Goddamn

914 30 8
                                    

Chciałoby się być bogatym,
Aby nie myśleć o pieniądzach,
Ale większość bogatych
I tak nie myśli o niczym innym.
~ Abel Bonnard
Wczesnym rankiem usłyszałem dźwięk mojej komórki.
- Słucham? - Odebrałem mówiąc sennym głosem.
- Za 15 minut tam gdzie zawsze. - Powiedział głos w słuchawce po czym się rozłączył.
Wstałem powoli z łóżka i zacząłem szukać ubrań.
- Gdzie idziesz? - Spytała Asia powoli otwierając oczy.
Wygląda tak pięknie z rana.
- Muszę coś załatwić. - Odrzekłem. - Trochę mnie nie będzie więc zostawię Ci pieniądze na stole. - Ciągnąłem dalej ubierając się.
- Dobrze. - Powiedziała kładąc się dalej do łóżka.

Po ubraniu się wziąłem broń i wyszedłem. Ruszyłem aleją wzdłuż parku szybkim krokiem. Bacznie obserwowałem wszystkich ludzi. Wszedłem do publicznych toalet jak gdyby nigdy nic. Zapukałem do drugiej kabiny.
- Myślałem że już nie przyjdziesz. - Przywitał mnie ochrypły głos otwierając drzwi.
- Znasz mnie. Zawsze chętny do zarobienia większej sumy. - Rzekłem spokojnie spoglądając na starca. Mężczyzna nazywał się Edward, ale wszyscy na niego mówili po prostu Ojciec, załatwiał nam sporo zleceń za duże sumy, wspierał.
- To dobrze. Towar jest bardzo ważny więc nie możesz się dać złapać policji. Wieziesz heroinę. - Mówił powoli upewniając się, że wszystko powiedział.
- Ile?
- 10 000 jeśli dowieziesz na czas i bez szwanku. Ciężarówka stoi za Halą Spodek. Celem jest jedna z Poznańskich dzielnic.
- Za ile mam ruszyć ? - Zasypywałem Ojca pytaniami.
- Za 30 minut. - Odrzekł.

Ruszyliśmy wolnym krokiem do jego auta dopracowując wszystko w trakcie jazdy. W środku dostałem lewe dokumenty. Na miejscu wziąłem głęboki wdech. To będzie długa podróż. Wsiadłem za kółko ciężarowego mercedesa ustawiając wszystko do jazdy. Gdy byłem gotowy odpaliłem silnik. Huh. Czas zacząć podróż. Dodałem gazu wyjeżdżając na ulicę. Pierwsze trzy godziny minęły spokojnie. Zero problemów.
Postanowiłem zatrzymać się na stacji. W barze ciągle przyglądał mi się wysoki blondyn w skórzanej kurtce. Postanowiłem to zbagatelizować. Zbieg okoliczności i tyle. Zapłaciłem za zamówienie i ruszyłem dalej.
Jazda była nudna. Nic się nie działo.
Jechałem A4, wokół mnie były tylko pola. Autostrada była praktycznie pusta, co jest niemożliwe do zrozumienia. Zaczęło mnie wyprzedzać czarne BMW. Wszystko byłoby dobrze gdyby nie to, że auto uderzyło w przednią część mojego pojazdu. Odbiłem w prawo po czym z całej siły wykręciłem w lewo taranując pojazd. BMW tarło o barierkę niszcząc się. Z drugiej strony nadjechał drugi samochód. Wiedziałem, że łatwo być nie może.
Zaczął strzelać w boczną szybę tłukąc ją. Teraz to jestem zły. Wyjąłem dubeltówkę spod siedzenia. Przytrzymałem kolanem kierownicę by naładować broń. Wysunąłem przez okno lufę i oddałem strzał. Usłyszałem dźwięk kruszonego szkła. Celność snajpera. Hah. Kolejne strzały wbijały się w mój samochód. Przez tych kretynów stracę kasę. Jedynym plusem było to, że znad przeciwka jechały samochody i nie mogli atakować obaj jednocześnie. Gdy BMW próbowało ponownie wyrównać ze mną poziom postanowiłem wyprzedzić jego ruchy. Wysunąłem dubeltówkę oddając strzał. Musiałem trafić kierowcę, ponieważ pojazd zaczął jeździć na boki aż w końcu przekoziołkował na drugą stronę barierki w kontakcie z nią. Czasu było coraz mnie, lada moment mogła się zjawić policja, miejsce docelowe było blisko a na ogonie miałem wciąż drugie auto. Adrenalina pulsowała we mnie. Poczułem uderzenie z prawej strony ale zanim zdążyłem zareagować zobaczyłem chłopaka w kominiarce celującego do mnie. Nie miałem szans. Rzuciłem broń na miejsce pasażera. On otworzył sobie drzwi i zajął miejsce obok.
- Zmieniasz miejsce dojazdu. - Oznajmił.
Jechałem według jego wskazówek jednocześnie myśląc co teraz zrobić. Nie mogłem być posłuszny. Tyle pengi na mnie czekało. Glock w tylnej kieszeni dał o sobie znać. Kiedy mój pasażer stracił czujność i zaczął patrzeć na widok zza okna postanowiłem działać. Bez większych dźwięków sięgnąłem do kieszeni kładąc broń między nogami. Teraz trzeba wybrać odpowiedni moment. Do chłopaka ktoś zadzwonił.
- Będziemy za 15 minut na miejscu szefie. - Powiedział, po czym rozłączył się. Kiedy chował telefon do kieszeni postanowiłem zaatakować. Wyciągnąłem broń strzelając mu dwa razy w głowę. Jego ciało upadło bezwładnie na siedzenie. Teraz wystarczyło wykiwać ten drugi pojazd. Byliśmy już na przedmieściach Poznania więc wątpię że użyją broni. Jechałem za czarnym autem posłusznie aż do pierwszych świateł. Skręciłem ostro w prawo dodając gazu. Teraz wystarczyło jechać. Kilkaset metrów i będę na miejscu. Patrzyłem uważnie na adresy aż w końcu znalazłem ten poszukiwany przeze mnie. Powoli wjechałem do hangaru parkując na środku.
- Kurwa! Co się stało z tym samochodem?! - Wykrzykiwał jakiś mężczyzna w okularach obchodząc auto. Otworzyłem drzwi od strony pasażera i wyrzuciłem zwłoki oprawcy.
- Mogłem się tego spodziewać. - Powiedział zdejmując mu kominiarkę.
Wysiadłem z auta kierując się do niego.
- Co to do cholery miało być? - Skierowałem do niego wkurwiony pytanie.
- Chłopak należy do jednego z Wrocławskich gangów. Prawdopodobnie chcieli przejąć zawartość ciężarówki. Tylko skąd wiedzieli.. - Zaczął intensywnie myśleć.
- Nie obchodzi mnie to. Daj mi kasę i się zmywam. - Odrzekłem.
- Jasne. - Powiedział podnosząc dłoń. Kilka chwil później stanął przede mną mężczyzna z walizką pieniędzy.
- Jak chcesz to przelicz. - Mruknął poprawiając okulary.
Zamknąłem walizkę i skierowałem się do wyjścia. Teraz musiałem ukraść jakieś auto by wrócić do domu. Miałem w głowie sporo przemyśleń. Skąd ten gang wiedział o transporcie? Co się stało z tym drugim autem? Czemu odpuścił? I kim do cholery był ten gość w śmiesznych okularkach? Nie mogłem go o to jednak zapytać. To jeden z warunków pracy u Edwarda. Mniejsza o to. Transport jak transport. Tyle że ten był bardziej niebezpieczny. Dobrze, że obyło się bez szwanku. Ciekawy dzień.

Mów Mi KrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz