- Aya wita w rodzinie Levi!
^^^***^^^
Eren właśnie robił piąte okrążenie dookoła kilku domów. Zawsze biegał gdy miał jakiś problem, lub po prostu chciał się pozbyć złego samopoczucia. Jak dotąd zawsze niezawodna metoda, teraz jednak nawet ona nie mogła pomóc. Chłopak cały czas mimowolnie przywoływał w myślach zdarzenia sprzed jakiegoś czasu. Kiedy to ten w jakiś sposób znajomy mężczyzna popchnął go na ścianę. Czemu to zrobił? Chłopak nie wiedział, mimo, że bardzo chciał.
Po skończeniu szóstego kółka zatrzymał się i wytarł twarz brzegiem bluzki, przez co każdy mógł zobaczyć jego mocno, jak na dziecko, wyrzeźbiony brzuch.
- Ereeeeeeeeen! - Niesamowicie wysoki głos małej dziewczynki natychmiast wyrwał go z zamyślenia.
- Nie powinnaś być teraz na jakichś zajęciach, czy czymś?
- Ważna wiadomość! Znana tożsamość tamtego Levi'a! Aya ucieka na lekcje, opowie wszystko co wie później! - Dziewczynka odbiegła tak szybko jak się zjawiła, zostawiając brata samego.
^^^***^^^
- Tak więc jak mogliście zauważyć, Anioły dzielą się na... - Levi po raz nie wiadomo który musiał słuchać tego samego wykładu, jakby miało to zmienić coś w jego życiu. Już od kilku lat zna wszystkie słabe punkty na ciele aniołów, czyli skrzydła i włosy. Bez skrzydeł umierają natychmiast, bez włosów tracą energię potrzebną do regeneracji, przez co przeprowadza się ona zdecydowanie wolniej. Szkoda tylko, że wszystkie te informacje zostały zgromadzone dopiero po największej Selekcji w historii. Może dzięki nim, społeczeństwo nie odniosłoby aż takich strat w ludziach...
^^^***^^^
Po lekcjach jak zwykle przyszła pora na posiłek. Wszyscy w ciszy czekali na swoją kolej. Każdy jak najszybciej chciał wrócić do pokoju i rozkoszować się czasem wolnym, który był im przydzielany tylko po jedzeniu.
^^^***^^^
Eren siedział w pokoju i patrzył się w sufit, nieprzerwanie myśląc o tym, co powiedziała mu jego siostra. Poznała prawdę, czy tylko udawała? Mętlik w głowie chłopaka mogło rozwiązać tylko jego źródło, a mianowicie czarnowłosy współlokator.
Ten jednak nie miał zamiaru wracać do pokoju. Zamiast tego, wolał przechadzać się po rynku i oglądać wystawy kramów i stoisk. Z obserwacji zauważył, że najdroższa była żywność sprowadzana z powierzchni. Z resztą nie mógł się dziwić. Wychodzenie wiązało się ze sporym ryzykiem, bo jak donosiły raporty, od czasu Selekcji Anioły zstępowały na Ziemię zdecydowanie częściej, bez względu na fazę księżyca. Przez to, coraz więcej zarówno wampirów jak i ludzi zwyczajnie bało się opuszczać bezpieczne podziemia bez gwarancji powrotu.
Kiedyś na jednym z takich stoisk znalazł pierścień swojego ojca. Złoty sygnet z wtopionym w niego szmaragdem. Był wyceniony na tysiąc sztuk złota, czyli niezbyt drogo jak na cenny przedmiot z powierzchni, jednak dla dziecka był to dość spory wydatek. Na szczęście sprzedawca okazał się bardzo miły i zgodził się zaczekać ze sprzedażą, aż chłopiec uzbiera odpowiednią sumę. Tak więc po upływie kilku miesięcy pierścień znalazł się z powrotem w rękach prawowitego właściciela.
^^^***^^^
Levi oglądał pierścień z każdej strony. Musiał przyznać, że dobrze postąpił wydając swoje pieniądze właśnie na niego. Starannie wygrawerowana wielka litera A, po kilkuset latach noszenia stała się niewyraźna, a jej kontury rozmazane.
Jak zwykle chwila ciszy nie mogła trwać długo, bo zanim Levi zdążył chociaż chwilę pomyśleć, nienaganną ciszę przerwał dość donośny głos Erwina.
- Hej Levi... Jak zwykle można cię tu znaleźć... - blondyn usiadł koło niego i zaczął wpatrywać się w skalny sufit - Jak myślisz, wydostaniemy się stąd? - jednak nie otrzymał odpowiedzi na swoje pytanie. Ackermann dalej większym zainteresowaniem darzył sygnet, niż swojego znajomego - No tak... Nie lubisz mówić, co? - Na znak, że słucha, twierdząco kiwnął głową. - Pamiętaj, że jesteś moim przyjacielem i możesz...
- A kto ci niby powiedział, że jesteśmy przyjaciółmi? - Erwin spojrzał na niego ze zdziwieniem.
- No... Znamy się już długo i...
- To nie czyni z nas przyjaciół. Takie więzi są bezużyteczne i przeszkadzają realnie myśleć. Tak samo jak ta cała miłość. Jaki z niej niby pożytek? Potrafi tylko ranić...
- Nie powiedziałbym. Miłość jest piękna i... - Nie dokończył. Jego wypowiedź przerwał pełen kpiny śmiech Levi'a.
- Ile ty masz lat, że wierzysz w takie bajeczki? Chyba nie jesteś aż tak dorosły na jakiego wyglądasz... Czy ty kiedykolwiek kogoś kochałeś?
- Tak... Nadal kocham...
- Miłość przynosi tylko cierpienie. Zapamiętaj to do końca swojego zasranego życia! - Chłopaka otoczyła czarna mgła, a zanim została całkiem rozwiana, młodego Elitarnego już nie było.
Nikt poza nim nie opanował w pełni tej techniki, dlatego blondyn patrzył na całe zajście z szeroko otwartymi ustami.
^^^***^^^
- L-levi... ja przepraszam! - Eren niemal wpadł w ramiona swojego brata. - Wybaczysz mi, że o tobie zapomniałem?
- Tak... Rozumiem... Byłeś za mały, żeby pamiętać... Ja też cię przepraszam za to co zro... - nie dokończył, bo poczuł delikatny dotyk jego ust na swoich. - C-co?
Młodszy z braci stał cały czerwony z wzrokiem wlepionym w podłogę...
^^^***^^^
Chwilę wcześniej
- Aya no powiedz mi wreszcie kim on jest! - Eren stał pod ścianą i niecierpliwością patrzył na dziewczynę powoli pijącą herbatę.
- Eren... Posłuchaj Ayę uważnie... On jest twoim... - odłożyła filiżankę.
- No kim? - chłopak był coraz bardziej poddenerwowany
- Narzeczonym...
