Rozdział 17

73 7 0
                                    

  - A co ty tu, do diabła robisz?! - podszedł bliżej mnie. Wszyscy zgromadzili się wokół nas.
- A co ty tu robisz?! - zapytałam, a on spojrzał mi głęboko w oczy i nie spuszczał ze mnie wzroku.
- Poczekajcie - wtrąciła się Sara, lekko zaniepokojona, a my nawet na nią nie spojrzeliśmy - Jak możecie się w ogóle znać?
Nikt jej nie odpowiedział. Ja i Harry, nadal toczyliśmy bitwę na spojrzenia. Zdając sobie sprawę, że nie uzyska żadnej odpowiedzi, wróciła do otaczającego nas kręgu.
- Co ty tu robisz? Dlaczego nie odbierałaś telefonu? Mieliśmy porozmawiać! - krzyczał.
- Nie, co ty tu do cholery robisz?! I śmiesz się mnie pytać dlaczego nie odbierałam? Nie mieliśmy o czym rozmawiać! - ja również zaczęłam krzyczeć.
- Nie mieliśmy o czym porozmawiać?
- Nie!
- Wiem, że to co się zdarzyło, nie powinno mieć miejsca...
- Oczywiście, że nie powinno. Dlaczego byłeś w moim świecie, kiedy twój jest tu?
- To był jeden z powodów, dla których musiałem wrócić, ja...
- I nie mogłeś mnie łaskawie o tym poinformować? Nie o tym, że jesteś wampirem, ale przynajmniej mogłeś mnie okłamać, że wyjeżdżasz!
- Jak miałbym niby to zrobić, jak co chwilę gdy do ciebie dzwoniłem odzywała się sekretarka?!
Westchnęłam sfrustrowana, machnęłam rękami i szybkim krokiem poszłam w stronę domku, nadal nie zwracając na nikogo uwagi.
- O nie! - odwrócił się na pięcie i ruszył w moim kierunku - Nie dokończyliśmy tej rozmowy.
Ruszył za mną, ale Will zatarasował mu drogę. Nie zaszczyciwszy mojego partnera, ani jednym spojrzeniem, wyminął go z taką prędkością, jakiej nigdy nie widziałam i znalazł się za mną po pięciu sekundach. Przyspieszyłam tępo i dalszą drogę do domku pokonałam drąc się na mojego byłego, a on na mnie.

Dochodząc już do schodów, złapał mnie za rękę. Szarpnęłam się, ale jego uścisk, był jak ze stali. Nie próbowałam się już wyrywać, ale zaczęłam miarowo oddychać.
- Wtedy - zaczął spokojnie - kiedy zobaczyłaś mnie z Eden, ja... ja cię nie oszukałem. Ona... My byliśmy kiedyś ze sobą, ale wszystko rozpadło się od pierwszego najazdu zori. Zacząłem trenować, szkolić się. Wtedy ze mną zerwała, bo stwierdziła, że już się nią nie interesuję i nie chce być z kimś, kto nie ma dla niej czasu. Niedługo po tym mój brat, Michel wysłał mnie do twojego świata, abym tam zaczął się szkolić, żebym tam zdobywał wiedzę. Więc znalazłem rodzinę, która wprowadziła się niedawno do miasta i za pomocą mojej mocy wmówiłem im, że jestem ich synem. Nadałem im nigdy nie zrealizowane wspomnienia. Zapisałem się do liceum. Wtedy spotkałem ciebie, Clover. Wiesz, kiedy pierwszy raz się spotkaliśmy poczułem, że masz temperament, że jesteś inna od wszystkich. Tego i następnego dnia nie mogłem przestać o tobie myśleć. Po tygodniu zebrałem się w sobie i zaprosiłem cię na pierwszą randkę. Wiedziałem, że tak robią ludzie, bo szybko zaakceptowałem się w nowym środowisku. Zapytałem cię, gdzie byś chciała się udać, a ty powiedziałaś, że chciałabyś pojeździć na quadach. Zdziwiłem się, bo nie miałem pojęcia, co to jest. Wieczorem znalazłem w internecie tor, na który moglibyśmy się udać. Wiesz, że to jest jeden z tych dni, których nie zapomnę do końca życia? Tego dnia pierwszy raz w życiu się zakochałem. Cały czas cię okłamywałem, że jestem człowiekiem. Spotykałem się z moimi ludźmi i omawialiśmy strategię walki. Tydzień przed naszym zerwaniem pojawiła się Eden. Była załamana. Podczas jednego z ataków zori... zginęła jej siostra bliźniaczka i rodzice. Ona jedyna z całej rodziny się uratowała. Straty były ogromne, wielu przyjaciół, rodzina... musiałem wrócić. Spotykałem się z nią dość często i przeżywałem żałobę razem z nią. Może nie powinienem. Ale to zrobiłem i gdybym wiedział, że przez to stracę ciebie, nigdy bym tego nie zrobił. Powiedziałbym jej, żeby spadała, tylko po to by być z tobą. Ale los miał wobec nas inne plany. Jeden z wampirów przybył zawiadomić mnie, że potrzebują mojej pomocy, więc... musiałem wyjechać.
Łzy zaszkliły mi się w oczach. Uścisk na ręce ustąpił, a ja już nigdzie się nie wybierałam. Jaka byłam głupia!
- Przejdźmy się - zaproponowałam, a on nawet nie próbował ukryć ulgi malującej się na jego twarzy. Podał mi ramię, które przyjęłam i poszliśmy w stronę lasu.
- Musisz wiedzieć, że cię nie kochałem - powiedział nagle - Zakochałem się w tobie, ale zabrakło mi czasu na pokochanie cię.
Znów patrzyłam w te wielkie piwne oczy i zastanawiałam się nad odpowiedzią.
- Ja ciebie też nigdy nie zdążyłam pokochać - odpowiedziałam, odwracając wzrok.
- Clover, ja...
- Nie będę się pytać, dlaczego - przerwałam mu - bo to pytanie jest bezsensowne. Nie mogłeś mi powiedzieć, bo nigdy bym nie uwierzyła. Nie dało się w tym czasie tego wyjaśnić.
- Nie, nie dało.
- Jeśli mówisz prawdę. To jesteśmy sobie winni przeprosiny, więc... przepraszam.
- Przepraszam - szepnął.
- Mam pewien pomysł - odparłam nieśmiało.
- Tak, a jaki?
- Zacznijmy z czystą kartą. Oczywiście, że nie możemy zapomnieć o wcześniejszych wydarzeniach, ale dajmy sobie czas, żeby się pogodzić.
- Świetny pomysł.
- Ale nie zaczynajmy od nowa związku.
- Nie - zaprzeczył, co mnie zaskoczyło. Spojrzał na mnie, a złote iskierki zaświeciły mu w oku. - Straciliśmy swoją szansę.
- To prawda. Ale kto powiedział, że nie możemy się pogodzić i żyć w zgodzie?
- Nikt, więc tak zrobimy. Czysta karta.
Uśmiechnęłam się do niego, a on odwzajemnił uśmiech. Szliśmy tak dalej w ciszy. Cieszę się, że sobie wszystko wyjaśniliśmy. Cieszę się, że jednak był wobec mnie szczery i cieszę się, że... mam go znów blisko siebie. Może nie jako chłopaka, ale nie jako wroga.
- No to teraz mi powiedz jakim cudem znalazłaś się tutaj? - spytał podekscytowany.
- Długa historia.
- Mam czas. Zaczynaj - więc zaczęłam mu streszczać jak to się wszystko potoczyło. Jak ze zwykłej dziewczyny z problemami, stałam się wybranką proroctwa.
Chodziliśmy sobie swobodnie po lesie. Rozmawialiśmy ze sobą jak starzy znajomi, którzy odnaleźli się po miesiącach. Opowiadałam mu, co działo się po jego wyjeździe i o tym co przeżyłam tutaj. Nie rozmawialiśmy, o tym że jest wampirem,ani o zerwaniu, ani o zori. Właśnie tego mi było trzeba. Odskoczni od całego tego ciążącego na mnie obowiązku. Oderwałam się od problemów innych i zaczęłam nadawać o sobie. Pierwszy raz od długiego czasu, nie martwiłam się o innych. Nie martwiłam się o nic. Największym plusem, który posiadał Harry było to, że potrafił słuchać. Gdy słońce zaczęło zachodzić zaproponowałam, że powinniśmy wracać. Stając pod domem uściskałam go i pożegnaliśmy się. Weszłam do domu i stojąc chwilę nasłuchiwałam, czy ktoś jest w środku. Ale znowu nikogo tu nie było. Weszłam do kuchni i zaczęłam nucić piosenkę. Od przybycia do tej krainy, nie słuchałam muzyki. Kochałam ją. Grałam nawet kiedyś na pianinie, ale lata temu. Nawet nie wiem jak mogłam tak długo bez niej wytrzymać. Nie miałam kontaktu z żadną melodią! Nalewając sobie wody do szklanki zaczęłam śpiewać cichutko.
Any way you want it
That's the way you need it
Any way you want it
She loves to laugh
She loves to sing
She does everything
She loves to move
She loves to grove
She loves the lovin' things
Ooh, all night, all night
Oh, every night
So hold tight, hold tight
Ooh, baby, hold tight
Oh, she said...

Czas ProroctwaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz