Historia zza pewnych drzwi

828 26 2
                                    

Prawda rzadko bywa czysta,
A nigdy nie jest prosta..
~ Oscar Wilde

Poranek dzisiejszego dnia był taki jak
każdy inny. Normalny i monotonny. Kiedy już byłem gotów do życia, ruszyłem coś zjeść. Mozolnie otworzyłem lodówkę patrząc uważnie na zawartość. Asia krzątała się przy kuchence smażąc coś.
- Masz ochotę na jajecznicę? - Zapytała wesoło.
- Może innym razem, spieszę się. - Powiedziałem posłając jej lekki uśmiech.
Chwyciłem jabłko i skierowałem się do wyjścia. Szedłem sobie spokojnie chodnikiem przyglądając się ludziom. Skręciłem między bloki jednocześnie zwalniając tempo. Skręciłem w prawo. Naprzeciwko mnie szedł "Skała." Niby taki wielki gangster, pan swojego osiedla. Tak naprawdę chuja by zrobił pewnie. Umie się tylko napierdalać. Bardziej nadaje się na takiego głupiego goryla niż na szefa jakiegoś gangu. No ale cóż. Szedłem pewnie do przodu ignorując go. Niestety to nie byłoby normalne gdyby dał mi przejść spokojnie. Złapał mnie za ramię przytrzymując.
- Czego chcesz? - Zapytałem obojętnie, patrząc przed siebie.
- Może tak dzień dobry? Krime, niby taki sławny, a nie zna zasad kultury. - Zaśmiał się.
Chłopak który z nim był robił to samo co Skała. Głupi gnojek.

Milczałem.
- Co myślisz o małym pojedynku? Ja przeciwko Tobie. By przekonać się kto jest lepszy i zapewnić małą rozrywkę na dzielni. - Zapytał z ekscytacją w głosie.
- Nie. - Powiedziałem chłodno ruszając do przodu.
- Wiedziałem że jesteś słaby. Nie dziwię się że ten szczeniak zaliczył zgon skoro trzymał się Ciebie. - Zaczął się bezczelnie wyśmiewać.
Stanąłem w miejscu.
Emocje przechodziły falami przez moje ciało.
Szczeniak. Młody?
Ja. Słaby?!
Moje dłonie formowały się w pięść. Pieprzony sukinsyn.
- Jeszcze załóż rodzinkę z tą swoją ladacznicą. - Kontynuował poniżanie mnie.
Asia. Ladacznica?!
Moje oczy były przepełnione wrogością. Krew w moich żyłach krążyła dwa razy szybciej. Oddychałem głęboko. Serce coraz szybciej biło. Demony zaczęły wspierać mnie.
- No dalej królu szczurów. Pokaż kły. - Szeptały mi do ucha.
Zacisnąłem szczękę. Odwróciłem się na pięcie wymierzając cios w jego twarz. Upadł pod wpływem uderzenia. Rzuciłem się na niego atakując wszystkie możliwe miejsca. Jego szczeniak próbował mnie odciągnąć od niego. Po kilku próbach udało mu się to. Jego szef wstał chwiejąc się. Wytarł krew z ust podchodząc w naszą stronę. Patrzyłem nadal na niego z wrogością. Zaczął nade mną głośno sapać. "Co? Bolało?" Zadawałem mu w myślach pytania.
No dalej.
Śmiało.
Wal.
Z całej siły uderzył w moje ciało. Moja szczęka zacisnęła się jeszcze mocniej. Nie wydałem z siebie żadnego dźwięku. Nawet nie mrugnąłem oczami. Moje usta nie ukazały żadnego grymasu. Żadnych emocji. Byłem obojętny. Nie dam mu satysfakcji. Z każdym uderzeniem było ciężej. Bił do utraty sił. W końcu krew zaczęła sączyć mi się z ust. Mój organizm już nie mógł wytrzymać. Szczeniak Skały w końcu mnie puścił, a ja upadłem bezsilnie na glebę. Patrzyłem w niebo leżąc i krztusząc się własną krwią. Prowizoryczni gangsterzy postanowili się ulotnić. Ja nie miałem na to siły. Nie miałem jej na nic. Moje ciało było zbyt bardzo pobite. Oddychałem głęboko co chwila wypluwając krew. Kilku ludzi minęło mnie patrząc z ciekawością. Heh. Psy.
Gdy już zebrałem trochę sił, próbowałem się podnieść. Pierwsze próby zakończyły się niepowodzenien. W końcu się udało. Ruszyłem do przodu opierając się o ścianę. Nie wiem teraz kompletnie co robić. Nie mam czasu na odpoczynek. Zemsta? Demony tylko na to czekają. Musiałem teraz znaleźć jakieś lekarstwo na ból.
Alkohol.
Z wielkimi problemami skierowałem się do najbliższego klubu z alkoholem. W środku był cholernie wielki hałas, norma. Ruszyłem do barku. Zacząłem zamawiać alkohol. Piłem i piłem. Nawet nie wiem ile butelek opróżniłem. Pieprzyć to. Spędziłem w tym klubie kilka godzin. Tak mi się wydaje. Poczułem czyjś dotyk na moim ramieniu.
- Krime.
Stare oczy patrzyły na mnie litościwie. Poczułem jak ogrom winy spada na moje barki. Nie wiem czemu. Przecież Ojciec nie był moim prawowitym rodzicem ani nikim bliskim. Ale zawdzięczam mu wiele. Dlaczego go tak to zabolało?
- Chcesz się do-do.. Chcesz wypić ze mną? - Wybełkotałem.
- Zabieram Cię do domu. - Powiedział zgarniając mnie.
Jechałem na tylnim siedzeniu próbując złapać drugi kontakt ze światem. Dwadzieścia minut później byliśmy na miejscu. Wprowadził mnie z trudem na moje piętro.
- Odpocznij. - Powiedział klepiąc mnie po ramieniu.
Rozeszliśmy się w swoje strony. Przemyślenia niszczyły mój umysł. Tak jak duch żyję. Już mam dość moich znamion. Ciągle niszczę, ćpam i piję. Gdzie jesteś moja nadziejo? Bo zaczynam wątpić, że w ogóle istniejesz.. Usiadłem zmęczony na kanapie.
- Co się stało? - Szybko zapytała zmartwiona Asia.
Wtedy coś we mnie pękło. Zacząłem jej opowiadać o mnie. Może to przez alkohol, który krążył w moich żyłach. Wtedy poczułem, że muszę to zrobić. Czułem się jak małe dziecko. Nieporadziłbym sobie z tym. Starałem się wszystko wyraźnie mówić. Każde słowo było dla mnie jak nowy cierń na koronie, którą mi nałożą na głowę potem. Nie przyjmowałem do wiadomości wtedy, że może odejść ode mnie ona. To była szczera spowiedź z mojej strony.
ASIA STORY:
Usłyszałam trzask drzwi. W końcu wrócił. Skierowałam się do salonu. Siedział jak zbity pies na kanapie.
- Co się stało? - Zapytałam zmartwiona podchodząc do niego.
I wtedy stało się coś czego się nie spodziewałam. Otworzył się. Zaczął mi opowiadać o swojej przeszłości, o Młodym, o Ojcu, o tym co stracił przez swoje zachowanie i czyny. Mówił też za czym tęskni. Wyglądał jakby zbłądził i szukał we mnie drogowskazu. Kiedy tak opowiadał o tym wszystkim łza spłynęła mi po policzku. Niestety prosto na jego dłoń. Uniósł powoli głowę. Wtedy zauważyłam zaschniętą krew na jego ustach i koszulce. Zbliżyłam usta w geście pocałunku. Nie cierp już Krime. Przytuliłam się mocno. Pomimo tej smutnej historii jego życia, bałam się. Zabił człowieka. Nie wiedziałam co zrobić. To dla mnie za dużo. Rano był taki spokojny, jakby żył normalnie. A wieczorem dowiaduję się o jego przerażającej przeszłości. Za wiele. Musiałam pomyśleć. Tak.. Wstałam z łóżka patrząc na niego.
- Będzie dobrze Krime. - Powiedziałam, patrząc na jego brązowe tęczówki. Pogłaskałam go po policzku.
Skierowałam się do wyjścia. Ruszyłam przed siebie. Nie ważne gdzie. Musiałam odnaleźć ostoję dla moich myśli.
KRIME STORY:
- Będzie dobrze Krime. - Jej słowa odbiły się echem w moim umyśle dając mi nadzieję. Nadzieję, którą utraciłem. Ruszyła do drzwi wyjściowych.
Nie..
Nie odchodź proszę..
Nie zostawiaj mnie.
Moje ciało krzyczało z całych sił. Usta jednak pozostały martwe.
Trzask drzwi.
Odeszła.
Już nie wróci?
-Krime idioto. Jedyna osoba, która była Ci bliska po stracie Młodego właśnie odeszła. A Ty kurwa nic nie robisz z tym?! - Moje sumienie wytykało mi błąd, który właśnie robiłem.
- Nie była Ci potrzebna królu szczurów. Dasz sobie radę sam. - Demony też się obudziły.
- Nie. - Było jedynym słowem które wyszło z moich ust. - Asia, wróć do mnie.

Mów Mi KrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz