Zaczęłam powoli otwierać oczy. Podniosłam się z łóżka (tak na marginesie strasznie nie wygodnego) i usiadłam po turecku na nim. Przetarłam twarz dłonią. Gdy odsuwałam rękę zauważyłam, że była cała pokryta zeschniętą krwią. Skrzywiłam się na ten widok i zaczęłam sobie przypominać wydarzenia z ostatniej nocy. Po chwili wszystko wróciło. Pamiętam jak straciłam przytomność w lesie, więc...
- Gdzie ja jestem? - szepnęłam. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Siedziałam właśnie na wielkim granatowym łóżku, takim samym jakie mam ja w swojej sypialni. Pokój nie wiele się różnił od mojego. Jedyną różnicą była kolorystyka. U mnie przeważała biel i fiolet, a tutaj granat i czerń. Nagle mój wzrok przykuł ruch na fotelu pod oknem. Zaciekawiona postawiłam stopy na ziemi. Rany, które tak niedawno je szpeciły, zniknęły. Zapewne kilku uroczych elfów mi pomogło. Powolutku podnosiłam się z łóżka, aby nie wydać żadnego dźwięku. Kiedy stałam już na nogach, zaczęłam podchodzić na palcach do fotelu. Ktoś na nim spał. Pod tytułem...
- William! - krzyknęłam. Podniósł się od razu do pozycji siedzącej i rozejrzał dookoła, gdy zobaczył moją rozbawioną minę posłał mi zirytowane spojrzenie. Zabawne. Jego twarz umie wyrażać w ciągu kilku sekund trzy sprzeczne emocje. Strach, zdezorientowanie i zirytowanie. A czasami ta buźka przybiera jedynie maskę. Wtedy jego twarz wygląda jakby była zrobiona z wosku - bez emocji.
- Pali się? Powódź nadchodzi? - zapytał spokojnie, na co uśmiechnęłam się jeszcze szerzej, a on pokręcił głową, co miało znaczyć "dla tego człowieka nie ma już nadziei". Widząc, że William rozwalił się na fotelu, nie zostawiając ani kawałka wolnego miejsca , przysiadłam na ziemi.
- Czyj to pokój? - zapytałam.
- Mój.
- Dlaczego jestem tu, a nie u siebie?
William wzruszył na to tylko ramionami i zamknął ponownie oczy. Wstałam i ustałam przy nim.
- William? - dźgnęłam go w policzek.
- Hmmm... - mruknął.
- Co ty robisz?
- O trzeciej w nocy? Biegam po lesie i szukam szczęścia - padła odpowiedź.
- Musimy wstać i powiedzieć, co...
- Clover, kiedy ty spałaś my wszystko obgadaliśmy.
- Jak to wszystko obgadaliśmy, kiedy ja spałam?!
- Uspokój się. Zostałaś dźgnięta nożem. Prawie wykrwawiłaś się na śmierć. Plus jeszcze jesteśmy w mieście wampirów. Byłaś wykończona, kiedy cię tu przynieśliśmy. Nawet mi do głowy nie przyszło, żeby cię budzić. - westchnął - Musiałaś wypocząć, ja też muszę to teraz zrobić. Jutro Ci wszystko opowiem. Zgoda?
- Zgoda - mruknęłam.
- Dobranoc - powiedział niewyraźnie i zagrzebał się w kocu na fotelu. Ja wstałam zaś z ziemi, zaciskając usta w wąską linię i rozejrzałam się wokół, zastanawiając się co ze sobą zrobić. Nagle mnie oświeciło. Trzeba z kimś pogadać.
- Cześć, Joe! - krzyknęłam w zarośla, widząc ogon lisa wystający z krzaków. Następnie ukazał mi się w całości.
- Ach, to ty człowiek. - westchnął znudzony i ponownie wskoczył w krzaki.
- Też się cieszę, że cię widzę. - burknęłam.
- Słyszałem od wiewiórek o wczorajszych atrakcjach. Dobrze, że nic Ci nie jest. Zapewne przyszłaś o tym pogadać?
- Tak.
- Chętnie Cię wysłucham, dawaj.
- Wszystko to mi się przyśniło, dlatego... - nie dokończyłam, bo Joe jak Struś Pędziwiatr wybiegł z zarośli i ustał przede mną z wytrzeszczonymi patrzałkami.
CZYTASZ
Czas Proroctwa
FantasyByłam w gimnazjum jak to pisałam, rozumiem Was, wiem kochani, że nie da się czytać, ale nie usunę z sentymentu x Dwójka młodych ludzi, nastolatków. Clover i Wiliam są częścią jednego, wielkiego przeznaczenia dotyczącego innego świata. Są wybrańcami...