Rozdział 7 - Stój

798 49 8
                                    


Macie w życiu tak, że macie złe lub dobre przeczucia? Na przykład nauczyciel bierze do odpowiedzi, a wy czujecie, że to będziecie wy i zazwyczaj macie racje. Albo macie przeczucie, że będzie padać. Czasami czujemy jak nam się w żołądku przewraca przez takie przeczucia. Różnie reagujemy na takie przeczucia. Czasami boli nas brzuch, głowa albo najzwyczajniej w świecie czujemy to w sercu. Najgorsze jest, kiedy te złe przeczucia się sprawdzą, a te dobre pójdą w niepamięć. Staramy się wszystko zrobić, żeby nie doszło do zrealizowania owego przeczucia. Nie zawsze nam się udaje, ale czasami lepiej olać to przeczucie i dać się ponieść. A wy co robicie z takimi przeczuciami? 


Ciągle myślałem o Sakurze. Nigdy tak intensywnie nie myślałem o żadnej kobiecie. Ona jest inna inaczej. Nie mogę jej porównać do wyjątkowej, do każdej lub do innej. Jedyne co pozostaje to inna inaczej. Nienawidzę, gdy ktoś źle o niej mówi. Jej uśmiech jest u mnie na pierwszym miejscu. Strasznie mi na niej zależy, ale nie zawsze umiem jej to okazać. Przez całe gimnazjum traktowałem ją jak powietrze, żeby jej nie ranić. Ona również traktowała mnie jak tlen, ale rozumiałem ją. Zachowałem się jak dupek, którym jestem, byłem i będę. Przeze mnie z jej pięknych oczu płynęły łzy. Tym razem chyba zyskałem w jej oczach, gdy dogadałem Ino. Sam z siebie nie lubię tego plastiku. Chciałbym, żeby po prostu zniknęła, ale jednak nie chcę jej życzyć najgorszego. To co powiedziała zielonooka było prawdą, szczerą prawdą. Praktycznie każdy sądzi o Yamanace to co Haruno, ale nikt nie miał odwagi jej tego powiedzieć. Wiem, że blondynka wiele razy doprowadzała ją do płaczu, ale nigdy nie zareagowałem. W głębi chciałem ją pocieszyć, powiedzieć, że wszystko dobrze, ale nie umiałem tego wydusić. Jest wrażliwa jak kwiat wiśni. Nie umiałaby nawet muchy skrzywdzić, co tu dopiero mowa o bliźnim. Właśnie szedłem w stronę obiektu moich myśli. W jej stronę również szła Ino. Zatrzymałem się. Patrzyłem na wszystko z boku. 

- Owinęłaś go sobie wokół palca. Jesteś żałosna - złapała ją za ramię. Patrzyłem na to zdarzenie. 

- Nie owinęłam - mruknęła. W jej szmaragdowych tęczówkach widziałem obojętność, ale w głębi przerażenie. Chciałem zareagować, ale chciałem zobaczyć jak rozwinie się akcja. Ciekawość wzięła górę. 

- Nie kłam! - wydarła się niebieskooka i wyrwała jej plecak. Teraz już każdy patrzył na te dwie dziewczyny. Nikt nie reagował, w tym ja i jej przyjaciele. 

- Nie jestem tobą, żeby kłamać - prychnęła różowowłosa. Już się we mnie wrzało od początku, ale teraz byłem jak tykająca bomba lub wulkan, który za chwilę miałby wybuchnąć. 

- Coś ty powiedziała zdziro?! Jesteś nic niewartym śmieciem. Wszystkim tylko zawadzasz. Nikt nie potrzebuje brzydkiego kaczątka, którym jesteś. Ten świat byłby lepszy bez ciebie, rzecz jasna. Jesteś pewnie dzieckiem przypadku. Idź się zabić. Nie masz szans u Saska  - znowu to określenie. Już zmierzałem w ich kierunku. Yamanaka z plecaka właścicielki wysypała całą zawartość. Z książek powypadały kartki, a na jednej z nich był mój szkic. Chyba mój. Nie mogłem być pewny, nie widziałem dobrze. - Co my tu mamy? To jest przecież bóg nastolatek, nasz ideał, Sasuke Uchiha. Dlaczego narysowałaś go jak zwykłe gówno?!

- Przestań! Zostaw! Nie dotykaj. Nie twoja sprawa! Odejdź - zareagowała ofiara Ino. Śmiech gapiów roznosił się po korytarzu. Sakura wstała. Miała łzy w oczach. Nawet nie zbierała swoich rzeczy. Pobiegła. 

- Naruto, pozbieraj to - wykrzyczałem i czym prędzej pobiegłem za nią. Teraz gapili się na mnie. Bawiło ich to. Gardzę nimi. 


Wszystko działo się tak szybko. Biegłem za nią. Bałem się o nią. Było mi jej szkoda, chciałem ją pocieszyć, przytulić czy cokolwiek. Chciałem dodać jej otuchy. Jest dla mnie taka ważna jak nikt inny. Cholera! Dlaczego nie zareagowałem wcześniej? Wolałem patrzeć niż działać. Stałem tam jak kołek i milczałem. Jeżeli jej się coś stanie to będzie wyłącznie moja wina. Całą odpowiedzialność za nią biorę na siebie. Chciałem tylko jej uśmiechu na jej ślicznej twarzyczce, a szczególnie, żeby był kierowany do mnie. Ja nie chciałem, żeby z tych pięknych oczu płynęły łzy. Nienawidziłem, nienawidzę i będę nienawidził jej smutku. Nienawidzę siebie. Nienawidzę Ino przez jej bezmyślne zachowanie. Miałem złe przeczucia. Przyśpieszyłem. Nie była taka wolna, biegłem ile sił w nogach. Biegliśmy przez park, ona przez przypadek i pośpiech potrącała ludzi, a ja tylko przepraszałem za nią. Nie zatrzymywałem się, bo nie chciałem zgubić jej z oczu. Chciałem, żeby się zatrzymała, żebym mógł ją przytulić. Wiedziałem, że płacze. Była zbyt delikatna, żeby wytrzymać to zdarzenie. Tym razem ten plastik przesadził. Nikt, ale to nikt nie miał prawa jej obrażać ani robić krzywdy. Jeżeli Sakurze spadnie choćby jeden włosek z jej ślicznej główki, obiecuję, że rozszarpię! Zbliżaliśmy się do końca parku, a tym samym do ulicy. Czułem, że na moich oczach wydarzy się nieszczęście w roli główniej z moją ukochaną. Tak, ona jest moją ukochaną. 

- Sakura! Stój - biegłem i krzyczałem. Nie słyszała mnie, kuso! 

Różowowłosa wbiegła na ulicę. To wszystko było takie szybkie, strach sparaliżował mnie całego. Pisk opon. Mój wzrok skierował się na leżącą na brudnej ziemi zielonooką. Leżała pod słupek, a samochód zatrzymał się. Kierowcy chyba nic nie było. Podbiegłem do niej. Ludzie stali z boku i szeptali między sobą. 

- Niech ktoś zadzwoni po pogotowie - ktoś po chwili już dzwonił pod numer. Cuciłem ją. Po jej policzku spłynęła stróżka krwi. Miała przymknięte oczy. - Sakura! Słyszysz mnie? - patrzyła na mnie prawie zamkniętymi oczami. Po moich policzkach spływała ciecz zwana łzami. 

- Sasuke - wyszeptała moje imię. - Przepraszam - zamknęła oczy, a sygnał karetki było już słychać. Ambulans podjechał i zabrał ją. Jeden z nich wypytywał mnie i zapytał czy mogę zadzwonić do jej opiekunów. Zgodziłem się. Od razu zadzwoniłem do rodziców Haruno i opowiedziałem wszystko. Podałem im również adres szpitala, do którego właśnie jechała ich córka. Płakałem, ale nie ukrywałem tego. Każdy na moim miejscu by płakał. Nie chciałem, żeby do tego doszło. Chciałem wykrzyczeć, że to przeze mnie, że nie chciałem, że nienawidzę siebie. Klęczałem na kolanach, płakałem jak małe dziecko i trzymałem w dłoniach jej komórkę. Jej matka źle zareagowała. Powiedziałem jej to co chciała wiedzieć i podziękowała mi. 

- Przepraszam - szepnąłem, gdy transport pojechał. Nie umiałem się opanować. Obiecałem sobie, że od razu po lekcjach albo od razu pojadę do szpitala i będę przy moim kwiatuszku. 

================================================================================

I jak? ^^ Dość chaotycznie ;/ Wiem ;/ 

Ale mam nadzieje, że nie jest najgorzej ;) 

Kolejny rozdział jutro ;) Z perspektywy Sakury ^^

I ślicznie dziękuję za AŻ 300 wyświetleń! <3 
JESTEŚCIE BOSCY! <33333

Inni Inaczej - SasuSaku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz