Levi niepewnie złapał rękę zdezorientowanego brata i zaprowadził go do jednej z pustych uliczek. Rozejrzał się wokoło sprawdzając czy nikt się nie zbliża. Nie miał ochoty na nieproszonych gości zwabionych zapachem krwi.
Rozdarł rękaw swojej szaty, a nagą rękę przysunął do brata.
- Szybko... Nie możemy tu siedzieć w nieskończoność... - Eren kiwnął głową i wbił swoje kiełki w śnieżnobiałą skórę brata.
Levi wykrzywił twarz w grymasie bólu, ale nic nie powiedział. Ze zdziwieniem patrzył z jaką radością jego brat pije ciecz wypływającą z dwóch okrągłych ran. Przecież to była zawsze najmniej lubiana czynność młodszego hrabii...
Eren oderwał się od ramienia brata, bo otwory w skórze zaczęły się szybciej regenerować, a posoka przestała z niej wypływać.
- Dobre... Eren chce jeszcze... - chłopiec wbił wzrok w podłogę. Nie wiedział co jego brat na to powie.
- Jeśli jutro nie znajdziemy dla ciebie śniadanka, to tak właśnie zrobimy...
- A co braciszek będzie jadł?
- Ja wytrzymam, nie martw się o mnie...
^^^***^^^
Levi stał pod drzwiami do schronu i patrzył jak mała ekspedycja wyrusza na zbadanie terenów. Tarcza księżyca nadal była słabo widoczna, więc istniała szansa napadu mniejszego oddziału Aniołów. Nawet najlepsi z ocalałych bali się zewnętrznego świata... Dlaczego do tej pory tego nie zauważyli? Jak to się stało, że zapomnieli o terrorze? Przecież tyle już razy Boska Selekcja ich dotykała. Nie mogli temu zapobiec... Ale... Anioły nigdy nie dotarły do Paryża... Nigdy nie niszczyły aż tyle... Za cel zwykle obierały malutkie wioski ze słabymi barierami... Jak to się mogło stać, że nikt nie bronił miast? Zawsze były straty, ale nigdy nie miały one takiej skali...
Czemu nikt nie spodziewał się, że tak będzie? Jakim cudem nie ukrywali się pod ziemią całe swoje życie? Skąd przybywały Anioły?
Levi jakby słyszał te pytania. Coś mu mówiło, szeptało, krzyczało. Zaczęło wywoływać ból głowy. Rozsadzało go od środka...
- Braciszku...? - Głos Erena niknął w tysiącach innych głosów. Niektóre krzyczały jedno jedyne zdanie "Czy to ci czegoś nie przypomina?". Ale czego?
Kolana ugięły się pod nim. Głowa pulsowała nie dając wytchnienia w bólu. Obraz zaczął się rozmywać, żeby po chwili zniknąć całkowicie...
^^^***^^^
Pochodnie delikatnie oświetlały pomieszczenie w którym się znajdował. Odwrócił nadal bolącą głowę, a w blasku ognia zobaczył czarnowłosą kobietę. Nie widział dokładnie szczegółów jej twarzy, ale zdołał zauważyć bliznę na kości policzkowej.
- Gdzie jest Eren? - spytał niemal natychmiast, gdy tylko zwróciła na niego uwagę.
- Panicz powinien najpierw spytać o swoje zdrowie. Brat panicza wołał o pomoc kiedy panicz zemdlał, a teraz bawi się z moimi siostrami w sąsiednim pokoju. Jest zdrów, ma pożywienie. Miał panicz szczęście, że ja i tak szukałam panicza. Matka nakazała mi kiedyś, żebym w takiej sytuacji zaopiekowała się paniczem i bratem...
- Jak ci na imię?
- Mikasa, paniczu. Jestem do dyspozycji panicza. W moim mieszkaniu jest kilka niewolnic z domu panicza...
- To dobrze, a gdzie jesteśmy?
- Zabrałam panicza ze schronu do mojego domu. Tu jest bezpieczniej, gdyż jest głębiej pod ziemią i wejście do niego jest mniejsze...
- Rozumiem... Przyprowadź mi tu Erena...
- Tak jest...
^^^***^^^
Nie musiał długo czekać, żeby zobaczyć swojego brata, ale... Poczuł w sercu dziwne ukłucie widząc, jak trzyma za ręce dwie dziewczynki. Jedną trochę starszą, a drugą młodszą.
- Braciszku! Mam nowe koleżanki! Widzisz? To jest Rika - Wskazał na starszą - a to Aya- Tu pokazał młodszą.
Dziewczynki były do siebie bardzo podobne. Obie miały rude, lekko falowane włosy, i różnobarwne oczy... Aya miała prawe zielone, a lewe niebieskie, Rika zaś na odwrót. Poza tym, niemal takie same rysy twarzy czyniły je prawie nierozróżnialnymi.
Levi patrzył chwilę na "klony".
- Widzę braciszku... L-lubisz je?
- Tak! Ale nie tak bardzo jak braciszka!
^^^***^^^
Levi powoli usiadł na łóżku. Dalej odczuwał lekkie zawroty głowy, ale były one mniej uciążliwe niż poprzednio.
Mikasa podeszła do niego i podała mu kielich pełen wody. Chwycił go i od razu wypił całą jego zawartość.
Eren siedział, dalej bawiąc się z nowymi znajomymi ich szmacianymi lalkami.
Wszyscy na coś czekali, ale nikt nie wiedział na co. Każdy miał swoje zajęcie... Jakiekolwiek...
- Czemu wcześniej nikt nie chował się przed apokalipsą? Wszyscy wiedzieli że w końcu nastąpi, więc... Czemu? - Levi nie wytrzymał. Musiał w końcu zadać to pytanie.
- Nikt nie spodziewał się tak ogromnych zniszczeń... Poza tym... Nikt nie chciał schodzić pod ziemię... Niektórzy przypłacili to swoim życiem... Dziwne, że do tej pory nikt nie zrozumiał powagi sytuacji... Ech... Elitarni mają w tym roku sporo do zrobienia... Panicz też niedługo do nich dołączy...
- Wiem Mikaso... Niestety wiem... Czy ty będziesz mogła zajmować się w tym czasie Erenem?
- Ja też jetem Elitarną... I to jedną z najlepszych... - Levi'a zamurowało... Czy ta wampirzyca z przeciętną mocą naprawdę była w stanie zostać jedną z Elitarnych?
Pytania zamiast ubywać, wciąż mnożyły się w głowie czarnowłosego...
^^^***^^^
Kilka dni później Mikasa pierwszy raz pozwoliła wszystkim opuścić schron. Przejście było rzeczywiście wąskie, ale to co zobaczył Levi po wyjściu na zewnątrz, zmroziło krew w jego żyłach. Niesamowicie potężna bariera widoczna gołym okiem. Gdyby miał ją opisać, pewnie byłoby to coś takiego: Widziałem ogromną kopułę mieniącą się wszystkimi kolorami. Barwy nieustannie się ze sobą mieszały, aby po chwili ponownie rozdzielić się i odpłynąć w inną stronę.
Dzieci stały zafascynowane. Szczególnie najstarszy, który o takich barierach czytał jedynie w książkach. Podobno twórca jej musiał posiadać niewyobrażalną moc i ogromne umiejętności.
Czy zrobiła to ta cała Mikasa? Czy to dlatego jej siła była tak słabo wyczuwalna?
^^^***^^^
Przez kilka kolejnych dni nic się nie zmieniało. Albo siedzieli pod ziemią, albo wychodzili na dwór. Zbliżała się pełnia. Levi często po prostu całe noce obserwował niebo i gwiazdy przesłonięte półprzezroczystą kopułą.
Ostatnio coraz częściej zastanawiał się nad tym, po co w ogóle Anioły zstępują na ziemię, dlaczego zabijają, co się stanie z Erenem, oraz nad tym czemu przed selekcją nigdy się nie ukrywali. Co ich powstrzymało?
Nadal nie potrafił tego pojąć...