Następnego ranka obudziłam się w ramionach Chase'a. Wstałam najdelikatniej jak potrafiłam, by go nie zbudzić. Ubrałam jego czarną koszulkę i moje białe shorty, ale bluzka je bez problemu zakrywała. Poszłam do łazienki, by wykonać toaletę poranną. Przejrzałam się w luserku i zauważyłam, że po moim siniaku prawie nie było śladu. Chase na pewno bardzo się z tego ucieszy.
Zeszłam na dół i - o dziwo - moja mama siedziała na krześle przy kuchennym stole. W powietrzu unosił się dziwnie słodki zapach.- Dzień dobry, Jenny. - miło się przywitała, ale kiedy spostrzegła, co mam na sobie, mina jej nieco zrzedła.
- Dzień dobry. - nie dałam po sobie poznać zdziwienia.
Chyba ugryzła się w język, bo nie skomentowała mojego stroju. Coś knuła.
- Już wstałaś? - spytała podejrzliwie. - Zawsze budziłaś się późno, a jest zaledwie ósma.
- Teraz inaczej funkcjonuję. - odpowiedziałam sucho.
Wróciła do czytania gazetki.
- Robię naleśniki. - rzuciła po chwili. - Głodna?
- Tak...
Jak na siebie, bardzo dziwnie się zachowywała.
Ona nie ma ciepłych odruchów!
Albo zwariowała, albo - co było prawie niemożliwe - chciała odbudować nasze stosunki, bo zrozumiała, że jest złą matką.
Sądziłam, że bardziej prawdopodobne jest to pierwsze.- Chciałabym Cię... p-przeprosić. - ledwo to wyjąkała. Zamurowało mnie. Moja NIEOMYLNA mama pragnęła mnie przeprosić???
- Ale... Za co? - zagrałam na zwłokę.
Przez chwilę nie mogła z siebie nic wydusić, ale po minie męczennika powiedziała cicho:
- Za moje... Nasze zachowanie. Moje i taty. - wytrzeszczyłam oczy. - Bardzo często o Tobie myślimy, ale - jak dobrze wiesz - mamy trudności z okazywaniem uczuć. Chcielibyśmy zacząć, w pewnym sensie, jeszcze raz, jeśli chcesz. - wbiła wzrok w podłogę.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Z jednej strony czułam się zarzenowana i zaskoczona, a z drugiej prawie skakałam z radości.
Oczywiście, że chciałam wszystko odbudować na nowo. Starałam się o to przecież przez tyle lat, jednak zawsze mnie odrzucano.
Postanowiłam, że to, co jej powiem, będzie naprawdę szczere.- Słuchaj, mamo. Od co najmniej pięciu lat starałam się przywrócić wszystko do normalności, ale byłam odpychana. I nie mam pojęcia, co powinnam teraz zrobić: czy Wam wybaczyć, jak dobra córka, czy nie, w ramach podziękowania.
- Rozumiem to. Jeśli tylko jest szansa, to chciałabym, żebyś poinformowała mnie o swojej decyzji przed moim wylotem, dobrze? - usta jej zadrżały. Nigdy jeszcze nie widziałam, żeby płakała. Nie byłam pewna, czy jej łza spływająca po policzku jest szczera, czy raczej wymuszona.
Zawahałam się. Nie chciałam dawać jej nadziei.
- Zobaczymy. - cały czas byłam twarda.
- W każdym razie, jest mi ogromnie przykro, że wszystko się tak potoczyło. Przez resztę pobytu w Twoim mieszkaniu - czy ja się przypadkiem nie przesłyszałam? - będę... Nie będę Ci sprawiać kłopotu.
- Nie sprawiasz. - mogłabym przysiąc, że na jej twarzy na dwie sekundy zagościł uśmiech.
Wstała, żeby zdjąć z patelni i tak spalonego już naleśnika. Nałożyła go sobie na talerz, a mnie podała letniego, usmażonego parę minut wcześniej. Z owocami i białym serem rozpływał się w ustach.
- Mogę cię o coś spytać? - zapytała.
- Pewnie. - odpowiedziałam swobodnie, skupiając większą część swojej uwagi na naleśniku.
- Gdzie jest Jake?
Nie zraniła mnie tym pytaniem. Wręcz przeciwnie - cieszyłam się, że o to spytała.
- Mam nadzieję, że w psychiatryku. - wzruszyłam ramionami.
- Co?! - zmarszczyła czoło tak, że aż pojawiły się na nim zmarszczki.
Opowiedziałam jej całą historię od początku do końca, a ona nie mogła uwierzyć w to, co słyszała. Na koniec skwitowała z uśmiechem:
- Dobrze, że masz przy sobie Chase'a. I - jeśli mam być szczera - jest o wiele przystojniejszy od Jacob'a.
(Jacob = Jake).
Parę minut po naszej rozmowie po schodach zszedł Chase.
- Cześć, Jenny. - uśmiechnął się szeroko. - Witam panią. - powiedział niechętnie.
- Hej! - pomachałam mu słodko.
- Cześć, Chase. - mama miło zaczęła. Chłopak zrobił zmieszaną minę i podszedł do mnie niepewnie. - Przepraszam, że potraktowałam Cię tak chłodno, nie starając się poznać Cię lepiej.
Spojrzał na mnie pytająco, a ja pokiwałam głową na zachętę.
Czemu nie miałby się z nią pogodzić? Moje kontakty z nią nie muszą wpływać na ich stosunki.- Ee... Cieszę się, że pani... - nie wiedział, co powiedzieć. W sumie nie dziwiłam mu się.
- Daj spokój. Powiedz tylko, czy przyjmujesz moje przeprosiny.
- Przyjmuję. - podniósł kąciki ust w lekkim uśmiechu.
- O co chodzi? - spytał, gdy zostaliśmy sami.
- Nie wiem. Dziś rano zaskoczyła mnie dokładnie tym samym.
- Myślisz, że to prawda?
- Chyba tak... Ona nie kłamie... Wiesz co? Powiem jej, że ma u mnie przebaczone. - byłam na to gotowa. To był najlepszy moment, by to zrobić. - I to zaraz.
Poszłam na górę, do jej sypialni.
- Mamo? - zapukałam.
- Wejdź! - dobiegł mnie głos zza zamkniętych drzwi.
- Zdecydowałam. - powiedziałam, gdy weszłam do środka. - Zacznijmy od nowa.
Mama rzuciła mi się w ramiona.
- Dziękuję! - zaczęła mnie całować po twarzy.
Reszta tygodnia minęła nam bardzo szybko (za szybko). Kiedy odwiozłam mamę (gdy używałam tego słowa przez resztę naszych wspólnie spędzonych dni, czułam radość, a nie - jak wcześniej - złość) na lotnisko, nie chciałam wypuścić jej z objęć. Tak bardzo za nią tęskniłam od tak wielu lat, a spędziłam z nią w normalnych stosunkach zaledwie kilka nędznych dni. To było mokre pożegnanie, ponieważ obie się popłakałyśmy.
Cały czas obserwowałam pas startowy przez grubą, lotniskową szybę, aż ujrzałam wznoszący się w powietrze samolot, w którym siedziała mama.
W głowie krążyła mi jej obietnica: ,,Od teraz będziemy się częściej spotykać, i to w szerszym gronie".
Trzymałam ją za słowo.
CZYTASZ
(Nie) Kocham Cię
Short StoryDwójka nastolatków i wielkie problemy. Czy miłości uda się zwyciężyć? 11.06.2018r. - #198 w Dla Nastolatków 11.05.2021r. - #351 w Kłopoty