim, że rzuciłeś się się na Jenny, a on stanął w jej obronie. Potem wpadłeś w furię i mu natłukłeś. - prychnął, a cała nasza czwórka rozdziawiła szeroko usta. Że co?!

- Postanowiłem, że nie będę się dłużej zadawał z tym frajerem. Wykrzyczałem mu w twarz, że go zostawiam, bo jest parszywym kłamcą. Część to usłyszała, ale nie jestem pewien, czy reszta szkoły też jest co do tego przekonana. W końcu wszyscy słyszeli o wyczynie Jake'a i Chloe.

Chloe spaliła się rumieńcem, ale to już była sprawa zamknięta.

- To wcale nie tak! - wybuchłam.

- Przecież wiem!

- Trzeba coś zrobić! - wstyd Chloe przerodził się w złość.

- Tego już za wiele! - Chase warknął i ruszył w stronę szkoły.

Wszyscy razem pobiegliśmy za nim do budynku.

Wchodząc przez drzwi usłyszeliśmy krzyk Chase'a:

- ...wyobrażasz?! Jeszcze raz wykręcisz taki numer, to pożegnasz się ze swoją twarzyczką na dobre!

Jego wysoki głos zwołał całą szkołę. I gdzie są nauczyciele, kiedy ich trzeba?!

Beck wszedł pomiędzy nich, by ich od siebie odsunąć.

- Prawda jest taka, - krzyknęła Chloe do tłumu. - że Jake jest niebezpieczny! Nie panuje nad sobą! To on rzucił się na Jenny, - wskazała na mnie. - a Chase stanął w jej obronie! Pytanie tylko, dlaczego zmienił się tak nagle.

Tłum milczał. Wszyscy niedowierzali słowom mojej przyjaciółki.
Jake nie odzywał się. Siedział na ziemii w bezruchu. Chyba się poddał...

- Chyba nikt nie potrafi na to odpowiedzieć. - stwierdziłam, patrząc z pogardą na Jake'a. - Nienawidzę Cię. Mam nadzieję, że Cię zamkną.

- George? - spytał cicho James swojego kumpla, który patrzył na mnie z politowaniem. - Idziesz z nami?

Ale on tylko otworzył usta i pokręcił z niedowierzaniem głową.

- Twoja strata. - szepnął James.

Wzięłam za rękę Chase'a.

- Idziemy. - rzuciłam krótko i pociągnęłam go za sobą.

Beck wziął za rękę Chloe i oboje poszli naszym śladem. W tyle widziałam również przygarbionego Jamesa, ale to było zrozumiałe - właśnie stracił dwóch najlepszych kumpli.

(Nie) Kocham CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz