Raczej umrzeć stojąc
Niż żyć na kolanach.
~ Albert Camus.
*
Pokój lekko oświetlały świece rozstawione po kątach. Była przykuta łańcuchami do ściany. Bardzo nie chciałem, by mi uciekła. Tak bardzo ją kocham.. Jak każdą jej poprzedniczkę. Szkoda, że wszystkie tak szybko odchodzą. Podszedłem bliżej, patrząc tej lolicie w oczy. Lekko podniosła zmęczone powieki, jednak gdy mnie zobaczyła, szybko opadły. Pod bandaną zacząłem się szeroko uśmiechać. Czyżbym ją onieśmielał? Jest taka piękna.. Jest mi przykro, że musi zginąć. Wyjąłem z kieszeni nóż, przejeżdżając nim delikatnie po ciele dziewczyny. Zaczęła chyba coś krzyczeć, jednak taśma wyciszała jej głos.- Ja też się cieszę, że cię widzę. - Szepnąłem, odrywając taśmę.
- Proszę.. Nie rób mi nic.. - Zaczęła szlochać błagalnie.
- Muszę. - Powiedziałem krótko patrząc w jej oczy.
- Dla-dlaczego? - Jej głos był pełen niezrozumienia i bólu.
- Ten świat jest zbyt okrutny. Ochronię cię przed nim. Śmierć będzie twoim ukojeniem maleńka.
- Nie rób tego.. Błagam.. - Słychać było jedynie jej jęki.
Zsunąłem bandanę łącząc nasze usta. Całowałem ją intensywnie, w końcu to pożegnanie. Szybkim ruchem wbiłem jej nóż w brzuch. Po jej polikach zaczęły płynąć łzy. Trzymałem sztywno rękojeść czekając, aż przestanie oddychać. Odsunąłem się kilka milimetrów od niej.
- Bóg lepiej się tobą zajmie. Śpij dobrze.
Nie usłyszałem już odpowiedzi. Jej powieki powoli opadły, a ciało straciło życie. Odpiąłem łańcuchy i pozwoliłem jej upaść. Beznamiętnie patrzyłem na zwłoki tej młodej lolity. Lepiej żeby zginęła, niż żeby dołączyła do tych ulicznych dziwek. Przeniosłem ją na łóżko pod ścianą. Delikatnie położyłem poprawiając jej ubranie. Teraz musiałem oddać ją światu. Przebrałem dziewczynę w schludne ubrania, po czym zaniosłem ją do auta. Było już późno. Doskonale było widać księżyc. Podjechałem pod jeden z burdeli, ostrożnie opierając ją o ścianę. Na do widzenia pogłaskałem ją po policzku, uśmiechając się ze smutkiem. Jechałem w ciszy. Jedyne uczucie które czułem to nienawiść do siebie. Przecież na pewno mogłem ją inaczej uratować. Wyrzuty sumienia nie odstępywały mnie na krok. Czeka mnie noc pełna alkoholu, bo kto jak nie on pomaga zapomnieć? "To już ostatnia" mówiłem sobie w myślach. Następnym razem będę je inaczej ratował. Niestety nie wszystko jest łatwe tak jak nam się wydaje.
Wszedłem do pokoju z bezsilnością. Oparłem się rękoma o ścianę patrząc we własne odbicie w lustrze, które było przede mną.
"Kim ty tak naprawdę jesteś?" To pytanie krążyło we mnie nieustannie.
Po chwili namysłu wyprostowałem się, spojrzałem pewnie w odbicie i odpowiedziałem sam sobie.- Jestem Krime.
CZYTASZ
Mów Mi Krime
AksiOpowieść o człowieku, który nie miał w życiu łatwo. Jego uczucia były zniszczone, był twardszy niż kamień. Miał wiele problemów, które w połączeniu z zachowaniem określały go. Sam ukształtował siebie i chociaż wiele rzeczy żałuje, nie potrafi się...