Gra warta świeczki

1.1K 44 2
                                    

Nie idź za mną,
Bo nie jestem przewodnikiem.
Nie idź przede mną,
Bo mogę nie nadążyć.
Idź po prostu obok mnie
I bądź moim przyjacielem.
~ Albert Camus

Siedziałem w salonie powoli pijąc piwo i słuchając radia, kiedy ktoś zaczął nachalnie do mnie pukać.

- Zaraz. - Mruknąłem głośniej.
Ruszyłem leniwie do drzwi, uchylając je powoli. Usłyszałem tupot małych łapek więc automatycznie spojrzałem w dół. Do mojego mieszkania wpadł pitbull Młodego. Zaraz zanim ujrzałem samego właściciela.
- Siemasz. - Przywitał się ze mną podając mi dłoń.
- Co Cię do mnie sprowadza? - Zapytałem spokojnie.
- A no wiesz.. - Zatrzymał się w połowie zdania drapiąc się po głowie. - Nudziło mi się i wpadłem. Poza tym musimy o czymś pogadać.
Otworzyłem na ościerz drzwi zapraszając go do środka. Usiadł na kanapie obok swojego psa, a ja ruszyłem do kuchni po piwo. Wróciłem kładąc alkohol na stole.
- Więc? O co chodzi? - Zapytałem otwierając swoją butelkę.
- No bo wiesz, aktualnie jest krucho z kasą. Przydałoby się więcej pengi. - Powiedział podekscytowany.
Na moich ustach automatycznie wyrósł uśmiech.
- Wchodzę w to.

Po wypiciu swoich trunków ruszyliśmy do planowania napadu.
- Najlepszym wyjściem będzie chyba jubiler. - Powiedział Młody patrząc na sieć sklepów w okolicy.
- Wysoko mierzymy. - Powiedziałem, gładząc się po brodzie.
- Nie pękaj, damy radę. - Powiedział uderzając mnie w ramię.

Cel był już wybrany, teraz musieliśmy się odpowiednio przygotować. Mój towarzysz wyszedł na mały spacer ze swoim pitbullem w stronę jubilera. Ja zająłem się przygotowaniem broni, kamizelek i kominiarek.
To nasz kolejny napad, jednak tym razem robimy to na znacznie wyższym szczeblu. Mam nadzieję, że obejdzie się bez szwanku. Przynajmniej z jego strony. Mimo że jest on mi obcą osobą to traktuję go jak rodzonego brata. Wiele razy ratował mnie z opresji, za co jestem mu wdzięczny. Skoczyłbym za nim w ogień i wiem, że nie rzucam tych słów na wiatr. Czekałem na niego paląc papierosa. Przypomniałem sobie wszystkie nasze wspólne chwile. Przypominając sobie nasze poświęcenie dla bezpieczeństwa drugiego łza zakręciła mi się w oku. Usłyszałem pukanie do drzwi. Szybko otarłem twarz i ruszyłem otworzyć.
- Gość ma dubeltówkę, ale zabezpieczenia poza tym są słabe, praktycznie ich nie ma. Kamery pieprzyć, będziemy mieli kominiarki co nie? Mam nadzieję, że ten gość okaże się kretynem, wtedy będzie jeszcze łatwiej. - Chłopak zaczął swój monolog, wchodząc do salonu.
Słuchałem go spokojnie myśląc.
- Zaatakujemy w piątek o 22.00 kiedy będzie kończył. Co Ty na to? - Patrzył na mnie pytająco.
- Okej. - Zgodziłem się z nim bez niepotrzebnych dopowiedzeń. - Wszystko już przygotowałem.

Po skończeniu planowania i przygotowania wypiłyśmy po piwie. Pies Młodego w tym czasie urządził sobie drzemkę więc mu się nie nudziło. Było blisko północy kiedy skończyliśmy rozmawiać. Młody wyszedł do siebie przypominając, że widzimy się w piątek. Jedynie potwierdziłem jego słowa skinieniem głowy. Teraz trzeba się przygotować na to mentalnie.

Mów Mi KrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz