A w ogromnej sali, na tronie zobaczyli...
Adelaide Lancroix.
- Ha! Nareszcie! Ileż to można na was czekać? - dziewczyna o fiołkowych oczach nie emanowała czarną, jak każdy wampir, aurą, lecz mieniącą się na wszystkie kolory.
- T-ty jesteś Bogiem? - Eren patrzył na dziewczynę ze strachem.
- Och, jakiś ty mądry, cieszę się że poznałeś! - Dziewczyna zaczęła się śmiać i zaskoczyła z tronu. - Ahhh, jestem taka podniecona! Tylko i wyłącznie my nawzajem możemy się zabić! Czyż to nie romantyczne mój kochany? Kocham miłość!
Levi cały czas osłaniał ramieniem swojego brata. Starał się coś wymyślić, aby ocalić życie ich obu. Patrzył na swoją niedoszłą żonę z nienawiścią.
- Umówmy się. Ja daruję życie waszym przyjaciołom, a zabije was! Co wy na to moje słodkie kruszynki?! - Bóg wyglądała na szaloną. - Gdyby nie wasi przeklęci rodzice nie miałabym teraz takiego problemu. Umarlibyście jak zwierzęta. A tak? Rozwinęliście się i nie jestem w stanie was zabić. - Blondynka pstryknęła palcami. - Widzicie? Nic, wciąż oddychacie. Parszywe robactwo. Plaga.
- Kim ty jesteś? Nie przypominasz Boga z Biblii, jesteś gorsza niż wampiry! - Levi zaraz pożałował swoich słów widząc zirytowanie Wszechmogącej.
- Ja?! Gorsza od tej plagi?! Ucieleśnienia grzechu?! Paktu ze zdradzieckim Lucyferem?! - Dookoła sali zapalił się błękitny płomień. - Ja błogosławię! Ja jestem światłością! Ja tylko jestem sprawiedliwa! Odpłacam dobrem za dobro a bolesną śmiercią za zło!
Eren mocno przytulił brata trzęsąc się ze strachu. Czarnowłosy objął go próbując dodać otuchy, jednak młodszy Ackermann nie wyglądał ani trochę spokojnie. W jego oczach widać było panikę.
- Nie wybraliśmy sobie kim będziemy! To nie jest nasza wina! - Adelaide słuchała go z poważną miną.
- Ty sobie żartujesz wampirze? Zawsze jest wybór! Nikt nie nakazywał wam życia!
- Ale zaraz... - Nagle na odwagę zdobył się Eren. - Skoro uważasz wampiry za plugawe istoty, czemu jesteś jednym z nich?
- Głupie pytanie! Byłam świadoma tego, że wasi rodzice mogą okazać się szlachetni. Wstąpiłam w tą biedną dziewczynę tego dnia gdy ją poznaliście. Aby się zbliżyć i zabić. Jednak... Nie spodziewałam się że dostanę aż tyle obowiązków w moim podziemiu i nie będę mieć możliwości odwiedzić mojego "ukochanego". A skoro i tak do tej walki miało dojść... Potem mogło nie być okazji, rozumiecie. - Chłopcy wysłuchali jej bojąc się chociaż drgnąć. - Macie ostatnią szansę. Dobrowolnie się poddacie, albo spuszczę plagę na podziemie. Daje wam pół godziny namysłu, wyjdźcie stąd.
Joel złapał braci za ramiona i z ogromną siłą wyrzucił ich z sali. Levi osłonił sobą Erena, tym samym z impetem wpadając w ścianę. Syknął z bólu.
- Levi! Nic ci nie jest? - Młodszy brat natychmiast uklęknął obok niego i pomógł mu wstać.
- W porządku, nie martw się... - Czarnowłosy podpierając się ściany stanął na nogach. - Nie mam pojęcia jak mamy ją pokonać. A musimy. Jak się nie poddamy to umrą wszyscy. A jeśli tak, to ona i tak wymorduje wszystkie wampiry. Jest szalona.
- Braciszku... Wiem że to zły moment, ale jestem głodny... - Zielonooki popatrzył na brata trochę zawstydzony. Levi spojrzał na stertę tlących się popiołów pozostałych po ich starszych "braciach".
- Cholera, teraz i tak nie będzie nikogo na ulicach... Poza tym zabijając teraz kogokolwiek pokażemy jej że wampiry to naprawdę bezduszne potwory. Chyba nie mamy wyboru... - Levi podwinął rękaw koszuli. - Pij.