Nie martw się o mnie, to tylko zły sen
Nocami ostrzę miecz, siedzę i piszę, na horyzoncie lśni cel
Już ci mówiłem! Jestem Roninem, ginę we mgle!
Zaufaj mi, już za chwilę minie ten sen.~ Trzeci Wymiar
Nie spostrzegając kiedy, zasnąłem na parapecie oparty o szybę. Kiedy się obudziłem, było już po 8:20. Skierowałem się wolnym krokiem do kuchni. Wyjąłem z szafki szklankę, następnie napełniając ją zimną wodą. Piłem ją powoli, czując chłód przechodzący przez moje gardło. Kiedyś przechodziły przez mój przełyk jedynie wysokoprocentowe trunki, a teraz? Oj tak.. Ostatnim czasem wszystko się zmieniło, a na pewno ja. Kiedyś jedynie kradzieże, narkotyki mieszane z alkoholem, latawice. Radość odczuwało się jedynie po sporej dawce kokainy. To był mrok, w którym trwałem. Aktualnie wszystko jest inaczej. Zero alkoholu jak i narkotyków, zaprzestanie stosunków z tymi dziwkami, kradzieże zaczęły być rzadkością. Nawet myślałem, by znaleźć uczciwą pracę, zrealizować moje stare przemyślenia. Czyżby w moim życiu zainstniała jasność? Odłożyłem szklankę na blat. Skierowałem się do sypialni, sprawdzając czy Asia nadal śpi. Leżała uroczo pośród białej pościeli. Zbliżyłem się do niej patrząc uważnie na jej twarz. Pogłaskałem ją delikatnie po policzku. Jej powieki lekko drgnęły, po chwili otwierając się.
-Dzień dobry Aniele. - Przywitałem ją z lekkim uśmiechem.
- Mmm, dzień dobry. - Mruknęła, przyciągając się po łóżku.
- Pora wstawać. - Powiedziałem, spoglądając w stronę okna.
- Jeszcze pięć minut.
Przytaknąłem, wychodząc z pomieszczenia. Zasiadłem na kanapie, patrząc się bez celu na ścianę przede mną. Kilka minut później z sypialni wyszła Asia. Od rana promieniowała energią. Jednak mi się wydawało, że ten dzień się źle skończy.
Była dziewiąta, kiedy Asia się ogarnęła ze wszystkimi codziennymi czynnościami. Co kobiety robią tak długo..
-Wychodzę na chwilę! - Krzyknęła zakładając buty.
- Gdzie idziesz? - Zapytałem ale w odpowiedzi dostałem trzask zamykających się drzwi.
Minęła godzina, druga, trzecia.. Asia nadal nie wracała. Zaniepokoiło mnie to. Wyszedłem na dzielnię poszukać jej. Zacząłem kierować się we wszystkie możliwe lokacie, gdzie mogła być. Jednak wszystkie miejsca, w których się prawdopodobnie się znajdowała niosły rozczarowanie. Postanowiłem zadzwonić na jej komórkę. Podszedłem do budki telefonicznej i wybrałem numer. Był sygnał. Po odczekaniu dłuższej chwili odebrała.
- Asia, gdzie jesteś? - Zapytałem spontanicznie.
W słuchawce słychać było jedynie szmery i jęki. Co jest do kurwy.
-Asia? - Wywoływałem jej imię.
- Chciałbyś ją odzyskać, co? - Niski głos zabrzmiał w słuchawce.
- Kim Ty kurwa jesteś? - Zapytałem wkurwiony.
- To nieistotne Krime. Co dasz za dziewczynę? - Zapytał pewny siebie.
- Wszystko.
- Na tę odpowiedź liczyłem. - Zaśmiał się głośno kończąc na kaszlu. - Tak więc, udaj się do starych hangarów za miastem.
Po tych słowach rozłączył się. Cholera, co robić.. Na nikogo nie mogłem teraz liczyć. Młody, pomóż mi.. Sprawdziłem czy glock jest naładowany. Po sprawdzeniu uzbrojenia udałem się do podziemnych garaży po auto. Stres zżerał mnie od środka. Wyjechałem z piskiem opon na ulicę w stronę celu. Nerwowo dociskałem pedał gazu. Czemu to cholerstwo tak wolno jedzie?! Trzydzieści minut później byłem na miejscu. Zatrzymałem się obok dwóch czarnych furgonetek. Pot spływał po moim czole. Serce waliło jak oszalałe. Dobra Krime, ogarnij się. Pokaż, że jesteś mężczyzną. Zacisnąłem szczękę i wszedłem do środka. Na środku hangaru stało jakiś trzech mężczyzn, a obok nich klęczała związana Asia. Znajdował się tam również fotel odwrócony do mnie tyłem.
- Wypuście ją. - Powiedziałem przez zaciśnięte zęby.
- Spokojnie, zaraz to zrobimy. - Zza fotela wyłoniła się ręka mówcy. Trzymał w niej palącego się papierosa. Skinął palcami w stronę mężczyzn. Ci momentalnie rozwiązali dziewczynę.
- Asia..
Spojrzała na mnie zmęczonym wzrokiem. Zaczęła do mnie biec. Po drodze potykała się z braku sił. Wpadła zapłakana w moje ramiona.
- Tak bardzo się bałam. - Szlochała. - Ale teraz już się nie muszę bać..
Coś tu nie pasowało. Tak po prostu mi ją oddali. Coś musiało być na rzeczy. Ciało dziewczyny było całe poobijane. Poczułem ból patrząc na jej siniaki i rany. Skurwysyny. Zastanawiałem się czy wyciągnąć broń i ich pozabijać. Ale to by było idiotyczne. Przecież oni na pewno mają broń. Patrzyłem zimnym wzrokiem na każdego z mężczyzn. Jeszcze się na was zemszczę.
- Będziecie teraz tak stać? - Zapytał zirytowany palacz.
Ruszyliśmy wolnym krokiem w stronę wyjścia. Szedłem przed Asią, ubezpieczając ją od upadku. Byliśmy już przy wyjściu, kiedy mężczyzna znów się odezwał.
- Ej Krime, chyba nie myślałeś, że oddamy Ci ją tak po prostu? - Zapytał ze śmiechem.
Odwróciłem się w jego stronę. Jedyne co usłyszałem to huk i krzyk Asi. Jedyne co dostrzegłem to jednego z tych goryli, który do mnie celuje. Dopiero potem wszystko do mnie dotarło. Moje ciało coraz mocniej pulsowało. Czułem okropne ciepło w okolicach serca. Odruchowo złapałem się za to miejsce. Moja dłoń spotkała się z lepką wydzieliną. O nie.. Nagle moje ciało stało się zbyt ciężkie, by nogi je utrzymały. Upadłem. Mamusiu, boli.. Strach malował się na mojej twarzy. Zimny pot spływał po mojej skroni. Asia klęczała nade mną kurczowo trzymając się mojej dłoni.
- Krime, nie zostawiaj mnie! Błagam! - Łkała.
Jej łzy spadły na moje ciało. Byłem bezradny. Ostatnimi siłami podniosłem prawą dłoń i pogłaskałem ją po poliku. Zastanawiałem się, co mam jej powiedzieć. Zdecydowałem się na prawdę.
- A..Asia.. - Słowa przechodziły mi ciężko przez gardło. - Te.. Też Cię ko..kocha..kocham..
Dłoń upadła bezsilnie na ziemię. Powieki stały się ciężkie. Opadły na dół zamykając mi widok na świat. Dochodziły do mnie tylko jakieś szmery i błagania. "Możesz już iść suko" słyszałem głos któregoś z mężczyzn. Jednak nie zdołałem już odpowiedzieć ani zareagować. Nie zdołałem już nic zrobić.
Nastał mrok.
CZYTASZ
Mów Mi Krime
ActionOpowieść o człowieku, który nie miał w życiu łatwo. Jego uczucia były zniszczone, był twardszy niż kamień. Miał wiele problemów, które w połączeniu z zachowaniem określały go. Sam ukształtował siebie i chociaż wiele rzeczy żałuje, nie potrafi się...