Tej nocy Taehyung już nie zasnął. Co więcej, nawet nie próbował. Do wyjścia gotowy był jeszcze przed wschodem słońca. Wystroił się, wypsikał perfumami i co najmniej pięć razy zmienił fryzurę, nie mogąc się zdecydować czy lepiej mu w oklapłych, czy nastroszonych włosach.
Do plecaka wepchnął najważniejsze rzeczy, takie jak gumowa piłka dla psa, paczka kwaśnych żelków, parzący prądem długopis czy puchate kapcie. Zostawił Hoseokowi karteczkę, żeby nie zdemolował mieszkania pod jego nieobecność, tak jakby to nie on co rusz obtrącał stopami listwy przypodłogowe.
Pierwszy pociąg był dopiero przed południem, więc zdecydował się pojechać pierwszym autobusem, nawet jeśli miałby zapłacić za bilet dwa razy więcej. Poza tym, był już początek grudnia, więc czekanie kilka godzin na dworze nie było zbyt dobrym pomysłem.
Noc odespał w trakcie jazdy, modląc się, by w trakcie snu nie zacząć przytulać się do siedzącego obok mężczyzny w średnim wieku. Całą drogę opierał się czołem o fotel przed nim, więc za każdym razem, kiedy autobus hamował, kark Taehyunga błagał o jeszcze jedną szansę.
Dojście do domu Jungkooka zajęło mu niecałe pół godziny. Normalnie zajmowało tylko dwadzieścia minut, ale zaspany Taehyung funkcjonował dwa razy wolniej. Trzy razy nie zauważył nadjeżdżającego samochodu, a tylko trzy razy przechodził przez ulicę. Dla rozbudzenia się, tuż przed drzwiami na klatkę schodową zrobił kilka pajacyków i skłonów, ale to tylko bardziej go znużyło.
Nadal nie oddał Jiminowi kluczy, więc nie musiał martwić się czy Jungkook jeszcze śpi czy nie. Wszedł po cichu do mieszkania i natychmiast został zaatakowany przez własnego psa. Uciszył go, tuląc niczym małe dziecko, i ruszył do sypialni gospodarza. Po drodze cały czas musiał upominać swojego psa, który skakał na niego, jakby nie widzieli się co najmniej pół roku.
Pogłaskał pupila po karku i kazał mu zostać na korytarzu, a sam wślizgnął się do pokoju, w którym spał Jungkook. Uśmiechnął się na widok chłopca, rozwalonego na podwójnym łóżku, z kołdrą okrywającą tylko niewielką część jego ciała.
Wczołgał się między Jungkooka, a ścianę i przyciągnął chłopca do siebie, tuląc go w pasie. Narzucił mu kołdrę na nogi, bo w krótkich spodenkach mógłby zmarznąć i wtopił się twarzą w jego plecy, uśmiechając sam do siebie. Potarł nosem o koszulkę młodszego, szukając najwygodniejszej pozycji, kiedy Jungkook przewrócił się na drugi bok, mrucząc coś, żeby dać mu spokój. Chyba myślał, że to pies Taehyunga przyszedł się do niego połasić, bo na marne próbował zrzucić chłopaka z łóżka.
- Co chcesz na śniadanie - zapytał szeptem Tae, przerzucając grzywkę Jungkooka z jednej na drugą stronę.
- Internet - odparł ledwo przytomny Jungkook, nawet nie otwierając oczu. Dopiero po sekundzie zorientował się co się dzieje i prawie spadł z łóżka, widząc przed sobą szczerzącego się Taehyunga.
- Cześć, Jungkookie - zaśmiał się starszy, siadając po turecku.
- Włamałeś mi się do domu, psycholu! - rzucił się do niego młodszy, zamachując się w jego stronę poduszką.
- Też się cieszę, że cię widzę - nadal chichotał Taehyung, wyciągając się, żeby przytulić młodszego. - I nie włamałem, po prostu nie chciałem cię budzić.
- Jasne - burknął Jungkook, wstając z łóżka. - Wystraszyłeś mnie.
Taehyung pociągnął za nadgarstek Jungkooka, z powrotem zrzucając go na materac. Ułożył go na plecach i skoczył na niego, przyklejając się do jego klatki piersiowej, jakby był kilkumiesięcznym misiem koala.
CZYTASZ
tae, we're so gay [taekook] ✓
Fanfictionczat między taehyungiem i jego internetowym przyjacielem, jungkookiem uwaga: głupie żarty i podteksty, rak do kwadratu 04/05/16 #1 losowo *cries*