Postanowiłem. Tak, postanowiłem. Co postanowiłem? Cholera nie pamiętam. O, pamiętam. Postanowiłem, że kocham ją i nikogo już więcej nie pokocham, oprócz owocu naszej miłości, inaczej mówiąc chodzi o dziecko. Mijały miesiące, a Sakura już chodziła do szkoły. Funkcjonowała tak samo jak przed jej nieszczęśliwym wypadkiem. Miała dobre stopnie, nie radziła sobie z matematyką, ale nie poddawała się. Mieszkała już u rodziców. Danzou nie dawał znaków życia tak samo jak jego gang. Może i lepiej? Oczywiście, że lepiej. Zaufałem jej, zaufałem jej. To cieszyło mnie najbardziej. Pogodziłem się z Hidekim. Wszystko układało się świetnie. Niczego mi nie brakowało. Miałem dobre stopnie oraz wspaniałą dziewczynę. Tak, dziewczynę. Została nią Haruno Sakura. Moje szczęście, moje życie, moje powietrze, mój kwiatuszek i tak dalej. Stałem się bardziej uśmiechniętym człowiekiem. Miałem wspaniałych przyjaciół. Naruto jak wiadomo mój najlepszy przyjaciel, a zaraz po nim Kiba i Hideki. Właśnie wracałem z zakupów. Moja ukochana robiła w tym czasie mi coś do jedzenia. Czemu ona, a nie Itachi? O tuż już mówię i objaśniam. Mój brat miał dzisiaj nocną zmianę, a chciałby jeszcze spędzić czas ze swoją kobietą życia, więc moja zielonooka miłość zajęła się jego obowiązkami, a on pobiegł do mojej bratowej. Miłość jest piękna. Jeszcze jakiś czas temu w nią nie wierzyłem, ponieważ różowowłosa piękność nie zwracała na mnie uwagi. Moje fanki się ode mnie nie odczepiły, ale zrozumiały, że kocham inną. Ino została wywalone z liceum za gnębienie uczniów psychicznie. Zablokowałem ją na facebooku. Żyć nie umierać. Szedłem spokojnie po chodniku. Gdy było trzeba przechodziłem przez pasy. Byłem ostrożny, dbałem o swoje zdrowie dla niej. Chodziła ze mną do lekarza i pomagała w potrzebie. Pomagała, gdy nawet jej nie było.
- Sasuke - usłyszałem jak ktoś wypowiada moje imię. Znałem ten głos. Tylko skąd? - Sasuke - znowu. Odwróciłem się i spojrzałem na tą osobę.
- To ty - odpowiedziałem zdziwiony. To był on. Człowiek przez, którego tyle wycierpiałem. Zabił każdego mojego bliskiego, a ta ciężarówka. On był właścicielem tego pojazdu.
- We własnej osobie. Nie wiem czy wiesz, ale masz mało czasu - uśmiechnął się wrednie. Ten stary pryk się uśmiechnął. Myślałem, że wybuchnę.
- Na co mam mało czasu?! - wydarłem się. W mojej głowie tworzyły się najgorsze i najczarniejsze scenariusze. Moje serce biło bardzo szybko, miałem wrażenie, że zaraz wyskoczy mi z klatki piersiowej. Dłonie mi się pociły jak nie wiem co. Czułem się strasznie. Nic nie rozumiałem.
- Tak to - prychnął z pogardą w głosie. - Jutro o godzinie dwudziestej drugiej trzydzieści dwie masz się stawić w opuszczonym budynku w lesie, niedaleko starego mostu.
- Niech ci będzie - mój głos się łamał. Zniknął, a ja czym prędzej pobiegłem do domu. A co jeśli coś jej zrobił albo jemu? Nie darowałbym mu i sobie. Znienawidziłbym życie, przestałbym oddychać i umarł. Ona jest mym słońcem, Itachi wodą, a ja rośliną.
Biegłem jak najszybciej mogłem. Nie chciałem, żeby moje słońce było dłużej same w domu, a poza tym martwiłem się jak cholera. A co jeśli ją zabił albo skrzywdził? Mocno trzymałem zakupy. Nawet jeśli jej by nic nie było to i tak nie chciałbym, żebym dostał po dupie od niej za brak zakupów. Muszę przyznać, że Haruno dobrze gotowała. Widać po jej umiejętnościach kucharskich, że często sama musi sobie robić jeść i bratu. Trochę było mi jej szkoda, ale zawsze twierdziła, że nie potrzebuje litości. Wbiegłem do domu cały spocony i zdyszany. Zdjąłem buty i ruszyłem do kuchni, żeby upewnić się czy szmaragdowooka jest cała.
- A tobie co? - zaśmiała się, a ja się uspokoiłem. Usiadłem na krześle i położyłem zakupy na blacie. Ucieszyłem się, gdy usłyszałem jej donośny śmiech. - Wyglądasz jak siedem nieszczęść - dodała po chwili.
- A nic, myślałem, że będzie padać - szepnąłem, ale czułem, że ona mi nie wierzy. Nie lubiłem jej okłamywać. Ba, nigdy jej nie okłamałem. Nie chciałem, wolałem być szczery, ale tym razem nie chciałem jej zmartwić.
- Sasuke, Sakura - wbiegł do domu cały we krwi Itachi. Czyli nie tylko mi złożył wizytę ten stary pryk. Dyszał ciężko, a my czym prędzej do niego podbiegliśmy i złapaliśmy zanim upadł na zimne kafelki w przedpokoju.
- Itachi! Co się stało? - zapytała przestraszona, a ja tylko go trzymałem i patrzyłem na niego.
- Ten idiota Danzou wysłał na mnie swoich ludzi, a reszty możesz się domyślić - mruknął zdenerwowany. Sakura przyniosła mu szklankę wody, a on skorzystał z jej pomocy.
- Jacyś ludzie kręcili się pod domem jakiś czas temu i chyba nie mięli dobrych zamiarów - szepnęła bardzo cichutko Sakura. No to się porobiło. Nawet nic o tym nie wiedziałem. Czemu mi nie powiedziała? Myślała, że to tylko zwykli ludzie, sam nie wiem. I raczej nie chcę wiedzieć. Wolę mieć pewność, że będzie bezpieczna i tyle.
- Ludzie Danzou, dzisiaj sam do mnie przyszedł. Kazał mi jutro stawić się jutro o godzinie dwudziestej drugiej trzydzieści dwie masz się stawić w opuszczonym budynku w lesie, niedaleko starego mostu. Nie wiem po co i jak, ale pójdę.
- Sasuke nie - w jej oczach pojawiły się łzy. Przytuliła mnie, a ja ją. Nie chciałem, żeby z jej pięknych oczu spływały łzy, nawet przez takiego idiotę jak ja. Jej oczy były za piękne na łzy.
- Sakura nic mi się nie stanie. Będę ostrożny. Nie bój się - szepnąłem przeczesując jej różowe puchate włosy palcami. Wodziłem nosem po jej mokrym policzku od łez. Jej skóra jak zawsze była delikatna. Jej twarz pokryła się purpurą i dodało jej to jeszcze więcej uroku.
- Obiecujesz? - załkała przez łzy. Nie mogłem złożyć obietnicy, że wszystko będzie dobrze. Najlepiej byłoby, gdyby nie wiedziała kto to Danzou i nie groziłoby jej niebezpieczeństwo.
- Postaram się - złożyłem pocałunek na jej czole. Sam nie wiem, kiedy usnęła w mych ramionach.
Zaniosłem ją do mojego pokoju, w którym już nieraz spała i odpoczywała. Delikatnie ułożyłem ją na łóżku i przykryłem pierzyną. Mogę mieć tylko nadzieję na lepsze jutro, bo dzisiejszy dzień już nie będzie lepszy. Matka nadzieją głupich, ale umiera ostatnia. Nie chciałem, żeby umarła tylko przeżyła ze mną jutrzejszy dzień i kolejne. Mam nadzieję na lepsze dni oraz na lepsze życie dla mojej kochanej Haruno. Tylko ona się liczy. Nie martwię się o siebie i moje szczęście. Liczy się jej uśmiech i nic więcej. Postawiłem ostatni raz poduszkę i kołdrę. Opuściłem pomieszczenie i ruszyłem do Itachiego, żeby omówić pewne sprawy i działania.
-----------------------------------------------------------
Piszę ten rozdział na przerwach , wybaczcie.
Kolejny rozdział będzie ostatnim.
Następna opowieść będzie o ItaSaku lub SasSaku. Będzie wzorowana na innej książce 😉
blue_eyes_13_09 - zapraszam do tej pani
CZYTASZ
Inni Inaczej - SasuSaku
FanfictionTo ona. Inna, inna inaczej, idealna inaczej. To on. Bóg nastolatek, uwielbiany i idealny. Raz przyjaciele, raz nieznajomi, a jeszcze innym razem kochankowie.