Zwierzę

1.1K 42 1
                                    


Człowiek jest wytworem swoich myśli -
Co myśli tym się staje.
~ Mahatma Gandhi
Nosiłem go w sobie od wielu lat. Nie pamiętam kiedy zagościł we mnie. Chyba wtedy kiedy byłem nastoletnim szczeniakiem. Tak. Matka zaczęła dzielić życie z tym skurwysynem. Na początku było dobrze, jak zwykle. Potem zaczęły się sprzeczki, kłótnie. Aż w końcu ją uderzył. Rzuciłem się wtedy w jej obronie.. Ale byłem za słaby. Wtedy rozciął mi wargę. Wiedziałem, że już nie będzie dobrze. Kiedy pobił dotkliwie matkę poszedłem na policję. Oczywiście ona się wszystkiego wyrzekła. Nie pomogli jej. Prosiłem też o to sąsiadów. Jedyną odpowiedź jaką usłyszałem to trzask zamykanych drzwi. Nikt nie chciał spróbować pomóc. "Dlaczego?!" krzyczałem w sobie. Każdy dba tylko o własne szczęście, znieczulone skurwysyny. Wszystko ma kiedyś swój koniec. Ból który w sobie nosiłem wyszedł na powierzchnię. Była oparta o ścianę, a on ją bił.
I bił.
I bił.
Chwyciłem nóż z blatu i z całej siły go odepchnąłem. Upadł na stół przewracając się. Rzuciłem się na niego wbijają ostrze w jego klatkę piersiową. Wbijałem z całej siły.. Za mamę.. Za każdy zadany cios.. Łzy tliły się w moich oczach. A ja krzyczałem. Krzyczałem w sobie te wszystkie obelgi w jego stronę. Nie potrafiłem otworzyć ust. Wbiłem mu kilkadziesiąt razy nóż zostawiając go w jego sercu. Jeśli w ogóle je miał. Cały mój ból odszedł. Wiem, że zrobiłem źle. Myślałem wtedy tylko by uwolnić od niego mamę. Spojrzałem w jej stronę z zaszklonymi oczami. Patrzyłem jak płacze. Nie potrafiłem podejść i jej przytulić. Moje ciało zastygło w miejscu. Klęczałem nad jego zwłokami. Nie czułem poczucia winy. Byłem.. Zadowolony. Krew w żyłach zaczęła mi szybciej płynąć. Musiałem uciekać. Ruszyłem pędem do wyjścia. Biegłem jak najszybciej. Schodząc po klatce schodowej co chwila się potykałem o własne nogi. Biegłem przed siebie. Nie ważne gdzie. Byleby być jak najdalej stąd.

Ból został ze mną do końca. Może nawet się rozrósł. W moim sercu gości tylko czerń. Nie raz katowałem ludzi dla wartości materialnej. Nie czułem wstydu. Jedynie nienawidziłem siebie coraz bardziej. Na rany odniesione w bójkach sypałem tony soli. To słodki ból.
Zabiłem zwierzę, którym był partner mojej matki. Sam siebie tak uformował. A teraz? Jestem dziesięciokrotnie gorszy od niego. Zrobiłem z siebie zwierzę, pozbawione jakichkolwiek uczuć. Nie będzie już w moim życiu happy end'u. Zdechnę wraz z resztą wraków. Chciałbym żeby to był tylko sen,  zły koszmar.. Zaraz obudzi mnie mama i przytuli.. I będzie dobrze. Zamiast tego budzi mnie chłód i krzyki ludzi. Przytula mnie jedynie mój glock. Jest zimny.. Zimny jak ja sam.

 Zimny jak ja sam

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Mów Mi KrimeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz