Levispojrzał na przybysza z niedowierzaniem. Nie mógł przyjąć do wiadomości, że denerwująca blondynka którą poznał lata temu ponownie go odnalazła.
- Przyprowadź ją... - Czarnowłosy popatrzył na Erena, ale młodszy nie dawał oznak emocji.
Stary sługa rodziny Ackermannów wyszedł, a po chwili wrócił z przepiękną dziewczyną.
- Witaj paniczu Levi - Adelaide ukłoniła się patrząc w oczy kaprala.
- Witaj panienko - Levi wstał i podszedł do niej, złapał jej dłoń i ucałował. Jednak coś w niej mu nie odpowiadało.
Nie był to jednak wygląd czy zachowanie. Wyczuwał od niej przedziwną siłę. A w jej czarnej aurze dostrzegał coś, jakby snieżnobiałe nici. Pomyślał że w jej rodowód wmieszała się istota o zagwarantowanym życiu w niebie.
Oczy wszystkich skierowane były na narzeczeństwo.
- Leviiiii, czemu nie mówiłeś, że masz taką śliczną narzeczoną? Zoë jak zawsze musiał dorzucić swoje trzy grosze.
- Nie wiedziałem czy żyje. Poza tym pamiętam ją tylko jako małą irytującą dziewczynkę nienawidzącą Erenka. - Czatnowłosy popatrzył na swoją przyszłą żonę bez żadnej sympatii czy nienawiści. Po prostu obojętnie.
- To było dawno paniczu Ackermann - Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła patrząc mu w oczy. - Najwyraźniej poświęciłeś mi wtedy zbyt mało uwagi.
- Czemu panienka tu przyjechała? - Nagle odezwał się Eren. - Po takim czasie...
- Och, po prostu wcześniej byłam zajęta sprawami mojego podziemia. Pełnię dużo ważniejsze funkcje niż Elitarni. - Levi słysząc to stwierdził, że jednak nic się nie zmieniła i wciąż uważa się za panią świata.
- A czy panienka odpowiada za uwolnienie tysięcy? - Erwin widocznie też potraktował to jako obrazę.
- Nie, odpowiadam za życie wszystkich. - Popatrzyła na niego już bez swojego przesłodzonego uśmiechu. Blondyn znieruchomiał.
Levi w tym momencie zauważył coś dziwnego. Białe nitki stały się większe, a cała aura stała się jaśniejsza od tych anielskich.
- Kim ty jesteś?! - krzyknął Eren odsuwajac się pod ścianę z panicznym strachem w oczach. Levi podszedł do niego i mocno przytulił, natychmiast poczuł jak jego kły wysuwają się a całe ciało przechodzą dreszcze.
- Och... Chyba już czas na mnie. Będę w mieście jeszcze jakiś czas. Jakbyście chcieli ze mną porozmawiać, będę w budynku Rady. - Dziewczyna ukloniła się i wyszła, zostawiając młodych Elitarnych z mętlikiem w głowach.
^^^***^^^
Kilka dni później Levi i Eren zostali wezwani do budynku Rady.Chłopcy, idąc tam, rozmawiali o swojej przyszłości. Wciąż nie mieli pojęcia jak zabić Wszechmogącego, ani nawet jak go znaleźć.
- Eren, pamiętaj żeby trzymać się zawsze blisko mnie. Nie wiemy kiedy może się coś stać, a ja jestem silniejszy. W razie czego będę mógł cię bronić. - Levi patrzył na Erena bez wyraźniejszych emocji, jednak w jego oczach było widać, że jest zmartwiony.
Gdy tylko weszli do gmachu, powitał ich odór palonych ciał. Gdy ich oczy przywykły do jasności dostrzegli ogromny płomień na środku sali. Eren natychmiast łapał rękę Levi'a i przywarł swoimi plecami do jego.
- Nareszcie przybyli! - Z pokoju obok słychać było przerażający śmiech - Joel! Przyprowadź moje wnuki!
Przy rodzeństwie pojawił się wampir.
- Witajcie potomkowie Lucyfera. - Ukłonił się im nisko. - Chodźcie za mną. - Uśmiechnął się, a jego oczy stały się białe.
- Szybciej! - Głęboki głos drżał ukazując zniecierpliwienie właściciela.
Levi jednak mocno trzymał rękę Erena.
- Nie idziemy tam. Nie dam zrobić krzywdy Erenowi. - Czarnowłosy zasłonił brata swoim ciałem.
- Bóg nie lubi buntu. - sługa pstryknął palcami i bracia bez słowa poszli za nim.
A w ogromnej sali, na tronie zobaczyli...