Rozdział 16

986 53 11
                                    


Siedzieliśmy przy dwuosobowym stoliku na środku wielkiej sali. Przeglądając menu zerkałam ukradkiem na Chase'a. Kiedyś myślałam, że nie może wyglądać lepiej; nie może być bardziej przystojny. Dziś - w garniturze -  uświadomił mi, że jednak może. Jego urok bił na kilometr!

- Co zamawiasz? - spytał mnie cicho, jak to wypada w tak prestiżowej restauracji.

- Poproszę kaczkę z jabłkami i sałatkę Caprese. - nie chciałam go naciągać na niewiadomo jak kosztowne dania, mimo, że miał bogatych rodziców, którzy zostawili mu i jego siostrze spory majątek. Nie miałam najmniejszej ochoty, żeby myślał o mnie choć w jednym procencie źle.

Uśmiechnął się. Odwzajemniłam mu tym samym.
Podeszła do nas kelnerka. Wyglądała na trochę starszą od nas i była bardzo ładna. Od razu zauważyłam, że Chase wpadł jej w oko, lecz ona dla niego była w pewnym sensie jak powietrze, i to mnie ucieszyło. Skupiał się wyłącznie na mnie!

- Co dla państwa?

- Poprosimy kaczkę z jabłkami, stek z grilla z potrawką warzywną i dwa razy sałatkę Caprese. - powiedział milutkim głosem.

- Coś do picia? - kelnerka usmiechała się do Chase'a, a na mnie w ogóle nie zwracała uwagi. Nie byłam zła, bo wiem, jak jego uroda przyciąga.

- Jenny, masz alergię na porzeczki? - zwrócił się do mnie.

- Nie. - odpowiedziałam, patrząc mu głęboko w oczy. Byłam w nim tak szaleńczo zakochana! Błagałam, by ten wieczór skończył się w jakiś szczególny sposób.

- Więc poprosimy sok porzeczkowy, a za jakieś pół godzinki tartę z bananami i budyniem.

- Oczywiście. - Sądząc po jej minie wiedziała, że jest na straconej pozycji. Uśmiechnęła się lekko i poszła w stronę kuchni.

- Tu jest tak pięknie... Dziękuję, że mnie zaprosiłeś.

- Cieszę się, że Ci się podoba.

Zapatrzyłam się w różowe kwiaty na stoliku. Zastanawiałam się, czy tego magicznego wieczoru stanie się coś, czego nigdy nie zapomnę.
Jake nigdy nie zabrał mnie w tak luksusowe miejsce.
Odgoniłam szybko jego imię z mojej głowy. Nie chciałam o nim myśleć tego wieczoru.
Z zamysłu wyrwał mnie głos Chase'a:

- Chciałbym się nieco więcej o Tobie dowiedzieć.

- Pytaj śmiało, ale czy mogę zacząć? Mam tylko jedno pytanie.

- Słucham. - zrobił zagadkową minę.

- Czy ubrała Cię Chloe? - zaśmiałam się.

- Tak... - ściszył głos. - Właściwie to ona to wszystko zaplanowała.

Gdyby teraz tu była, uścisnęłabym ją i ucałowała! Dotrzymała słowa.

- Dzięki. Nie byłam pewna. A teraz pytaj o co chcesz.

- Ulubiony kolor?

- Zgrywasz się. - parsknęłam śmiechem.

Miał poważną minę.

- Ty na serio? - uspokoiłam się. - No, dobrze... Ciemny granat.

- Nie spodziewałem się takiej odpowiedzi. - był pod wrażeniem. - Jesteś oryginalna. Inne by powiedziały: różowy, czerwony, niebieski. Ale Ty nie.

- Coś ze mną nie tak?

Nie mógł się powstrzymać i wybuchnął śmiechem.
Śmiał się dobrą minutę.

- O co Ci chodzi? - nie zrozumiałam.

- Jesteś wyjątkowa. Pod bardzo wieloma względami.

Zarumieniłam się.

- Jak masz na drugie imię? - dopytywał się.

- Rose.

- Jenny Rose Hawk... Ładnie. - zadumał się. - Ale z czasem będzie lepiej. - dodał szeptem.

Że co?! Lepiej?! Co to miało znaczyć?! Nie piszę się na żaden ewentualny ślub!

- Co? - spytałam lekko agresywnie.

- Nic. - wzruszył ramionami.

W tej samej chwili kelnerka przyniosła nam jedzenie. To nawet dobrze, bo chciałam zapomnieć o tym, co usłyszałam.

Jedzenie pachniało i wyglądało przepięknie, a w smaku było jeszcze lepsze! Skoro tutaj to smakuje tak świetnie, to jak jest w pięciogwiazdkowych restauracjach?

- To jest przepyszne. - skwitowałam.

- Niesamowite. - potwierdził Chase.

Jedząc, dalej udzielałam wywiadu.

Dostaliśmy deser: niebo w gębie!

Chase zapłacił, zostawił napiwek kelnerce i wyszliśmy na dwór.

- Co powiesz na kontynuację spaceru? - zapytał Chase.

- Z chęcią się przejdę.

Spacerowaliśmy po ulicach Manhattanu. Był parny wieczór, więc pewnie w nocy miała być burza.

- Jenny... Co o mnie sądzisz? - zapytał mnie ni stąd, ni zowąd.

- Hm... - to było trudne pytanie. - Jesteś spoko facetem. Bardzo przystojnym i przyciągającym wiele uwagi, ale uczciwym i mądrym, czarującym i zaradnym. Szarmanckim uosobieniem wymarzonego partnera. - ugryzłam się w język. Czy odrobinę nie przesadziłam?!

- To wspaniale, że tak o mnie myślisz. Jak się cieszę, że nie dałaś się zwieść tej naszej kłótni! - szczerze się ucieszył. Czy nie zdawał sobie sprawy, że właśnie dyskretnie wyznałam mu, że w każdym procencie jest dla mnie idealny?

Nagle stanął. Złapał mnie w talii i pocałował. Wplotłam mu rękę we włosy, a drugą trzymałam na jego barku. Wszystko działo się tak szybko! To nie był zwykły pocałunek. Był bardzo namiętny. Oboje włożyliśmy w niego wiele czułości.
Nie mogłam myśleć o niczym innym.

Odsunął się ode mnie. Ponownie do niego przywarłam i całowałam tak samo, jak dwie sekundy wcześniej. On zrobił to, co ja.

Nie mogliśmy złapać oddechu. Bardzo byliśmy zadowoleni. Ach, to był najlepszy pocałunek w moim życiu!

- Kocham Cię i chcę, żebyś została moją dziewczyną, narzeczoną i żoną.

Zagalopował się odrobinę.

- Z tą żoną się jeszcze wstrzymaj. - zaśmiałam się nerwowo.

- Och. No tak, masz rację. Zapędziłem się. - był bardzo poważny. Chase i powaga? Przez tyle czasu? - A zatem Jenny Rose Hawk. Czy uszczęśliwiłabyś mnie i została moją dziewczyną? - patrzył na mnie w napięciu.

Nie wiedziałam, co powiedzieć. Choć liczyłam na coś takiego, to i tak bardzo zaskoczył mnie tym pytaniem. Musiałam stanąć przed wyzwaniem. W końcu to nie byle kto. To musiała być bardzo mądra decyzja.

Czy go kochałam? Tak.
Czy codziennie o nim rozmyślałam? Tak.
Czy chciałam czegoś więcej, niż trochę bardziej odchodzących od normy stosunków koleżeńskich? Tak.

Odpowiedź była prosta.

- Nie.

(Nie) Kocham CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz