Rozdział 6

995 64 3
                                    


Pięknego, niedzielnego popołudnia naszła mnie ochota na nietypowy obiad. Postanowiłam, że pójdę do baru z kebabami (mimo mojej diety, składającej się głównie z kupnego jedzenia, to było nietypowe).

Około 15:00 wyszłam z domu po zaplanowany posiłek. Idąc ulicą czułam narastający głód. W myślach sobie wyobrażałam ogromnego kebaba, którego pochłaniam w sekundę.

W barze zamówiłam największego, jakiego mieli i poprosiłam o ostry sos. To było pyszne.
Po skończeniu jedzenia ubrałam się i wyszłam. Wracając do domu zauważyłam Chloe z Jake'iem. Czekali na autobus. Miałam ich gdzieś, jednak wolałam, by mnie nie zauważyli. Niestety nie zawsze mamy to, czego chcemy...

- Jenny! - krzyknęła Chloe.

Szłam dalej.

- Jenny! Proszę, porozmawiajmy! - wołała błagalnym tonem.

Coraz bardziej się od nich oddalałam.

- Zostaw ją. - wtrącił się Jake.

- Nie! Jenny, zaczekaj!

Kątem oka zobaczyłam, że Jake trzyma ją za ramię i zatrzymałam się.

- Puść mnie!!! - wrzasnęła.

Ludzie przechodzący koło przystanku nie wiedzieli, czy mają się wtrącić.
No tak... Oni zawsze byli na wszystko obojętni...

Szczerze mówiąc, to nie wiem co się stało z Jake'iem. Nigdy nie był w stanie podnieść ręki na dziewczynę, a teraz robi to, w dodatku przy ludziach!

- Nie krzycz tak, idiotko! - Jake starał się uspokoić Chloe, jednak zdenerwował ją jeszcze bardziej.

Odepchnęła go i podbiegła do mnie.

- Jenny, ja... Ja Cię bardzo, bardzo przepraszam! Zauważyłaś, jaki jest ostatnio Jake... On jest bardzo przystojny...

- I dlatego się z nim całowałaś? - przerwałam jej. Patrzyłam na nią, ale nie byłam zła. Czułam, że naprawdę tego bardzo żałuje.

-Ale nie zrobiłam tego dlatego, że tak wygląda. - kontynuowała. - Sam do mnie podszedł i pocałował. Nie potrafiłam mu się wyrwać z powodu jego wyglądu, ale też dlatego, że mnie trzymał. Ty przyszłaś po prostu w złym momencie. Znasz mnie. Wiesz, że bym tego nie zrobiła. Przecież jesteśmy przyjaciółkami od jedenastu lat! Musisz mi uwierzyć.

Cholera. Ma rację. Za dobrze ją znam.

- Wybaczysz mi? - miała łzy w oczach.

Przytuliłam ją.

- Dziękuję. - wyszeptała.

- Gdzie jedziesz z tym gnojkiem? - odsunęłam się od niej.

- Miałam z nim jechać do galerii... Ale mam go gdzieś! - krzyknęła tak głośno, by Jake usłyszał.

Ale nic sobie z tego nie zrobił. Wzruszył tylko ramionami i stał dalej.

- Wpadniesz do mnie? Dam Ci do przepisania lekcje z poniedziałku... - spytała uśmiechnięta już Chloe.

- OK. Ale najpierw pójdę do domu po rzeczy.

Zajmie mi jeszcze trochę czasu, aż się do końca z nią pogodzę. Ale nie mogłam patrzeć, jak moja najlepsza przyjaciółka płacze, bo jej kumpela jej nie wierzy.

(Nie) Kocham CięOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz