Rozdział 10 - On

644 35 9
                                    


Czasami inaczej widzimy kogoś kogo nie znamy, ale gdy już poznamy wygląda normalniej, lepiej i ogólnie inaczej. Niektóre znajomości przetrwają, a inne znikną jeszcze szybciej niż się pojawiły. Niektórzy znajomi są jak długopisy i tyle. Jednak czy powinniśmy winić siebie czy ich? Może wina leży po obu stronach? I ponownie zostają nam tylko domysły. Zazwyczaj bierzemy to na siebie. Po jakimś czasie wznawiamy owe znajomości i trwają dłużej niż trwały wcześniej. Z takich znajomości mogą się zrodzić przyjaźnie na całe życie, miłość albo nienawiść. Nigdy nie wiadomo, życie ma wiele ścieżek i nie zawsze wybieramy właściwą. Są znaki, które pomagają dokonać nam dobrego wyboru, ale czasami źle je odczytujemy. Tylko od nas zależy jaką ścieżką pójdziemy i nie możemy na nikogo zrzucić winy. Musimy ponosić konsekwencje, ale taką konsekwencją może być utrata kogoś. 




Po operacji, która odbyła się w nocy przenieśli mnie do sali pooperacyjnej. Bałam się wszystkiego, nawet oddychać. Z tego co słyszałam, będzie ze mną jakiś chłopak i tyle. Reszta sal jest zapełniona, a on leżał sam, więc akurat trafiłam do niego. Wybudziłam się najprawdopodobniej popołudniu. Sasuke nie przychodził, czułam się samotna, ale byłam wyrozumiała. Z tego co słyszałam, Uchiha ośmieszył Yamanake. Na wspomnienie opowieści Hinaty uśmiechałam się niekontrolowanie. Cieszyłam się, że ktoś potraktował ją tak jak ona mnie. A najlepsze w tym wszystkim było to, że to kruczowłosy był tym kimś. Dotarły również do mnie wieści, że większość dziewczyn z naszego liceum mi zazdrości i też chce zwrócić na siebie jego uwagę. Niektóre pomysły były głupie i nieodpowiedzialne. Z każdą taką licealistką wzrasta szansa na to, że moja pseudo przyjaźń z czarnookim przestanie być przyjaźnią i spadnie na znajomość. Stracić też go mogę, a tego nie chcę. Jest też taka możliwość, że to on odtrąci mnie, ale przez ten pocałunek nie wierzę w tą możliwość. Stety czy niestety, on nie pozbędzie się mnie. Nie mam zamiaru być taka nachalna jak kiedyś. Jestem inna, zmieniłam się i taka już zostanę. Podobam się sobie i akceptuję siebie. Z moich myśli wyrwał mnie głos nastolatka. 

- Emm, hej - przywitał się z uśmiechem. Krępował się i czułam to. Szósty zmysł mi się chyba włączył. 

- Cześć - odpowiedziałam z bananem na twarzy. Chciałam mu pokazać, że nie jestem groźna, ale przyjazna. 

- Jestem Hideki i z tego co wiem jesteś moją współlokatorką - zaśmiał się, a moje policzki się zarumieniły. Miał słodki śmiech, a jego uśmiech był wręcz uroczy. 

- Miło mi. Jestem Sakura - miętosiłam kołdrę. Zawstydziłam się. Dlaczego każdy uroczy chłopak mnie rozbrajał? 


Moje oczy chciały ujrzeć jak wygląda. Zaczęłam się przyglądać. Miał kasztanowe włosy i szare tęczówki. Znałam go. Przecież to chłopak z klasy równoległej. Gapiłam się na niego na rozpoczęciu. Jak mogłam go nie poznać? Nie był brzydki, był wręcz przystojny. Jego cudowne oczy, mogłabym w nie patrzeć godzinami. To samo mogłabym powiedzieć o oczach młodszego Uchihy. Czyżbym zakochała się po raz drugi? Moje serce zaczęło bić mocniej, a ja nie wiedziałam co myśleć. Był inny niż Sasu, o wiele inny. Jeszcze w szkole z nim nie rozmawiałam. Ciekawe co mu jest? 

- Hideki, mogłabym o coś zapytać? - cicho zapytałam. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale ciekawość wzięła górę i tyle. 

- Jasne. Coś się stało? - patrzył na mnie, a ja na niego. Bawiłam się palcami, żeby się rozluźnić. 

- Tak, znaczy nie, eeeee. To ja powinnam pytać co się z tobą stało. Mógłbyś mi powiedzieć, czemu tu leżysz? - zaśmiał się, a ja byłam zdezorientowana. Chyba nie chciał, żebym się czuła niekomfortowo w jego towarzystwie, ale znowu zostały mi tylko domyślenia. 

- Złamałem nogę na lekcji wychowania fizycznego - zaśmiał się. - Mogłem posłuchać nauczyciela i myśleć nad tym co robię. A teraz moja kolej. Co się tobie stało? - zjadał mnie wzrokiem, a ja jego. Miał dobrze zbudowane ciało. 

- Nie zauważyłam nadjeżdżającego auta i wpadłam prosto pod koła - delikatnie się uśmiechnęłam, żeby rozluźnić atmosferę. 

- Może powinienem kupić ci okulary? - jego śmiech był uroczy. Gdy on się śmiał to ja również. Wzięłam jakiś mazak i wstałam. Ilustrował mnie wzrokiem, nie wiedział co chciałam zrobić. - Co ty robisz? - znowu się zaśmiał. 

- Ja? Ja nic nie robię - klapnęłam na jego łóżko. Siedziałam obok jego zagipsowanej nogi. Zdjęłam skuwkę mazaka i podpisałam się na jego białym jak śnieg gipsie. Zaczęłam się śmiać, ponieważ szarooki spalił buraka. - A co ty myślałeś? 

- Ja? - zapytał tak jak ja wcześniej. - Ja sam nie wiem, ale to było dziwne - zaczął się śmiać, a ja wróciłam na swoje miejsce. - "Kaleka". Serio? Jeśli ktoś z naszej dwójki jest kaleką to ty! - chichrał się tak bardzo, że prawie zleciał ze szpitalnego łoża. 

- Oboje jesteśmy i przestań się tak głośno śmiać! - również zaczęłam ryć, ale to przez niego. Wyglądał jak dorodny pomidor, zapewne mi niewiele brakowało do jego poziomu. 

- Oh, przestań to ty. Ty mnie ciągle rozśmieszasz - pokazał na mnie w żartobliwy sposób palcem. 

- Nie, nie, nie! To ty ciągle mnie doprowadzasz do śmiechu. Z całej naszej dwójki to ty jesteś prowodyrem - starałam się powiedzieć to poważnym tonem, ale najwyraźniej się nie udało, bo nasza dwójka ponownie wybuchła śmiechem. Tym razem głośniejszym. Trochę bałam się, że przyjdzie jakaś pielęgniarka i nas uciszy. Zapowiada się głośna noc. 

- Nie zwalaj na mnie - o nie, zboczony tryb się włączył. Rzadko się uruchamiał, ale jak już to trwał długo. 

- Zwalać to ty sobie możesz - powiedziałam to na głos. Nie chciałam, ale to tak samo wyszło z moich ust. Szkoda, że czasami nie myślę nad tym co mówię. To naprawdę przykre, bo do wielu wpadek życia doszło przez taką bezmyślność. 

- Uuu, zboczuszku ty! - wykrzyczał, a ja schowałam się pod kołdrą. Kolejny raz usłyszałam jego donośny śmiech, ale za to jaki piękny. Kolejny facet przewrócił mi w głowie. Pierwszy raz od jakiegoś czasu nie myślałam o czarnowłosym i to chyba dobrze. 

- Nie jestem zboczuszkiem i zamknij się, proszę - szepnęłam speszona, a on się uspokoił. Polubiliśmy się, ale dalej mnie zawstydzał. Czego to może być oznaka? Sama nie wiem. 


Po jakimś czasie przyszła pielęgniarka i zawiozła mnie na badania, a chwilę po mnie Hideki udał się na swoje zabiegi. Pierwszy raz czułam się tak dobrze w szpitalu bez Sasuke. Czy ta znajomość przetrwa po wyjściu ze szpitala? 



================================================================================

I jak? 8) 
Podoba się? Mi chyba tak ;) 

Jutro perspektywa Sasuke ;)))) 

I dziękuje mojej przyjaciółce Zuzi za pomysł na rozdział ^^ Bez niej nie byłoby dzisiaj rozdziału :P 

Inni Inaczej - SasuSaku Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz