Gdy będzie za późno

1K 30 5
                                    

Życie to ciągła zmiana,
A jeśli nie lubi się zmian, 
Nie lubi się życia.
~ William Wharton
Wszedłem szybkim krokiem na moje piętro ciągnąc ją za sobą. Otworzyłem drzwi wchodząc do środka.
- Rozgość się. - Mruknąłem kierując się do kuchni.
Pies Młodego poleciał od razu do niej. Szukałem w tym czasie szklanek. Po przeszukaniu kilku szafek znalazłem. Może niezbyt ładne ale są. Nalałem nam piwa. Do jej szklanki wrzuciłem środki nasenne. Muszę Cię uratować mała. Wróciłem wolnym krokiem do salonu kładąc napoje na stole. Ona siedziała na kanapie bawiąc się z psem.
- Ej bo wiesz.. Nie było czasu wcześniej zapytać, bo ledwo nadążałam za Tobą.. Pamiętasz mnie Krime? - Zapytała nieśmiało.
Czy ja ją pamiętam? Coś mi świta. Ale przez zadymiony umysł widzę teraz w niej tylko lolitę, która potrzebuje ratunku.
- Jasne, napij się. - Skłamałem wyciągając skręta z kieszeni.

Dym rozszedł się po salonie. Co za ulga. Patrzyłem na nią przez chmurę. Piła powoli swój trunek. Wszystko idzie dobrze. Teraz musiałem poczekać aż środki zaczyną działać.
- Chcesz zajarać? - Zapytałem wysuwając blanta.
- Nie, dzięki. Nie palę. - Oznajmiła.
Spojrzałem na nią zdziwionym wzrokiem. Byłem już tak ubakany, że ciężko było mi zrozumieć odmowę.
- Nie to nie. - Powiedziałem przykładając jointa do ust.
- Coś się zmieniło u Ciebie od naszego ostatniego hmm.. Spotkania? - Pytała dalej.
No super. Ja chciałem sobie spokojnie wypalić Marię, a jej zebrało się na rozmowę.
- Ta.. Mam mniej marihuany. - Odpaliłem byle odpowiedź.
Zapanowała między nami niezręczna cisza. Zgasiłem fajkę chociaż nigdy tego nie robiłem. Pierwszy raz poczułem się skrępowany. Widziałem po jej ciele, że też ma z tym problem. Jej zielonkawe oczy były spuszczone w dół. Co chwila poprawiała ręką kosmyk włosów, który jej odstawał. Drugą dłonią ciągnęła jak najniżej swoją bluzkę. Przygryzała delikatnie wargę. Też bym jej tak zrobił. Co. O czym ja myślę. Ale fakt. Jest ładna. Ale inaczej, nie patrzyłem teraz na nią jak na lolitę, tylko jak na kobietę.
- Jestem senna. - Powiedziała obdarowując mnie swoim spojrzeniem.
Już pamiętam. Umysł powoli się wyczyścił. To Asia. Cholera.
- Prześpij się na tej kanapie. Ja pójdę zapalić. - Powiedziałem wstając.
- Nie pal tyle. To niezdrowe. - Doradziła mi kładąc się.
- Okej.
Ruszyłem w stronę okna spoglądając na świat pode mną. Nie mam pojęcia co teraz robić. Zdążyłem ją ostatnio polubić. Ale trudno. Zacząłem to nie ma odwrotu. Poczekałem godzinę aż zasnęła porządnie. Kiedy się upewniłem, że to zrobiła, zacząłem wdrążać plan w życie. Delikatnie wziąłem ją na ręce kierując się na najwyższe piętro bloku. Wyglądała słodko jak tak spała. Ten widok wywołał na moich ustach mały uśmiech. Wszedłem powoli do pomieszczenia. Nic się nic zmieniło. Te same obskurne ściany. To pieprzone łóżko, te łańcuchy.. Oparłem ją o ścianę przypinając ją nimi. Ruszyłem po krzesło które stało w drugim rogu pomieszczenia. Usiadłem naprzeciwko niej czekając aż się obudzi. Wyjąłem z kieszeni nóż. A może zrobić to kiedy jest taka senna, mniejszy ból? Z resztą to nic nie zmieni. Myślałem o tym bawiąc się narzędziem.

Dwie godziny później zaczęła powoli otwierać oczy. To dobrze, bo jednak zabawa nożykiem zaczynała mnie nudzić.
- Co ja tu robię? Krime co jest? - Zapytała sennie przestraszonym głosem.
- Cśś. Ratuję Cię. - Powiedziałem spokojnie.
Momentalnie jakby się pobudziła.
- Nie! - Jej krzyk rozszedł się po pomieszczeniu. - Wiem jak chcesz to zrobić! Nie rób tego!
- Kochanie, muszę Ci pomóc. - Kontynuowałem uspokajanie jej.
- To zrób to w inny sposób! - Krzyczała dalej błagalnie.
- Nie potrafię. - Powiedziałem smutno, zbliżając się do niej.
- Wiem, że nie jesteś taki. - Wyrzuciła z siebie te słowa patrząc na mnie.
"Wiem, że nie jesteś taki." Dobre kurwa.
Zacisnąłem mocniej szczękę wstając.
- Wiesz. Nic o mnie nie wiesz. - Mruknąłem sucho patrząc na ścianę.

Zapanowała cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć. Wziąłem głęboki wdech i ponownie ukucnąłem obok niej.
- A teraz Cię zabiję. - Powiedziałem powoli.
- Nie tak mnie ratuj.. - Szepnęła, a po jej polikach zaczęły płynąć łzy. - Nie tak..
- To zajmie chwilę. - Powiedziałem zbliżając się do niej.
Wtedy zrobiła coś czego się nie spodziewałem. Zbliżyła się do mnie łącząc nasze usta. Nie wiem czemu ale pogłębiłem pocałunek. Upuściłem nóż a ręce położyłem na ścianie, tak że teraz pomiędzy nimi są nasze twarze. Łzy leciały jej potokami. Moje serce zaczęło szybciej bić jakbym wyjarał kilo marihuany sam. Odsunąłem się z powodu braku tlenu. Oddychałem ciężko. Nie potrafiłem jej spojrzeć w oczy. Co teraz? Sięgnąłem do kieszeni ściskając przedmiot, który w niej był. To zajmie tylko chwilę i będzie po wszystkim. Wziąłem głęboki oddech. Teraz albo nigdy.
Szybkim ruchem wyjąłem klucz i uwolniłem jej ręce. Złapałem ją w pasie i podniosłem. Asia zawiesiła na mnie ręce. Zmęczenie malowało się na jej twarzy. Spokojnym krokiem ruszyłem do mieszkania.

Na miejscu położyłem ją na łóżko i nakazałem dospać te kilka godzin, ponieważ było już po 2:00. Zapewniłem ją, że jest bezpieczna. Sam wyszedłem na miasto. Rozglądałem się za jakimś zarobkiem. Nikogo o tej godzinie nie było niestety na dzielnicy więc postawiłem klasycznie ukraść radia i inne rzeczy z auta. Po kilku minutach szukania znalazłem mój cel. Na parkingu stał duży, sportowy mercedes. Pewnie ma alarm. Myślałem patrząc na auto. Trudno. Mocnym uderzeniem wybiłem szybę. Huk alarmu rozległ się po całej ulicy. Miałem mało czasu. Szybko otworzyłem drzwi zaglądając do środka. Wyciągnąłem radio jednocześnie otwierając schowek drugą ręką. Sięgnąłem po portfel, który tam leżał i wycofałem się z samochodu. Poczułem mocne szarpniecie z tyłu. Zamachnąłem się do tyłu, uderzając łokciem przeciwnika. Mężczyzna cofnął się łapiąc za twarz. Mój cios jednak go nie powstrzymał przed dalszym atakiem. Jego pięść uderzyła mnie prosto w twarz. Upadłem na pojazd za mną. Potłuczone skrawki szkła wbiły mi się przedramię. Wkurwiony ruszyłem na niego z całej siły popychając go na glebę. Splunąłem w jego stronę i zacząłem uciekać. Chłód powietrza uderzał w moją twarz. Po moim ciele płynęła krew z rozciętych ran. Nie czułem jednak bólu. Przyzwyczaiłem się do niego. Dobrze, że właściciel bloku jest moim dobrym znajomym dilerem. W liście zameldowanych nie stacjonuje moje imię i nazwisko. Daje mi to bezpieczeństwo. Może nie pewne ale zawsze jakieś.
Wróciłem po 4:00 do mieszkania zmęczony. Starałem się wejść cicho do środka. Widocznie mi to nie wyszło bo gdy się odwróciłem Asia stała przede mną ze zmartwioną miną. Natychmiast zauważyła moją zakrwawioną rękę i zaczęła szukać apteczki.
- W kuchni na półce. - Powiedziałem ciężko.
Szybkim krokiem ruszyła do wskazanego miejsca. Ja w tym czasie zdjąłem z siebie  górną partię ubrań. Moje przedramię wyglądało fatalnie.
- Usiądź, zajmę się tym. - Rozkazała rozkładając apteczkę.
Ostrożnie opatrywała rany patrząc co jakiś czas czy nie wyrządza mi tym bólu. Ja jedynie patrzyłem się kamiennym spojrzeniem na blat stołu.
- Gotowe. - Powiedziała zawijając mi bandaż na ręce.
- Dzięki. - Odpowiedziałem słabo.
Byłem zmęczony tym wszystkim. Położyłem się na łóżko.
- Jak chcesz możesz spać obok mnie. Nic Ci nie zrobię. - Spokojnie rzeknąłem patrząc na to, jak pod wpływem tych słów się zawstydza. Położyła się obok kładąc na boku.
- Dobranoc Krime. - Usłyszałem jej melancholijny głos.
- Dobranoc Asiu.

Mów Mi KrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz