Rozdział 19

954 52 0
                                    


Dojechaliśmy bezwypadkowo na miejsce.

- I co? Już się nie boisz? - spytałam usatysfakcjonowana.

- Nie bałem się. - sprostował. - Po prostu Ci nie ufałem, ale przekonałaś mnie. Serio. Prawie mi dorównujesz.

Prychnęłam.

- Ale jutro jedziemy moim. - dodał szybko.

Miałam się pokazać na szkolnym parkingu w samochodzie Chase'a? Pasowało mi to, ale obawiałam się zszokowanych spojrzeń. To nie tak, jak ostatnio. W poniedziałek widział mnie tylko Jake, James i George - jego dwaj najlepsi kumple. No, i może parę osób - w tym Chloe - przez okna szkolnego budynku. A jutro mieli mnie zobaczyć wszyscy!
(W poniedziałek nasza klasa i klasa Chase'a miała być wcześniej w szkole, ponieważ razem organizowaliśmy jakiś projekt naukowy. Normalnie wszyscy zaczynają lekcje o 08:35. Najlepsze jest to, że każdy izoluje się od naszej szkoły, jak tylko może. Na parkingu nie ma ŻADNEGO samochodu przed 08:30).
Chase jest wyjątkowo melodramatyczny. Na pewno pocałuje mnie wśród tych wszystkich ludzi, albo zrobi coś podobnego. Jego charakter właśnie taki jest - wszyscy muszą się dowiedzieć.

Westchnęłam i wysiadłam z auta.
Trzymając się za ręce ruszyliśmy w kierunku dużego budynku.

Siedziałam już pozapinana, z kaskiem na głowie w czarnym gokarcie. Byłam taka podekscytowana!

- Gotowy? - krzyknęłam do Chase'a.

- Jasne. Przygotuj się na przegraną. - uśmiechnął się zawadiacko.

Zmrużyłam oczy, choć za szybką było to raczej niewidoczne.

Światła zmieniły się na zielone. Docisnęłam pedał gazu. Jechałam bardzo szybko, jednak Chase prowadził. Dopiero na trzecim zakręcie go wyprzedziłam.

Wykupiliśmy dziesięć rund. Tor był bardzo długi i dość kręty, ale nie miałam z tym najmniejszego problemu.

Co do jednego Chase miał rację - był lepszym kierowcą ode mnie i w samochodzie, i w gokarcie. Ale to nie była kwestia tego, że ja jestem dziewczyną - płcią piękną, a on płcią silną i twardą. To była kwestia czasu poświęconego motoryzacji. Nie wiedziałabym na sto procent w czym problem, jeśli samochód nie chciałby odpalić. Nie wiedziałam również, czy Chase by wiedział, ale z pewnością jego teza okazałaby się bardziej słuszna. Ja tylko lubiłam prowadzić - i nic więcej. On był bez wątpienia lepszy w te klocki.

Spokoju nie dawała mi jeszcze jedna myśl - jedzenie.
Chase miał zdecydowanie talent do gotowania, a ja mu tego troszeczkę zazdrościłam. Nie chodziło o stereotypy. Chodziło o jedno proste pytanie: w czym ja jestem dobra?
Denerwowało mnie, że był chyba we wszystkim lepszy. Oczywiście - kochałam go i nie chciałam, żeby był gorszy, ale i ja nie chciałam być gorsza. Sądziłam, że sprawiedliwie by było, gdybyśmy byli w takim samym stopniu równi. Żebyśmy mieli talenty do całkiem innych rzeczy, ale sobie nawzajem nie zazdrościli.

Postanowiłam, że jak tylko zaczną się wakacje, zacznę się uczyć gotować.
Naprawdę napaliłam się na tę myśl. Ale teraz jest teraz. Co teraz potrafię perfekcyjnie?

Przez następne pięć rund zastanawiałam się nad tym pytaniem. Brałam pod uwagę wszystko: od sprzątania, do szkoły. I wtedy BUM! Już wiedziałam, w czym jestem świetna. Znałam dodatkowo język włoski, portugalski i hiszpański - ten ostatni Chase na pewno również znał, ale czy tak dobrze jak ja, wątpiłam.
Kiedy chodziłam do gimnazjum, a moi rodzice ciągle gdzieś wychodzili z domu, strasznie się nudziłam. Chloe mieszkała za daleko mnie, żeby ciągle się spotykać, a innych znajomych nie za bardzo lubiłam. W szkole zawsze byłam na bieżąco. Nie dlatego, że się uczyłam, tylko dlatego, że wszystko było wyjątkowo banalne. Po lekcjach nie miałam co robić, bo zadania domowe odrabiałam góra w godzinę. Z tego wszystkiego stwierdziłam, że dobrze byłoby nauczyć się czegoś nowego. Najpierw padło na włoski. Język ten bardzo mnie wciągnął i szybko nauczyłam się prawie wszystkiego z wybitnym akcentem. Spodobało mi się to. Chciałam być biegła w wielu krajach, więc postawiłam przed sobą nowe wyzwanie: portugalski. W tej chwili dopracowywałam już tylko parę słówek. Hiszpańskiego nauczyłam się natomiast w szkole. Całą tę wiedzę przyswoiłam w oszałamiającym tempie.
Może nie był to jakiś wielki wyczyn, ale to na pewno duży sukces, i to się dla mnie bardzo liczy.

Skończyliśmy jazdę i wracaliśmy do mnie.

- Jak Ci się podobało? - spytał mnie Chase. - Mi bardzo!

Widziałam w jego oczach ogromną frajdę.

- Było wspaniale! - zawtórowałam mu. - Ale pamiętaj, że wygrałeś tylko jednym okrążeniem.

- I tak się liczy. - wydął usta.

Byliśmy już u mnie w domu.
Oddałam mu kluczyki.

- Do zobaczenia jutro o 08:30. - powiedział i pocałował mnie czule.

- Już się nie mogę doczekać. - szepnęłam. Ale czego? Spotkania, czy spojrzeń z goła trzystu osób?

(Nie) Kocham CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz