Kamienie

663 24 3
                                    

Przeszkody to te straszne rzeczy,
Które widzisz,
Gdy oderwiesz wzrok od celu.
~ Henry Ford

Dojechaliśmy zmęczeni do domu. Asia zasnęła po drodze. Nic dziwnego, było po 2:00. Wysiadłem powoli z samochodu obchodząc go dookoła. Otworzyłem delikatne drzwi od strony pasażera. Spojrzałem jeszcze raz na śpiącą dziewczynę. Taka piękna. Ciekawe co ma mi do powiedzenia o tych ludziach. Wziąłem ją na ręce zamykając auto. Oczywiście uważałem na jej uszkodzoną rękę. Ruszyłem szybszym krokiem na swoje piętro. Po paru minutach byłem na miejscu. Wszedłem do mieszkania. Wreszcie w domu. Jak dobrze być u siebie. W całym salonie panował mrok. Zaniosłem dziewczynę po omacku do łóżka. Na miejscu sprawdziłem jeszcze raz dokładnie jej postrzeloną rękę. Wyliże się z tego. Po sprawdzeniu stanu zdrowotnego Asi skierowałem się do kuchni. Wyjąłem z szafki szklankę i butelkę whisky. Położyłem rękę na szafce szukając rzeczy, którą tam zostawiłem. Zdjąłem rękę z torebeczką pełną białego proszku. Czas odpocząć po ciężkim dniu. Mam nadzieję, że nie przesadzę. Poszedłem spokojnym krokiem do salonu. Zapaliłem po drodze światło, by coś widzieć. Usiadłem wygodnie na kanapie otwierając butelkę i narkotyki. Cudowny zapach alkoholu mieszał się z wonią kokainy. Rozluźnia mnie to. Nalałem napój do szklanki i przyłożyłem do ust. Lekko uchyliłem naczynie sącząc trunek. Promile leccie. Po wypiciu szklanki zrobiłem sobie kreskę, którą następnie zażyłem. Druga szklanka. Kolejna kreska. Trzecia. Czwarta. I tak na zmianę ćpałem narkotyki i alkohol. Po piątej kolejce zacząłem chyba tracić zdrowy umysł. Kiedy piłem kolejną kolejkę, ujrzałem kontem oka walizkę. Mój kwit za przewóz. Sięgnąłem po nią kładąc ją na stole. Delikatnie otworzyłem ukazując zawartość. Penga, penga, penga, penga. Jak ja to kocham. Wziąłem rulonik pieniędzy do ręki oglądając go z każdej strony. Moje nozdrza wciągały cudowny zapach forsy. Byłem w raju. Moje oczy uśmiechały się, kiedy patrzyły jak palce przetasowują banknoty. To wszystko jest moje. Moje. Tylko moje. Demoniczny uśmiech zagościł na mojej twarzy. Język co chwila zwilżał wargi. Przepraszam Cię Boże. Co poradzę, że jestem pazerny. Mógłbym ożenić się z tą kasą. Podczas gdy myślałem o sobie i o pendze, Asia weszła do salonu. Spojrzałem na nią pełnym nienawiści wzrokiem. Przecież ona może chcieć moich pieniędzy.
Zaraz.. Co? Krime co Ty bredzisz? Gdyby tego chciała to by dawno je zabrała.
Może czekała na właściwy moment?
Demony w mojej głowie zaczęły między sobą walkę. Od nich zależało co zrobię. Narkotyki za bardzo mnie przejęły.
- Krime, wszystko dobrze? - Zapytała pełnym niepewności głosem.
Wyjmij glocka.
Zrobiłem tak jak kazał mi demon. Wyciągnąłem broń celując w dziewczynę.
Natychmiast zrobiła się biała ze strachu.
Co Ty robisz?! Opuść to!
Czułem, że strach zagościł na mojej twarzy. Nie wiem co robię. Co się ze mną dzieje. Stałem jak wryty i celowałem w nią. Obudź się Krime. No już, do roboty. Opuściłem broń rzucając ją na kanapę. Ująłem swoją twarz w dłonie. Za dużo. Właśnie wycelowałem do dziewczyny, którą uratowałem poprzedniego dnia. Słyszałem odgłos opierającej się Aśki o ścianę. Zaczęła zsuwać się w dół po powierzchni. Wychyliłem lekko twarz zza dłoni, by na nią spojrzeć. Dostrzegłem łzę spadającą po jej poliku. Nie, nie, nie. Krime, coś Ty zrobił. Poszedłem szybszym krokiem do niej klękając obok.
- Nie! - Wyszlochała.
Spuściłem głowę i zastygłem jak posąg. To moja wina. Ona ma teraz całkowitą rację. Po chuj brałem te pierdolone używki. Wszystko zniszczyłem. Jak to ja. Normalnie miałbym to gdzieś ale nie w jej przypadku. Nie, kiedy ona zaczęła naprawdę dla mnie coś znaczyć. Kiedy każda jej rana boli mnie jak ukrzyżowanie. Kiedy jej uśmiech jest w stanie mnie uszczęśliwić. Kiedy zależy mi na tym, by dać jej szczęście. Złapałem ją za rękę ale ona szybko ją zabrała. Rozumiem. Przegrałem. Wstałem mozolnie patrząc przed siebie. Już miałem wychodzić, kiedy zdałem sobie sprawę, że nie mogę. Siedziała ze skulonymi nogami i cicho łkała. Nie mogę już na to patrzeć. Schyliłem się kładąc dłonie na jej polikach. Nasze usta złączyły się w pocałunku. Trwał on chwilę, krótką chwilę. Oderwałem twarz patrząc jej głęboko w oczy. Kciukami ścierałem jej słone łzy. Nasze spojrzenia skrzyżowały się.
- Nie zostawiaj mnie nigdy więcej. - Powiedziała.
- Nie zostawię.
Rzuciła mi się na szyję szepcząc: "Kocham Cię Krime." Wprawiła mnie tym w osłupienie ale kontynuowałem zbliżenie. Czułem jej ciepło. Czułem jak jej dłonie trzęsą się, kiedy mnie oplatają. "Kocham Cię Krime." Dziewczyno nie wiesz co mówisz. Po dłuższej chwili oderwaliśmy się od siebie. Posłałem jej lekki uśmiech, w zamian na szczęście dostałem to samo. Było okej. Chociaż w jej oczach nadal widniał strach. Chwyciłem ją za rękę i zaprowadziłem na kanapę. Usiedliśmy. Ciągle trzymałem jej dłoń.
- Powiedz mi, o jakich on mówił ludziach? - Zapytałem spokojnie.
Na moje pytanie dziewczyna spuściła głowę. Już miałem się odezwać, kiedy zaczęła opowiadać.
- Znasz takie coś jak Yakuza? Na pewno znasz. Każdemu człowiekowi obiło się o nich o uszy. Tak więc.. Mają też w Polsce swoje działalności. Skąd wiem? Należałam do nich. - Po tych słowach wzięła głęboki oddech. - To zaczęło się jakieś dwa lata temu. Byłam młoda i głupia. Wiesz, osiemnastolatki lubią ryzyko. Już nawet nie pamiętam jak się tam wkręciłam. Z resztą.. To nie jest ważne. Na początku było okej. Drobne kradzieże, pobicia, groźby dla nieposłusznych. Nic nadzwyczajnego. Potem zaczęły się napady na wyższą skalę, morderstwa.. - Jej głos się załamywał. - To już mi się nie podobało.. Chciałam uciec stamtąd. Ale nie mogłam.. Jeśli chciałabym odejść, to zostałabym sprzedana. Takie są tam zasady jeśli chodzi o kobiety. Więc jedynym wyjściem była ucieczka. I nie uwierzysz.. Udało mi się to.

Słaby uśmiech zagościł na mojej twarzy. Czyli wszystko dobrze się skończyło w tej historii.
- Tydzień później dostałam zaproszenie na pogrzeb mojego brata. - Powiedziała beznamiętnie. - Zabili go, rozumiesz? - Jej głos zaczął się łamać jak drewniana deska pod tonowym głazem. - Strzelili mu trzykrotnie w głowę.. - Wyszlochała. - Teraz chcą dopaść mnie. A ja pragnę zemścić się na ich szefie - Sun Wokungowi. Zapłaci mi za to.. - Zakończyła swoją opowieść z płaczem.
Przyciągnąłem ją do siebie tuląc.
- Już dobrze. - Szepnąłem jej do ucha. - Znajdziemy go.

Co chwila całowałem jej włosy by ją uspokoić. Mocno tuliłem, kołysząc. W mojej głowie rodził się nowy cel. Zabić tego skurwysyna, który ją tak skrzywdził. Z każdym kolejnym dniem mamy na drodze coraz większe kamienie do pokonania. Boję się, że nie dotrwam do końca drogi.. Ale mniejsza o mnie, ona była ważniejsza. Asia musiała na razie odpocząć. Wziąłem ją na ręce prowadząc do sypialni.
- Odpocznij. - Rzekłem, kładąc ją na łóżku.
Złączyłem nasze usta w krótkim pocałunku.
- Dobranoc Asiu.

Mów Mi KrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz