Rozdział 23

806 51 0
                                    


Dosłownie kilometr od domu Chase'a słychać było dudnienie głośników.

Dźwięk rozchodził się w pustym salonie i odbijał echem.
Uznałam, że nie ma sensu pukać, skoro i tak nikt tego nie usłyszy.
Weszłam do jego pałacu i - ku mojemu zdziwieniu - wszystko było porozstawiane: ogromna komoda stała w kącie, zamiast na środku ściany; ława znajdowała się w miejscu, w którym stała komoda; kanapy spoczywały dokładnie naprzeciwko stoliczka, a po osiemdziesięciocalowym telewizorze nie było śladu. W dodatku zniknęły też inne cenne przedmioty. Przeszłam się po domu, lecz w pozostałych pokojach również wiało pustką.
(Za) głośna muzyka przyprawiała mnie o ból głowy, więc ją ściszyłam tak, żeby ledwo co było słychać.

- Jenny, Beck? - rozległo się wołanie Chase'a.

- To ja, Jenny!

Weszłam na górę. Przeszłam przez cały długi korytarz, bacznie się rozglądając. W pomieszczeniach na piętrze też nie było wielu wartościowych rzeczy.
Doszłam do ostatniego pokoju - sypialni, i ujrzałam Chase'a ustawiającego telewizor na szafce.

- Cześć... - przywitałam się lekko zdezorientowana. - Po co to wszystko?

- Moje imprezy słyną z tego, że się ich nie zapomina. - pocałował mnie w nos.

- Więc?

- Więc są dość mocne... Podczas pierwszego przyjęcia zostałem sam ze zdewastowanym domem. Od tamtego czasu chowam ważne rzeczy. - pokazał mi mały, mosiężny kluczyk.

Wyszliśmy na korytarz, a Chase zamknął sypialnię.

- Będziesz pił? - spytałam nieśmiało.

- Raczej nie... No, może kieliszek, tak dla towarzystwa. Ale Ty pij. Odwiozę Cię, chyba że... - przyciągnął mnie do swojego ciała. Czułam jego słodki oddech. Humor mu dopisywał, zresztą tak jak mi.

- Odwieziesz mnie. - uśmiechnęłam się i go pocałowałam. - Ale jeśli będziesz chciał zostać u mnie na noc, nie będę miała żadnych zastrzeżeń.

Objął mnie w pasie i przygwoździł do ściany. Całowaliśmy się namiętnie. Wplotłam mu rękę w jego piękne, ciemne włosy, a drugą trzymałam na jego ramieniu.
Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi.
Chase niechętnie się ode mnie oderwał. Rzucił mi przepraszające spojrzenie i zszedł po schodach.
Poszłam w jego ślady. Na dole stał Beck oraz Chloe.

- Hej. - powiedziałam trochę rozczarowana, że to nie listonosz, bo Chase nie mógł wrócić do poprzedniego zajęcia.

- Cześć. - powiedzieli razem, po czym się złapali za ręce i spojrzeli w oczy.

Westchnęłam, a Chase wybuchł śmiechem.

- Jenny, chodź ze mną na górę, dobrze? - spytała Chloe. Szkoda, że nie Chase...

- Jasne.

Chłopcy pogłosili odrobinę muzykę, włączyli wskaźniki laserowe i zaciagnęli rolety tak, by w domu panował idealny nastrój.
Ruszyłyśmy krętymi schodami. Naliczyłam ich 18.

- Musisz mi pomóc. - wyciągnęła z torebki dwie pary bikini. - Bo widzisz, chcę wyglądać nieziemsko w tym basenie, więc najlepiej nadaje się do tego ten czarny. - podała mi kostium, który był dziwnie skonstruowany: były dwa zapięcia, ale przechodziły one przez wielkie, złote kółko. - Jednak ten czarny nie spełnia drugiego warunku! Pragnę, by Beck nie mógł oderwać ode mnie wzroku, a do tego stworzony jest ten czerwony. - uniosła strój, który był zawiązywany na szyi i plecach.

- Chcesz mój? - westchnęłam.

- A masz ten zielony? - spytała z nadzieją.

- Różowy. - zielony mi się akurat zgubił, ale wolałam to zachować dla siebie.

- To nie...

- Zawsze możesz się przebrać.

- Racja! Ty to masz łeb! - ucałowała moje policzki.

Razem z Chloe zajęłyśmy się napojami i jedzeniem. Ja rozstawiłam piwa, wino, wódkę i sok pomarańczowy na ławie, a Chloe popcorn, chipsy, nachos'y, koreczki i kanapki w kształcie trójkątów. Jedzenia i picia wystarczyłoby na dwie szkoły, i jeszcze by zostało. Cóż... Chase przesadził.

Rozległ się pierwszy dzwonek, po chwili drugi, potem trzeci.
Do 21:00 było trochę smętnie, ale gdy dotarła większa część uczniów naszego liceum, rozkręciła się niezła biba. Półnagie nastolatki zajadały się przekąskami i popijały wszytko alkoholem. Niektórzy nawet pili piwo siedząc w basenie. Po części to okropny widok, ale tak naprawdę była to norma.
Jake i George nie pojawili się. I dobrze. Nikt ich tu nie chciał.
Z James'em wymieniliśmy parę zdań, po czym się rozeszliśmy.
Siedziałam na kolanach Chase'a i go całowałam, a obok to samo robiła Chloe z Beck'iem. Nasi mężczyźni popijali sobie piwko, ale Chase zachował umiar. Natomiast ja i Chloe... Cóż... Przesadziłyśmy - piłyśmy kieliszek za kieliszkiem, a kiedy miałam już dość, Chloe szepnęła:

- Daj spokój... Przecież dziś zakończyliśmy szkołę. Odstresuj się.

Posłuchałam jej - jak sądziłam - cennej rady, i poszło pięć następnych kolejek.

Później chłopcy się zmówili, wzięli nas na plecy i wskoczyli do basenu. Mieliśmy ubaw po pachy.

(Nie) Kocham CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz